Skip to main content

Zakaz spinningowania na londyńskim odcinku rzeki Lea

  • Utworzono

Na skutek działalności kłusowniczej \'spinningistów\' na rzece Lea w Londynie wprowadzono zakaz...

Wiele klubów wędkarskich w UK ma kłopot z kłusownikami – i nie jest w stanie patrolować wystarczająco często brzegów swoich wód. Niestety – jest to problem…W ostatnim numerze Angling Times natknąłem się na informację odnośnie decyzji, jaką podjął w związku z tym Lea Anglers Club z Londynu.

Okazuje  się, że na całym odcinku rzeki Lea, którą ten się ‘opiekuje’ – nie będzie można spinningować z wykupionym dziennym pozwoleniem. Od Tottenham Lock aż do Romney Marsh – spinning będzie możliwy tylko dla członków klubu.

Władze klubu kontrolującego 10 kilometrowy odcinek rzeki miały wiele problemów z kłusownikami, zabierającymi szczupaki i okonie. Zastosowali więc dość mocne ‘zabezpieczenia’. Prawdopodobnie chodzi o to, aby pewne osoby, które  nigdy nie zostałyby do klubu przyjęte, nie mogły korzystać z łowiska. Mowa o kłusownikach oczywiście… Nie chodzi tu raczej o Anglików… Mam nadzieję, że klub nie ma problemów i nigdy nie będzie miał z przyznawanieniem członkostwa Polakom ;)

Śmiesznym jest to, że za rok płaci się tam zaledwie… 15 funtów!

Normalną praktyką w UK jest kupowanie dziennych pozwoleń na brzegu danego łowiska. Nie trzeba mieć pozwolenia - w czasie wędkowania powinien pojawić się bailiff, czyli osoba pobierająca opłaty - i od niej kupuje się takzwany 'day ticket'. Jeżeli nie ma 'poborcy' - wtedy się nie płaci...

W przypadku spinningistów często trudno wyegzekwować pieniądze, gdyż przemieszczają się oni i rzadko kiedy długo są nad wodą w jednym miejscu.. Oczywiście prościej też jest 'kłusować' - kontroli bailiffów nigdy nie ma wiele (zazwyczaj raz w ciągu dnia). Dlatego londyński klub wprowadził takie zasady. Niema się co czarować, że osobnicy z którymi mieli problem - są imigrantami. Mam nadzieję, że nie z Polski! wink