Ostatnio mój kompan od karpiowych zasiadek został zaproszony na 2-dniowe karpiowe łowy przez znajomego karpiarza z Warszawy.
Ów karpiarz oprowadził mojego kumpla po paru niewielkich wodach położonych kilka kilometrów od Warszawy. Były to małe wody (do 10 ha) PZW oraz wody "dzikie", na których można łowić bez żadnego zezwolenia. Mój kolega jest pod wrażeniem rybności tych wód oraz małej presji wędkarskiej.
W czasie 2-dniowej zasiadki miał 9 brań karpi od kilku do kilkunastu kilogramów. Mówi, że taki wynik ciężko jest uzyskać na wodach naszego katowickiego okręgu. Poza tym presja na śląsku jest o wiele większa, a tam nie było w ogóle wędkarzy. Miejscowy karpiarz mówił, że w tych wodach jest dużo karpi, również takich > 20 kg.
Informacje są jednak nieco sprzeczne. Z jednej bowiem strony wędkarze spacerowicze odwiedzający obozowisko kolegi byli przekonani o braku ryb w tym akwenie i często słyszał pytania: "No i co, pewnie nic nie bierze?", "Jak brania, pewnie bryndza?". Z drugiej strony organizator zasiadki zapewniał, że w tych wodach jest dużo ryb. Duże karpie, piękne złote karasie, pełno sandaczy po 60-80 cm. Był też jeden wędkarz łowiący na odległosciówkę, który wprawdzie wyciągał spore ilości leszczy po 30 cm, ale mówił, że złowił też lina 55 cm.
Koledze bardzo spodobały się tamtejsze wody i nawet rozważa częstsze weekendowe wyprawy. Dziwi się, dlaczego wędkarze z tego kręgu narzekają na kiepskie wody i dlaczego łowią na komercjach. Miejscowy wędkarz zareklamował mu także Jezioro Wilanowskie, które ponoć jest również bardzo rybne.
Ja nigdy w tych rejonach nie łowiłem. Inny jednak obraz malował mi się w głowie po relacjach kolegów z Warszawy i okolic.
Ciekaw jestem, jak jest naprawdę.