Witajcie serdecznie,
jako że od 20 lat łowie na feeder i zawsze była to drgająca szczytówka i zestaw gruntowy to mam pewne przemyślenia. Widzę, śledzę zresztą jak my wszyscy na forum, że wędkarstwo feederowe staje się bardzo popularne i obecnie prawie każdy kolega/koleżanka po kiju nawet Ci lubiący spining czy nawet muche (tak muche!!!) ma w swojej szafie ukryty jeden skromny zestaw do 200 zł na metgode. Z małą rezerwą a może się spodoba jak będzie okazja wyskoczę. I większość łapie bakcyla. Kiedyś nad brzegiem w mojej okolicy byli typowi spiningowcy,rasowi karpiarze i wyczynowi spławikowcy a obecnie? Ten kto nie ma pomysłu na siebie chwyta za metode. Trochę to dziwne, że nie ma już typowych znawców danych metod, tylko każdy skacze dziedzinami raz na tą metode raz na tą. Ja od zawsze gruntowiec często samotny nad wodą (inni latali ze spławikiem i blachą) nie miał z kim pogadać. Teraz to inne metody odchodzą do lamusa, pozostają pasjonaci a sklepy zalewane są metodą. Nawet mój sąsiad, który o rybach wie tyle co ja o systemach operacyjnych NASA chce ze mną jechać na ryby bo naczytał się o metodzie i idzie... Wiem, że łowiska są dla wszystkich, wędkarstwo jest dla wszystkich ale zanika jakaś tradycja i takie przekazywanie umiejętności z pokolenie na pokolenie bo przecież jest metoda, która sprawdza się wszystkim i wszędzie (oczywiście generalizuje ale tak z grubsza ujmując).
Druga sprawa to taka, że dochodzę do wniosku, że to nasze feederowanie i ta nasza genialna methoda to takie lekkie karpiarstwo. Widzę sam po moim sprzęcie jak przeszedł potężną rewolucje i pytania które się często pojawiają w pomocy doborze sprzętu: ,,Czy ta wędka będzie odpowiednia na dane rybki, głownie karpik". Kiedyś feeder i jego niesamowita drgająca szczytówka, która aż unosiła duszę jak drgała delikatnie służyła do pięknych płoci, wspaniałych linów i okazałych leszczy gdzieś w pasach trzcin. Obecnie prawie wszystko opiera się na kulkach proteionowych czy to mini czy 12 mm różnie. Używane dambelsy to nic innego jak walcowata kulka a więc znowu karpie. Kiedyś odpowiednie maskowanie zestawów, stosowanie rurek termokurczliwych, haczyków z włosem i innymi rozumowanie było proste kulka to karp, karp to wędka o odpowiednim lbs, rodpod, tripod, buzzbary i sygnalizatory, namiot i kaweczka i czekamy -> czekamy cieszymy się przyrodą. Teraz szybko, aktywnie, skutecznie. Zaciera się ta cienka granica pomiędzy metodami które kiedyś były szlachetne, teraz stają się mieszane i właściwie nie wiadomo co.
Wiadomo, że każdy etap dziedziny to ewolucja związana z normalnym postępem, że naśladujemy nowe technologie, rozwiązania bezpośrednio od zawodowców, że to musi iść na przód, że wiadomą rzeczą jest, że nie zostaniemy na początku etapu gdzie były płatki owsiane, kukurydza i sprężyna.
Jak dla mnie widząc karpiarza samo przez siebie mówiło, że to człowiek mający dobry drogi sprzęt, niezawodne sprawdzone zestawy, doskonałe wyczucie i naprawdę bogate doświadczenie.
Widząc spławikowca to czuła wędka, cienkie żyłki, przypon wiązany samodzielnie i swoja ulubiona paleta spławików i gotowość do zacięcia w każdej chwili.
Teraz śledzę te wszystkie kanały, magazyny i pisma również te zagraniczne i widzę z jakim rozpędem to wszystko idzie, nie wiem może moje wcześniejsze spostrzeżenia nie były aktualne z duchem czasu, może i nie miałem dostępu i sam dostęp do wiadomości i nowości z zagranicy nie był tak szybki i możliwy i to ja byłem daleko za murzynami.
Też Wam się wydaje, że to wszystko trochę się pomieszało i że feeder to lekkie karpiowanie?
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie.