Każdy z Was ma sporo racji i ciężko mi się jednoznacznie opowiedzieć za którąś ze stron: likwidować PZW lub reformować PZW.
Przykre są takie tematy, niedobrze że na ten temat trafiłem
Polskie piekiełko się kłania, zebrać kasę od ogółu, złożyć w zamian obietnicę bez pokrycia i kraść ile się da.
Ja nie mam 75 lat na karku i mądrzejszy od radia nie jestem. Swoje jednak widziałem i słyszałem.
Leśnicy, służba zdrowia, policja, strażacy, urzędnicy miejscy, spółdzielnie itd. Machloje, przekręty, fałszowanie papierów... Gdzie tylko państwowa kasa czy posada, tudzież spółdzielcza, zebrana od sporej grupy ludzi...
Mnie jakoś nie dziwi taka afera zarybieniowa. Skala procederu jest zastanawiająca, jeśli pomnożymy takie szwindle razy ilość lat i ilość zarybień w skali kraju, to wynikiem będą niezłe fortuny. Pewnie znajdą się obrońcy, powiedzą że to tylko jednostkowy przypadek. Ok, może tak.
Zastanawia mnie jednak, dlaczego aktualnie termin i godzina zarybienia są ściśle tajne?

Jako mały chłopak byłem kilka razy z ojcem na zarybieniu wód PZW. Obwieszczono wszem i wobec kiedy, gdzie i co. Teraz nie można tego zrobić i wymyśla się na to setki powodów, zarybienia są "tajne".
Z mojej perspektywy, czy te PZW padnie czy nie, to nic się nie zmieni.
Będę jeździł i tułał się tam, gdzie są ryby i są emocje. Nie twierdzę, że wszystkie wody związku to pustynia, i nie wszystkie w moich okolicach to studnie. Dobre brania i spotkania z ładną rybą są na tyle rzadkie i na tyle przypadkowe, że nie mam w zasadzie na nie szans, łowiąc w weekendy, z marszu.
Więc dla mnie ten twór może paść. Dla wielu z Was to zgroza, bo macie w okolicy przyzwoite wody, gdzie można połowić, gdzie można liczyć na brania.
Co taki upadek spowoduje? Jeśli przyjdą źli rybacy i wszystko rozkradną, to i tak ja tego nie odczuję, łowiąc nadal na komercjach czy stowarzyszeniu. Światełkiem w tunelu mogliby być nowi właściciele wód, a nóż postanowią wykorzystać wody pod kątem turystyki i wędkarstwa.
Chcecie uzdrawiać PZW? Ok. Tylko jak?
Ci, którzy mają najwięcej do stracenia, są nie do ruszenia i nie do obalenia. W ostateczności sprytnym zagraniem wpakują na stołek swojego poplecznika i nie zmieni się nic.