Skip to main content

Górne wymiary ochronne są złe - czyli konferencja na Rybomanii 2015

  • Utworzono

Górne wymiary ochronne są złe? Czyli jak PZW robi konferencję na Rybomanii 2015...

Kolejna Rybomania to niestety następny film zrobiony przez PZW, tym razem jest to relacja z konferencji o tematyce ‘Czy wprowadzać górne wymiary ochronne dla ryb’. Jak przystało, prowadzącym jest człowiek związany z Zarządem Głównym PZW, dokładnie zaś jego skrzydła propagandowego – Wiadomości Wędkarskich - redaktor Józef Wróblewski. Już sama formuła mnie poruszyła, ponieważ sprytnie nie dotarto do sedna rzeczy. Właśnie pytania i sugestie osoby prowadzącej – redaktora Wróblewskiego, były źle dobrane, kierujące rozmowę na niewłaściwe tory, doprowadzające do wysnucia niezbyt słusznych wniosków. Bo okazało się, że górne wymiary ochronne są w większości przypadków złe!

 

 

Może zacznę od tego, że idea wprowadzenia górnych wymiarów ochronnych nie jest pomysłem jakiś nawiedzonych osób. To nic innego, jak prosta recepta na fatalny stan wód, w których ryb nie ma, lub jest ich bardzo mało, i trzeba je chronić. Czyli mowa o wodach PZW rzecz jasna. Ochrona dużych osobników to gwarancja naturalnego tarła najsilniejszych ryb, lepszej samoregulacji (wpływ drapieżników) jak też większa szansa na udany wędkarsko połów.

Sam  przedstawiciel PZW, prezes okręgu poznańskiego, Jerzy Musiał, jasno dał do zrozumienia, że nie rozumie nowoczesnego wędkarstwa, i specjalistą wędkarskim nie jest, jeżeli już to rybackim. Bzdury o holowanych okazach, co to giną w wodzie, zalegając na dnie wprawiły mnie w osłupienie. Tak myślą chyba Ci, co nigdy ryb nie wypuścili i opowiadają jakieś zasłyszane klechdy albo bajania. Nie jest to dziwne, bo od razu widać, że taka osoba nie przebywa raczej w towarzystwie wędkarzy łowiących i wypuszczających ryby… Jeżeli się jest na dodatek ichtiologiem, to powstają poważne wątpliwości co do samego uzyskania dyplomu lub stopnia posiadanej wiedzy. Zapewniam, że w UK, kraju, w którym ryby się wypuszcza, nikt nie wpadłby na snucie takich dyrdymałów. Ryby przeżywają, nieliczne wyjątki tylko potwierdzają ten fakt! I wie o tym każdy wędkarz, żaden naukowy tytuł nie jest do tego potrzebny.

Prezes Musiał dodał, że wypuszczanie ryb to też swojego rodzaju znęcanie się nad nimi. Szok! Co za ludzie kierują PZW? Strażnicy sumienia i moralności się znaleźli!

 

Wypuszczając takie ryby, okazuję się być w mniemaniu co niektórych sadystą... Chyba dobrze mi z tym! wink

 

Kolejni rozmówcy to już inny wymiar wypowiedzi, aczkolwiek są oni często przekierowywani na niewłaściwe tory dyskusji. Interesująca jest wypowiedź Piotra Kondratowicza, ichtiologa, dotycząca amura. Osiągając duże rozmiary ta ryba wywiera niekorzystny wpływ na zbiorniki wodne, czyniąc warunki życia innych gatunków, rodzimych – ciężkimi. Pożerając 25 kg biomasy dziennie, 20 kilowy amur produkuje olbrzymie ilości azotanów, zmieniających bardzo specyfikę łowiska. Dlatego tutaj wymiar górny uważa on za pozbawiony sensu. I nie sposób się nie zgodzić z jego rozumowaniem. Ale nie o takie górne wymiary w Polsce przecież chodzi…

