Całkiem możliwe, że to ten typek. Ale jakoś mu się nie przyjrzałem.
3 wędki miał w wodzie, w okolicy pętała się jakaś dziewczynka i kobieta, więc prawdopodobnie te 3 wędki "zgodnie z regulaminem". Namiot rozbili chyba na 5 osób, a wcześniej władował z 10L zanęty czymś a'la spomb.
Na Kozłowej Górze zbyt dużo ryby nie zostało. Przeważa właśnie leszcz w okolicach 35cm (do 40max). Większe sztuki to teraz rzadkość. Ryba wyjeżdża z wody tonami. W ubiegłym sezonie, po tarle, leszcz brał jak dziki. Może nie każdy miał taką skuteczność jak ja, ale siedzieli dniami i nocami i odławiali po kilka sztuk, więc wiadomo jaka to mogła być liczba. Dochodziło do takich patologii, że siostra mojego przyjaciela, pracująca w okolicznym sklepie, dostała od swojego stałego klienta (starszy Pan) chyba z 10 obranych ryb. Nie wpadł patol, że może je wypuścić, woli zabrać i dać komuś, bo już mu uszami wyłażą...
