Panowie, ja nie neguję, że działać na poziomie kół trzeba. Jednak inaczej jest na Mazowszu, a inaczej w Opolu. Poza tym, to, że wody są słabe, to nie wina śmieci czy jej zabrudzenia. Złe jest polskie prawo, które zezwala na wyjaławianie wód i wciska kit o tym, ze zarybienia coś zmienią. Nic nie zmieniły, choć zarybia się coraz więcej!
Jak mamy to zmienić? W kole? U Ciebie Janusz? Przyjdę na zebranie i co mi powiesz? Że trzeba sprzątać, się udzielać? Ale co to zmieni w ogólnej perspektywie? Według mnie niewiele. W większości przypadków, jeżeli bym zażądał pewnych rzeczy, zarząd koła strzeli 'karpia', bo nie będą często mieli żadnych środków aby coś zmienić, io ile mnie zrozumieją i nie wezmą za wariata. Jak mam namawiać ludzi do głosowania, jak nie możemy wybierać swoich kandydatów? Na kogo? Przecież ten zapis wręcz zniechęca do wizyt na walnym! Wyjdzie na to, że i tak trzeba działać przez Internet!
Nie, to nie jest dobre, takie kierowanie ludzi tylko do kół. To wręcz jest krecia robota, liczenie na to, że ktoś się 'zmęczy' i przestanie coś robić.
Ja akurat znalazłem wyjście pośrednie - łowiska no kill, coś w tym temacie mam zamiar zadziałać. Ale to jest półśrodek. Jestem pewien, że możemy wywrzeć nacisk na ZG PZW. Ja nie chcę wcale ich zwalniać, zadowolę się tym, aby zaczęli działać w interesie wędkarzy, związku. To jest właśnie rozwiązanie, nie tylko poprzez 'pracę w kole'. Ale do tego trzeba wspólnego działania, ponad okręgami czy kołami
Panowie, powiedzcie - ile trzeba wysiłku, aby zażądać zmian w RAPR? Ile trzeba działać, aby zatrudnić kolejnego ichtiologa w okręgu? Według mnie wcale nie dużo! Wystarczy odpowiednia akcja, zebranie podpisów pod wnioskiem, lobbowanie. Nie uzyskamy tego tylko przez pracę w kole, przez zbieranie śmieci czy też działanie z młodzieżą. To są dwie inne sprawy, dwa różne pola działania. Więc proszę nie zrównujmy wszystkiego do pracy w samych kołach, bo to wcale wiele nie zmieni. Zwłaszcza, że koła mają bardzo mało do powiedzenia!