Dżamukka - byłem w fabryce Drennana. Każdy kołowrotek z Chin jest sprawdzany przez fachowca - który kręcąc korbką od razu wyczuwa czy praca jest dobra czy zła, sprawdza kabłąt itp. Jeżeli cokolwiek jest nie tak - kręcioł idzie na bok, do poprawki. Właściciel mówił, że połowa kołowrotków jest do poprawy. Oni sami część z nich naprawiają (kolejne osoby robia to bazując na częściach z innych kręciołów), natomiast około 10% wraca do Chin. Co dobre - dostałem do ręki kołowrotek i Peter Drennan zapytał mnie czy czuję cos nieprawidłowego w pracy tego kołowrotka (wziął go z kupki po jednej ze stron). Powiedziałem szczerze, że nie wyczuwam nic złego. A tu sie okazało, że kołowrotek ma cos nie tak z łożyskiem i wymaga poprawki

Ten od kręcenia korbką musi mieć takie czucie w rękach...

Pytanie czy tak robi firma Mistrall?

To jest właśnie róznica u dobrych firm, że nie puszczą wszystkiego na rynek. Sam byłem pod wrażeniem takiego podejścia. Peter Drennan powiedział, że to on narzucił takie mocne normy - i, że Chińczykom nie można ufać, bo nie są w stanie produkować na słowo dobrych rzeczy. teraz dostaje o wiele lepszy towar, bo skośnoocy dostawali go zbyt dużo z powrotem. Może ich 'wychował'?

Zastanawiałem się tez nad monotonią takiej pracy. Wyjmujesz kołowrotek z pudełka, kręcisz korbką, otwierasz kabłąk - odkładasz zapakowany na lewo lub prawo. Bierzesz następny kołowrotek... I tak 8 godzin!

BTW - jeżeli Mistrall nie ma takiego systemu - to może mieć 30-40% kołowrotków ze złą praca lub jakimis defektami...