W moim otoczeniu już chyba wszyscy wiedzą, że łowię i nie biorę.
Czasem, sporadycznie, jakiś karpik "handlówka" jedzie ze mną do domu, może ze 4-5 szt na cały rok. Zresztą i tak go nie konsumuję. Nie lubię jakoś. Drapieżne ryby smaczniejsze, ale jest ich na tyle mało w moich wodach, że nie mam sumienia ich brać, a nawet poławiać

Przyznam, że niektóre osoby próbują urządzać sobie drwiny. Bardzo się jednak dziwią, gdy przytłoczone zostaną ogromem argumentów z mojej strony. Wiele osób zaczyna mi wręcz przytakiwać. Ryb jest mało, coraz mniej, nie ma stad, które mogą się mnożyć na potęgę, jedzenie jest tańsze i łatwiejsze do zdobycia, lepiej iść do sklepu po żarcie niż jechać na ryby, kupować sprzęty i zanęty, za parę lat może być poważny problem by pokazać własnemu dziecku karasia, lina albo szczupaka - to są jedne z wielu punktów

Dość skutecznych punktów.
Zjawisko dość ciekawe, takie postrzeganie nas jak dziwaków. Wynika jednak chyba z braku edukacji, z braku wiedzy na ten temat, co też Lucjan odkrył i wielokrotnie podkreśla.