Skupię się na tym, co najważniejsze. Sprytnie poprowadzona dyskusja, prowadzona przez redaktora Wróblewskiego, doprowadziła do sformułowania wniosku, że wymiary górne raczej są niewskazane i mogą zaszkodzić polskim wodom. I tutaj mnie krew zalała! Bo jak można tak prowadzić konferencję? To nie plenum KC partii, na którym pierwszy sekretarz zawsze miał rację! Bo oczywistą rzeczą jest, że nie można wprowadzić jednakowych wymiarów wszędzie, trzeba dopasować je do specyfiki danego zbiornika! Nie mówi się o wymiarach górnych dla tołpyg i amurów, ale dla ryb ‘najpotrzebniejszych’ – szczupaków, sandaczy, okoni, linów, węgorzy itd!

Górne wymiary muszą dotyczyć ryb rodzimych, poszczególnych gatunków (takiego jelca lub wzdręgę można pominąć), głównie zaś drapieżników. Jest to niezmiernie ważne, aby wody mogły się same regulować. Aby dominowało naturalne tarło przeżyciowe, i aby wędkarsko  miały coś do zaoferowania. Bo zazwyczaj z tym kiepsko.

Nie poruszono problemu coraz większych zarybień, i pogarszającej się z tym sytuacji w polskich wodach. Nie połączono faktu występowania dużych ilości drobnicy, źle wpływającej na zbiorniki wodne (zakwity, karłowacenie), z coraz mniejszą ilością drapieżników i koniecznością ich ochrony, czego jednym ze sposobów jest zasada ‘no kill’, zmniejszenie limitów wagowych, okresów ochronnych lub właśnie wprowadzenie górnych wymiarów ochronnych.

To właśnie one mają ograniczyć skalę zabierania ryb z łowiska. Niestety – PZW pomimo pseudonaukowej pogadanki, nie jest jakoś w stanie wytłumaczyć, dlaczego ich wody są w tak fatalnym stanie. W takim właśnie kontekście należało prowadzić dyskusję! Bo na pytanie, czy dany zbiornik zyska na tym, że drapieżniki dostaną odpowiednie wymiary górne (ustalone dla tej wody właśnie) – nie widzę możliwości, aby padła odpowiedź, że nie zyskają. Oczywiście można dywagować, czy szczupak z sandaczem to dobra kombinacja, lub czy sum jest dobry lub nie… Problem jednak polega na tym, że skoro dana woda jest przełowiona, to trudno o jakieś lepsze plany naprawcze. Górne wymiary to i tak półśrodek! W takim UK nie ma żadnych górnych wymiarów, bo ryby się wypuszcza – i pilnuje, aby zbiornik sam się regulował. Natomiast, jeżeli jakieś gatunki się zabiera – wtedy najlepiej robić to z umiarem (Szwecja na przykład) lub tak, aby pewien ‘rdzeń’ pozostał – czyli właśnie te najstarsze, najsilniejsze, i produkujące najwięcej ikry osobniki. Dla wędkarzy zaś najbardziej cenne. I to właśnie jest potrzebne u nas.

Nie trafia do mnie argumentacja, że górne wymiary są złe, bo dużo kulek proteinowych trafia do wody i ryby rosną zbyt szybko. Problemem są gatunki inwazyjne, które wprowadza się do zbiorników. Bo jeżeli ktoś wpuści tonę karpia i zabroni ich odławiać, to wodę kilkuhektarową całkowicie one zdominują i zdegradują. Pozbawią roślinności, przez co mało innych gatunków będzie miało odpowiednie warunki do rozwoju dla siebie, woda zaś stanie się mętna i brudna.

Wymiary górne maja dotyczyć sytuacji, gdy dany zbiornik jest prowadzony i kontrolowany w odpowiedni sposób. Bez tego wszelkie rozważania są pozbawione sensu.

