Widzę, że szykuje się lincz

Przyszedł taki moment, że postanowiłem już nie spoglądać w stronę spinningowych (uniwersalnych) kołowrotków Okumy, ponieważ stwierdziłem, że firma zagalopowuje się w ocenach i opisach swoich produktów. Najbardziej widać to w przypadku najdroższych modeli. Każda próba pobicia konkurencji topowym modelem kończyła się niezbyt udanie. Okazywało się, że kołowrotek za 500 czy 600 złotych nie jest do końca taki, jaki powinien być sprzęt za sporą przecież sumkę. Zazwyczaj sposób nawoju linki nie dorównywał konkurencji, a także doskwierał charakterystyczny, specyficzny rodzaj pracy przekładni.
Dawno temu kupiłem model Epix, który był wtedy następnym kołowrotkiem po topowym Metaloidzie, biorąc pod uwagę hierarchię produktów.

Nie będzie przesadą, jeśli napiszę, że po dziesięciu latach tyrania, jeśli mnie pamięć nie myli, kołowrotek pracuje prawie tak, jak robił to w dniu zakupu. Jakie miał luzy, takie ma. Jak zbijał kabłąk, tak zbija. Jak pracowała przekładnia, tak pracuje... niestety. Mimo standardowego przełożenia (1:5,0) kołowrotek zawsze pracował jak ręczna syrena strażacka, czyli ciężko, z bardzo wyczuwalnym oporem. Oczywiście o lekkim starcie nie było mowy. Taki był jego urok, nic nie pomagało na te przypadłości. Nawijanie żyłki było kiepskie, bo tworzyły się dwa wałki, a między nimi wklęśnięcie.
Od tego czasu Okuma wytworzyła niezliczoną ilość modeli kołowrotków (np. Alumina i VS), jednak znaleźć miedzy nimi taki, który ma "maślaną" pracę, jest bardzo trudno. Nie jestem zainteresowany kołowrotkami, które mnie przeżyją, żądając w zamian wyrzeczenia się minimum komfortu wędkowania, stąd moja ocena - być może subiektywna. Gdyby taki kołowrotek współpracował z gruntówką, pal licho, bo tutaj można zaakceptować pewne niedoskonałości przekładni, dostając w zamian trwałość. Generalizowanie nie jest wskazane, bo nie jest tak, że wszystkie modele danej firmy wykazują takie same braki, niedoskonałości, jednak niesmak pozostał. Doszedłem do wniosku, że bardziej odpowiadają mi wyroby spod znaku Ryobi i Spro, które - co by nie mówić - są generalnie przyjazne w eksploatacji, przynajmniej ja tak to odbieram. Nasze wybory są często wynikiem osobistych preferencji, więc błędem jest zdecydowane twierdzenie, że jeden kołowrotek jest lepszy od drugiego, bo często jest tak, że są po prostu inne. Nie da się porównać np. kołowrotka Okumy za 500 zł i shimanowskiego Techniuma, który kosztuje właśnie tyle. Ten drugi ma tylko trzy łożyska kulkowe, dziesiątki ocen niezadowolonych, rozczarowanych użytkowników, jednak ja wybiorę właśnie ten kołowrotek, bo taką pracę lubię. O nawoju nie wspominam, bo jest bardzo, bardzo dobry.
Inną kwestią są gruntowe kołowrotki Okumy, to oczywiste. W tej materii oferują całkiem dużo za niewiele, jak mało który producent. Żeby być sprawiedliwym, trzeba nadmienić, że Okuma ma w swojej ofercie całkiem dobre kołowrotki do ciężkiego spinningu, które od lat cieszą się dużą popularnością - mam na myśli np. Salinę.
Dobra, można bić. Tylko nie wszyscy razem
