Darek, nie sposób odmówić Ci racji. Jeżeli starsi wędkarze zaakceptują pewne ograniczenia, to wg mnie będzie to duży postęp. Czemu jednak nie za bardzo w to wierzę? Ponieważ oni mają inne podejście do ryb. Wielu z nich pamięta czasy kiedy nie było dużo jedzenia, i dla nich ryba to rarytas. Wypuszczanie jest więc niejako niezgodne z ich naturą. Chciałbym wierzyć, że będą rozumieć

A co do ulg, ja bym ich nie odmawiał nikomu, lecz tu znów jest problem. Oni łowią o wiele, w wielu przypadkach wielokrotnie więcej. Dlatego, że mają dużo wolnego czasu, bo mają samochody, telefony komórkowe, często łowią 'razem', bo dostali 'cynk', że gdzieś ryba bierze. Taki Wacław, ma czas tylko na jeden wypad w tygodniu, może nocka w weekend. A taki starszy wędkarz może łowić codziennie, co dwa dni.
Pytanie więc, czy należy mu się zniżka? O ile uważam, ze należy, to jednak za konieczne wprowadziłbym większe limity ilościowe, roczne. czyli na przykład 25 ryb dużych, w tym 10 szczupaków lub sandaczy maksymalnie. Rybę zaś liczoną w kilogramach, ograniczyłbym do 50 kilogramów. Wtedy taki limit ma sens. Darek, tutaj musimy mieć świadomość, ze aby było lepiej, trzeba zacząć działać. Samo się nie zrobi, to po pierwsze, po drugie młodych ludzi jest o wiele mniej niż dawniej. Tak więc trzeba się liczyć z tym, że zniżka 50% dla emeryta, oznacza stałe pomniejszanie ilości kasy w związku, każdego roku. SKąd ma się brać więcej kasy? Gdyby jeszcze ZG myślał po menadżersku.
Jak więc rozwiązać problem 'demograficzny'? Trzeba reform, cięć. Bez tego zabraknie kasy na podstawowe rzeczy. Zaś wyższa co roku składka i jednocześnie coraz gorsze wody, będą tylko odstraszać. Dlatego trzeba czegoś więcej, trzeba osiągnąć bilans dodatni, obecnie jest ujemny. Właśnie jedną z dróg do poprawy sytuacji jest zwiększenie przeżywalności wypuszczanych ryb, dbanie o nie. Po to właśnie podbierak ewentualnie mata. Kilka takich 'małych' rzeczy, i zamiast się cofać, zaczniemy iść do przodu.
Panowie, wiele osób ma do mnie jakieś pretensje, posądza mnie od bicia piany, poprzez ściemnianie po kręcenie własnych biznesów , ale ja naprawdę szukam drogi wyjścia. NIe wiem czy widzicie to tak wyraźnie jak ja, ale wg mnie zapadamy się coraz bardziej. Ryby się nie pojawią nagle w cudowny sposób. Aby były, trzeba zacząć działać, zrezygnować z jednego i drugiego przywileju. Bo bez tego będzie jeszcze gorzej, może się okazać, że w wielu miejscach zabraknie japońca nawet czy małego leszcza. Bo przecież jeszcze może być gorzej!