Luk,
W pełni się z Tobą zgadzam odnośnie tego co się dzieje aktualnie w PZW, ale po pierwsze nikt się tutaj nie kłóci tylko próbujemy merytorycznie dyskutować, po drugie my z Gabrielem w ogóle nie mówimy o tematach PZW i jego sposobie zarządzania, bo to co napisałeś Ty i co napisał kolega Azga - to my się z tym zgadzamy i każdy kto coś próbuje działać zna ten temat od podszewki. Nam nie trzeba tego tłumaczyć, bo już rzygamy tym tematem. My tutaj piszemy o podejściu wędkarzy do tego wszystkiego ot cała dyskusja. Jako wędkarze pisząc o ogóle jesteśmy w swoim własnym środowisku skłóceni dosłownie każda grupa z każdą zapominająć o tym, że wszyscy gramy albo powinniśmy grać do jednej bramki. Kto na tym traci a kto zyskuje - to chyba oczywiste. Coraz częściej patrzą nam na ręce inne podmiotu spoza naszego wędkarskiego półświatku, a my dalej jak te sieroty skłóceni roszczeniowi czekamy aż problem sam się rozwiąże lub ktoś to zrobi za nas. Gabriel pisze o pozytywnych zmianach to inny wędkarz zaczyna go dojeżdżać jakimiś depresyjnymi tekstami wyśmiewając i zastraszając jednocześnie, że mu to wszystko zabiorą. Wędkarz wędkarzowi? Rozumiesz to? Tak to u nas wygląda, a teraz pomyśl sobie co się nad wodą musi dziać, tego typu podejście i hasełka są na porządku dziennym - to jak chcesz tutaj działać jak z każdej strony masz dojazd mentalny? Jak dziesięć razy ktoś Ci powie, że się nie da to sam zaczniesz rozważać czy to co robisz ma sens.
Pomagam w kole w organizacji zawodów od tych dla dzieciaków po feederowe. W kole mamy powiedzmy taka niepisaną sekcję spinningową gdzie chłopaki mają własną grupę na WhatsApp tam się ugadują co do formy zawodów, nagród, terminarza i tak dalej, działa u nich to zajebiście, są zadowoleni bo mają tak jak oni chcą. Jest klub karpiowy gdzie również organizują swoje zawody, a nawet i Grand Prix. Jest też trzecia grupa zawodników feederowych, którzy po zawodach mają zawsze jakieś pretensje odnośnie organizacji. Po zawodach rozmawiam z nimi i mówię, że jak chcą mieć tak jak oni potrzebują to nie ma z tym najmniejszego problemu, jest budżet, są możliwości i jest przestrzeń na to, tylko muszą się zgadać i się podjąć tego. W odpowiedzi usłyszałem, ale jak to? Coś robić? Oni chcą startować, oni nie mają czasu. To im wytłumaczyłem, że jak jest Was średnio na zawodach po 15-20 osób to podzielcie się obowiązkami. Jeden niech załatwi catering inny przygotuje miejsca, ktoś niech waży ryby inny rozda puchary i nagrody albo po prostu koperty żeby przypadkiem ktoś nie musiał się na tyle wysilić żeby pojechać do wędkarskiego po nagrody. No to dałem im zadanie nie do przejścia. Podzielić pięć zadań na 20 chłopa. Przyszedł jeden reprezentant feederowców na walne rok temu, powiedział co mu leży na sercu odnośnie nagród i klepneliśmy im budżet taki jaki oczekiwali, ale bez tej informacji nikt nie ma ani czasu ani miejsca na to, żeby łazić do każdego i się pytać czy czegoś komuś nie brakuje. Dlatego spinningiści są zadowoleni bo są zgraną ekipą karpiarze to samo, a feederowcy tylko lamentują, bo nie potrafią się zorganizować kto ma za nich to zrobić? Kto lepiej zorganizuje zawody spinningowe, karpiowe, spławikowe czy feederowe jak nie same ekipy, które w tym siedzą i wiedzą o co chodzi?
Lamentujący i roszczeniowi wędkarze są jak polacy, którzy wyjechali naście lat temu do Anglii mając wielkie pretensje i ubolewanie jak to źle się im żyje w naszym kraju. Od tamtego czasu zmieniło się u nas bardzo dużo i to na plus. A jak porównamy się (czego nie lubię robić) do innych krajów, które zaczynały mniej więcej z tego samego pułapu to dopiero zobaczysz różnicę. Oczywiście jest jeszcze wiele do zrobienia, a co z tymi polakami? Nagle zaczynają wracać, bo jednak okazuje się, że u nas zaczyna być lepiej niż w tym ich angielskim raju... kto te wszystkie zmiany zapoczątkował? Rząd? Politycy? Ci na samej górze? Nie. Dokładnie odwrotnie, Ci na samym dole czyli ludzie po prostu ludzie, bo to od nich się wszystko zaczyna, ale gdybyśmy podchodzili to tego wszystkiego na zasadzie, że to jest beton nie do skruszenia, że się nie da, że nie ma po co, to wiesz co Luk? Teraz w najlepszym przypadku byli byśmy jak Ukraina albo Białoruś ale jednak w latach osiemdziesiątych komuś się chciało i jaki jest teraz tego efekt? Chyba nie muszę tłumaczyć tak prozaicznych rzeczy bo to widać gołym okiem, ale niektórzy nie widzą tego bo najdalej gdzie patrzą to czubek swojego nosa.
Gadanie, że mogą nam coś zabrać i straszenie w ten sposób nie pomaga i nigdy nie pomagało, ja też mogę powiedzieć, że każdą wodę jaką ktokolwiek dzierżawi od Wód Polskich czy innych podmitów można stracić. Umów nie spisuje się dożywotnio. Prywatny zbiornik dzierżawiony od prywatnej osoby? Stabilność? A co jak jemu się zachce sprzedać i zmieni się właściciel co podniesie koszta dzierżawy o 200%? Takie porównania działają w jedną jak i w drugą stronę. Sam znam stowarzyszenie co płaci rocznie śmieszne pieniadze za piękną wodę i to tak śmieszne, że bez problemu móglbym płacić co miesiąc tyle ile oni płacą co rok - sam, myślisz, że jakbym nie zgłosił się do dzierżawcy i nie zaproponowałmu 200, 300 czy 400% tego co teraz dostaje to by się nie ugiął? Pod stołem dostałby bonus i tyle by widzieli tą wodę, a razem z tym całą pracę, którą w nia włożyli.
Dopóki dopóty nie zmieni się podejście i mentalność polskich wędkarzy tak nie zmieni się nic i nie mam tutaj na myśli, że każdy ma się udzielać i działać w trybie społecznym na rzecz koła czy stowarzyszenia, ale jakby każdy zaczął od siebie i od małych rzeczy takich jak zwrócenie uwagi na śmieciu drugiej osobie, na okresy ochronne czy po prostu na takie głupi gadanie to ten nasz świat pięknej pasji byłby zupełnie inny. Tylko po co... my przecież chcemy z dnia na dzień mieć drugą Szwecję czy Anglię, ale najlepiej jakby ktoś to zrobił i jeszcze najlepiej jakby za tą samą stawkę lub nawet taniej. Ludzie nie widzą różnicy w mentalności angielskiego, szwedzkiego czy polskiego wędkarza. To są dwa różne światy i podejścia.