Jeżeli PZW ma robić kontrolne odłowy to biada rybom

Oczywiście, że należy wody kontrolować. Rejestry to jedno, natomiast zobaczyć co w wodzie pływa, zbadać jakąś rybę - to co innego. To jest normalne i nie trzeba nawet o tym wspominać. Niestety jak PZW mówi o odłowach kontrolnych, to strach się bać, bo wiadomo co się za tym kryje...
Jeżeli chodzi o skarłowaciałe płocie i leszcze, to drapieżnik pomoże. Ale w polskich realiach nie ma szans aby to zadziałało, bo wędkarze nie uszanują tego, będą łowić szczupaka aby zeżreć, i tyle. W nosie będą mieli ustalenia, cele, równowagę. Dlatego w takim przypadku odłowienie drobnicy ma sens. Ewentualnie można znieść wymiar ochronny (to jest obowiązek w takim wypadku - ichtiolog okręgowy powinien o tym wiedzieć) i prosić kotleciarzy o 'pomoc'. Ryby szybko znikną i po roku, dwóch będzie można wprowadzić wymiary na nowo. Gorzej z tymi co przyzwyczaili się do mielonych z ryb

W danym ekosystemie, jeżeli dany gatunek wystepuje w nadmiarze, to drapieżnik też się rozwija mocniej, składa więcej jaj, rodzi się więcej młodych. Szybko dochodzi do stanu równowagi. Niestety w polskich realiach jest to praktycznie niewykonalne, chyba , że na wiekszych zbiornikach. Na mniejszych wystarczy okres od 1 maja do 15 go, aby populację szczupaka zmniejszyć o 70-80%. I cały projekt na marne. Właśnie górne wymiary ochronne mają sens. Ale tu o szczupaka trzeba umieć też zadbać. Poziom wiedzy jest katastrofalny w tym względzie, co zresztą pokazał doskonale Youtuber nr 1 w Polsce w swoich filmach. Począwszy od łowienia w okresie ochronnym po obchodzenie się z rybą, na dodatek nie widział on w tym nic złego.
Dlatego regulacji pogłowia małej ryby drapieżnikiem na wodach PZW nie uważam za skutecza metodę. Zmiana przepisów i kontrole częstsze niż raz na tydzień mogłyby w tym pomóc, ale wiadomo jak jest. Niestety, czesto po odłowieniu małych rybek okazuje się, że już nic nie bierze...

Ja pamiętam czasy, gdzie woda 'dawała' wiele, bo zasoby wydawały się wrećz nieograniczone. Starsi wędkarze maja chba własnie taka blokadę - bo postrzegają rzeczywistośc przez pryzmat lat 80tych lub 90 tych. A jest juz prawie wszędzie tak, że 'jak nie posiejesz, nie zbierzesz'. Niby proste. Ale skoro ZG tego nie rozumie, redaktorzy Wiadomości Wędkarskich też (oni zabijają bo nie pastwią się nad rybami, nie są sadystami) to jak wymagać tego od szarego wędkarza?
Ech, trzeba edukować wędkarzy... Niestety większość wyznaje zasadę,'po mnie choćby i potop' i nie interesuje ich przyszłość danej wody, słowa zaś takie jak równowaga biologiczna, zdrowy ekosystem, są niezrozumiałe, jak dla Murzyna język węgierski.