To jest Polska i podejście 'chłopka-roztropka' do tematu, czyli żywemu nie przepuścić. Jako, że jest to woda ogólna, panuje zasada 'bierz bo inny zabierze' oraz 'złap, nie wypuść'. To podejście to nawyk, porównać można do zachowań ludzi co byli w obozie koncentracyjnym, i po kątach w domu chowali chleb na 'wypadek, gdyby...'.
To co mnie przeraża to fakt, że nie próbuje się przełamać tego nawyku w Polsce. Praktycznie żaden wędkarz, mając swój staw, nie zachowywałby się tak jak na wodzie PZW, myślałby o rybach, kombinował jak mieć je większe, zdrowsze. I nie chodzi wcale o zabieranie na posiłek. Bo u nas połowa ryb wcale nie trafia na stół od razu. W Polsce jest typowe zabieranie dla zasad które opisałem wyżej. Nie jedzie się na ryby aby zaserwować jedną sztukę na obiad, a resztę połowu uwolnić, u nas trzeba zabrać wszystko, rozdać, zapełnić zamrażarkę (którą często żona po kryjomu uwalnia od rybiego 'balastu'), jeść 'na chama' - czyli po prostu żreć ryby bo się je złowiło, nie dlatego, że się ma ochotę.
Męczy mnie to podejście. Ostatnio obserwuję, jak Polacy zaczynają coraz bardziej atakować Wałęsę. To człowiek z wieloma wadami, i kilka grzechów popełnił, za młodu coś tam współpracował. Traz robi się z niego wielkiego zdrajcę, który był kukłą w ręku komunistów, który nie ma żadnych zasług. Zapomina się, że w Polsce bezkrwawo skończyły się czasy realnego socjalizmu, że wyprowadzono wojska sowieckie w bardzo sprawny sposób. Wałęsa znika z kart historii, pojawiają się tam za to ludzie, których zasługi w porównaniu z nim są po prostu żadne. I nie chodzi mi wcale o polityczne upodobania, ale po prostu o prawdę, o uznanie czyichś zasług, przy zrozumieniu, że były i czyny 'gorsze'. Polacy potrafią się tak zapatrzyć w jedno, mieć takie klapki na oczach, że jest to po prostu szokujące. Bo nie mieliśmy żadnych bohaterów narodowych, co nie mieli słabych momentów, począwszy od Mieszka I po Piłsudskiego, Sikorskiego, Jana Pawła II... To bardzo dziwne, bo dla mnie pokazuje, że wyłącza się logiczne myślenie, zostawiając skostniałe, wyrachowane, często szkodliwe dla 'nosiciela' poglądy. Ludzie po prostu nie myślą, na dodatek nie szanują się wzajemnie, w ich poglądach zaś brakuje po prostu logiki, i... No właśnie - myślenia o bardzo ważnej rzeczy dla narodu - jaką jest
wspólne dobro. Dobro nas wszystkich - czyli coś, co powoduje, że wszyscy zyskują. U nas jednak jest zbyt wiele zazdrości i zawiści, nie szanuje się innych, w tym ludzi o innych poglądach. Dlatego Wałęsę niszczy się, bo 'jak to może być, że taki koleś osiągnął tyle, ja jestem lepszy'.
I podobnie jest z wędkarstwem u nas. Typowy Polak nie chce przyjąć do wiadomości, że ryb może zabraknąć, że pewne gatunki mogą wymierać, zanikać, że nie da się brać 'ile się udżwignie', bo się po prostu wybije to co pływa. Ci ludzie nie chcą zrozumieć, że tarło naturalne to ma być główny sposób na dobrobyt wód (czyli, że trzeba chronić duże osobniki), że szczególna ochroną należy darzyć drapieżnika. Nagle niby mądrzy ludzie stają się po prostu głusi, zamknięci na wiedzę, tepi niczym człowiek pierwotny, który kierował się instynktem. Dla nich nie ma wspólnego dobra, jest wspólny cel - jak najwięcej złowić i zabrać, zeżreć, rozdać. Co najlepsze - ci ludzie sami już widzą jak fatalnie jest, jaką kupę zrobili we własne gacie. Wielu jednak dalej uważa, że to inni są winni. Mnie zastanawia, czy oni naprawdę tak myślą? Bo to nie jest mówienie, że PZW nie pozwala zabierać. Teraz nie ma czego zabierać!
Niestety, to Polska
Jednak nie wolno się poddawać, tylko trzeba działać, bo samo się nie zrobi