Lucjan dobrze się czyta to co napisałeś, masz wiele racji i wg mnie doskonale wypunktowałeś konieczne reformy ale ja niestety nadal jestem pesymistą. Skąd wziąć tych młodych rozsądnych i energicznych działaczy ?
Młodzi ludzie z głową na karku pracują zawodowo, mają rodziny i trudno im znaleźć trochę wolnego czasu aby nad wodę wyskoczyć. Działacze są to emeryci bo tylko oni mają czas na dodatkowe obowiązki. Potrzebne są zmiany rewolucyjne a nie ewolucyjne a tego trudno się po nich spodziewać. No chyba że zajdzie coś co potężnie potrząśnie całym związkiem. Jeśli tak się nie stanie to będą zachodzić kosmetyczne zmiany a związek umrze na uwiąd starczy niestety.....
Wiesiek, to co napisałeś to też bardzo słuszne rzeczy, ode mnie

Ja staram się być optymistą, stąd moje patrzenie na PZW

Mieszkam w kraju, gdzie związek wędkarski w 100% działa dla potrzeb wędkarzy i po to, aby było im lepiej. Nie ma nawet mowy aby ktoś kręcił jakieś lody , i zasiadał w zarządzie spółki rybackiej będąc prezesem okręgu i wiceprezesem związku, takie rzeczy tylko u nas, lub na jakieś Białorusi.
Faktycznie, ludzi z głowa brak, dlatego opowiadam się za modelem gdzie kluby rządzą się same, zaś ZG pomaga im chroniąc je prawnie, wspierając wiedzą i doświadczeniem, bez wciskania 'swojego'. Powinno się zrezygnować całkowićie z ośrodków zarybieniowych PZW, pozwalniać połowę działaczy. Zamiast okręgów wg starego podziału województw powinny być okręgi wg nowego podziału administracyjnego. Koła posiadałyby 60% wód około, resztą opiekowałby się okręg. Ktoś płacący za okręg tylko, miałby do dyspozycji wody okręgu, zaś za przynależność do koła płaciłoby się ekstra. Można należeć do jednego, dwóch, pięciu... Płacisz i należysz. W ten sposób koła staja się jakby oddzielnymi stowarzyszeniami w ramach jednego związku (obecnie można należeć do jednego koła tylko!). Koniec z wolna amerykanką, zaczęłoby się dbanie o wody i przede wszystkim konkurencyjność. Byłyby koła no kill, koła gdzie kładzie się nacisk na karpia itd. Ludzie sami decydowaliby gdzie chcą należeć, w ramach PZW.
Prezes PZW i ZG pełniliby funkcje całkiem inne. Nie byłoby takich kosztów, bo okręgi działałyby niezależnie mocno, więc pozostałoby dbanie o całość, i najważniejsze - dbanie o interesy wędkarzy, walka o wszelkie przywileje i stan posiadania na poziomie prawnym, więc byliby to nasi przedstawiciele. Powinni bronić wód i wytaczać sprawy trucicielom, tworzyć nowe strategie, projekty zmian w prawie, lobbować. To jest rola prezesa i członków zarządu, nie zaś kombinowanie jak zarobić więcej z rybaczenia, jak dojechać tych co krzyczą i chcą zmian

Uważam, że przebudowa na wzór modelu brytyjskiego jest najsłuszniejsza. Tam wędkarstwo bowiem jest bardzo mocne i ma ugruntowana pozycję, jest wspierane przez państwo i ogólnie działa bardzo sprawnie. O wody się dba i ich pilnuje, aczkolwiek zdecydowana większość obowiązków jest po stronie klubów właśnie.
Tak więc powinniśmy mieć jakiś program na 'całość'. Nie tylko na tworzenie wód 'no kill' czy też wprowadzanie górnych wymiarów ochronnych. Ludzi wędkujących będzie ubywać, ale za to wędkarze będą mogli wydać więcej, jeżeli będą szły za tym odpowiednie zmiany i coraz lepsze warunki na łowiskach. Obecnie PZW pomaga wszelkiej maści wodom komercyjnym, które są bardzo 'kontrastowe'. Zaś wody stowarzyszeń to nie jest łatwa rzecz. Jakoś nie ma wielu doniesień o pięknych rybach z takich łowisk, o jakiś rekordach. Bo zanim się jakies wody 'zbuduje', mija sporo czasu. A łatwo o błędy, o jakieś nieszczęśliwe wypadki. Jeżeli PZW będzie stowarzyszeniem lokalnych kół, z wodami okręgowymi i z pomocą jaką daje taki wspólny system, to wtedy łatwiej o budowanie rybnych łowisk. Na ten przykład można opracować system prowadzenia danych łowisk, i wtedy jest to tanie... Do tego należy współpracować z ichtiologami. Bo oni mogą wprowadzać poprawki do operatów. My wędkarze musimy się stać równorzędnym partnerem polskich naukowców rybackich, oni musza dojrzeć wielkie możliwości jakie im możemy dać. Wędkarstwo w Polsce może przeżyć wielki rozkwit, mamy ku temu wciąż dobre warunki, możemy uczyć się z błędów popełnianych przez innych, sami ich nie popełniając.