No to pogratulować!

Są ryby - to najważniejsze...
Wczorajk z Marcinem, Grzeskiem i Piotrem (Peter54 na forum) wybralismy sie na Tamizę, na grudniowa zasiadkę. Ciśnienie wysokie, wiatr do 26 km/h (aczkolwiek ciepły) nie rozpieszczały - na dodatek rzeka podniosła się i była bardzo szybka, co utrudniało łowienie.
Od poczatku nic sie nie działo, ryby nie żerowały - i Marcin który zapuścił się ze spinningiem na rekonesans upewnił nas w tym, bo nie mial żadnego kontaktu z rybą ( a jak szczupły i okoń nie gryzą - to ciężko z innymi rybami również). Dopiero pod koniec dnia zaczęło sie cos dziać. Piotr którey twierdził, że ma branie spotkał się z naszymi żartami (byliśmy pewni, że to zaczep i holuje gałąź) wyciągnął leszcza 58 cm. Dodało nam to otuchy bo juz mieliśmy sie zwijać - a i ryba zaczęła powoli interersowac się przynetą... Miałem kilka ładnych brań - łowiłem używając dwóch dendroben na włosie i koszyka... Na spławiku też coś brało i po małym kiełbiu coś większego pięknie zawalczyło. Już widziałem paski i czerwone płetwy wielkiego okonia - ale niestety - byl to... węgorz

Całkiem ładny, myślę, że miał ponad kilogram. Po jakimś czasie Grzesiek wyciagnął podobnego u siebie na feedera. I to w sumie byłoby na tyle. Miałem jeszcze dwa mniejsze okonie...
Ryba zaczęła brac tak naprawdę po 15tej dopiero, wcześniej cichuteńko... Ważne, że nie wróciło się o kiju tym razem!

Piotr z leszczem 58 cm (ponad 3 kg wagi). Strasznie blady, ciekawe czy zmienia barwę na zimę... 
Grzesiek z węgorzem...
Mój węgorz... Okazało się że ma stary hak w pysku, już rozpuszczający się, z kawałem żylki. Uwolniliśmy go z tego - tym razem popłynął z hakiem maggot nr 14 z Drennana
Portret piotrowego leszcza...