Poprzedni sezon skończyłem 31 grudnia. Wyskoczyłem ze spławikiem na kanał. Skończył się jednym jazgarzem

W lutym tego roku pierwszy raz próbowałem spinning i szukanie troci (jedno branie kelta, jeden okonek i kilka zerwanych przynęt - norma).
Koniec obecnego sezonu jeszcze u mnie nie nastąpił: spinning, ciągłe uczenie się i trenowanie.
O ile lód nie skuje rzek typu górskiego, to od 1 stycznia 2018 (wykorzystać zaległy urlop) znowu spróbuje z trociami i łososiami. Jak będzie skute lodem, to lipa z wędkowaniem, ale jest w chacie tyle do nadrobienia, że masakra.
PS. Deprecha jesienno-zimowa jest i tak.