Weźmy takiego lina. Nie wyobrażam sobie, aby ktoś mógłby wysnuć jakąś teorię, w której udowadniałby, że górne wymiary ochronne dla tej ryby zaszkodzą wodnemu ekosystemowi. Jest to nasza rodzima ryba, i nie wyrządzi ona żadnej szkody, nikomu. Może wodne ślimaki lub inne skorupiaki to odczują bardziej. Jeżeli nagle okazałoby się, że linów 50+ cm jest tak wiele, że wszystko zjadły – to można by pomyśleć o jakiś działaniach prewencyjnych. Jednak bądźmy rozsądni. Nic takiego się nie wydarzy! Linowa populacja ustali się sama na danym poziomie, wariactwa nie będzie. Szczupak w tym skutecznie dopomoże. Podobnie może być z płocią, leszczem… To, czego potrzeba to naturalnej równowagi. Podstawą normalności są drapieżniki, zwłaszcza te większe.

Tych wypowiedzi, pochodzących od pozostałych uczestników, popierających górne wymiary, redaktor Wróblewski w jakiś sposób nie ‘ciągnął’. Co to za frazesy w podsumowaniu, że ‘drapieżniki są ważne’?  To wie chyba każdy wędkarz! Jakoś recepty na poprawę sytuacji od władz PZW nie ma. Przepraszam, mają plan naprawczy na zaporówkach. Rybaków!

Redaktor Wróblewski wspomina jeszcze o tym, że te stare ryby nie walczą tak dobrze jak te młodsze, sugerując, że nie dają tym samy radości z ich złowienia. Dla mnie nie liczy się wcale siła, z jaką napina się kij lub długość amortyzatora, jaką wyciągnie mi z tyczki walcząca duża ryba. Nie liczę z zegarkiem w ręku czasu, jaki zabiera mi hol ryby. Nie o to tu chodzi!  Takie sugestie ze strony prowadzącego są absolutnie nie na miejscu i wskazują na tendencyjność całej pseudokonferencji. Czyli co, zabranie takiego szczupaka, co ma ponad 120 centymetrów jest słuszne? Bo nie walczy jak ‘90tka’? Pomyłujte hospodyne!

 

 

Ten lin dał mi masę radości, bez roztrząsania czy walczył wystarczająco zaciekle czy tez nie.

 

Jeszcze raz stwierdzam – górne wymiary ochronne są potrzebne, może nie dla wszystkich gatunków, ale przede wszystkim dla drapieżników, nie mogą być też takie same na wszystkich wodach. Dylemat jaki widzę, to górne wymiary dla gatunków obcych, w tym amura i  karpia. Tutaj można dyskutować… Według mnie warto pokusić się o kontrolowanie liczby ‘potworów’, aby np. takiego amura nie było zbyt dużo. Zamiast zarybienia 200 kg jak to robi PZW (w przypadku przykładowego 10 hektarowego zbiornika), lepiej jest wpuścić np. 10 sztuk o wadze 5 kilogramów – i zakazać ich zabierania całkowicie. Wiadomo, że jest 10 amurów – i temat znika. Dla wędkarzy jest atrakcja, woda zaś zniesie bez szwanku jarzmo azjatyckiego intruza. Podobnie z karpiem – zamiast wielkich ilości małych kroczków każdego roku, można wpuścić odpowiednią ilość większych osobników. I o nie dbać. Zaś ryby jakie powinny dominować, to leszcz, lin, karaś pospolity, w rzekach dochodzi kleń, boleń czy brzana. Do tego niech będzie węgorz i cała gama drapieżników, przy czym sum mógłby lub musiałby być monitorowany.

Jeżeli ktoś jest fanem karpi w przedziale 1-5 kilogramów – to powinien jechać na łowisko komercyjne. Bo większe wody PZW mają być naturalne jak najbardziej, ewentualne gatunki nie rodzime, ale atrakcyjne wędkarsko, powinny być dobierane tak, aby zadowolić fanów danej ryby jednocześnie nie zmieniając specyfiki danego łowiska, a jeżeli już to nieznacznie, w granicach rozsądku. Oczywiście w przypadku mniejszych stawów można wprowadzać większe ilości karpia, tworząc swojego rodzaju łowiska specjalne…

Tak więc kolejny raz, PZW odwróciło ‘kota ogonem’. Zrobić konferencję w tym temacie to był kiepski pomysł, raczej aby mieć pretekst do odsunięcia kolejnych postulatów o wprowadzenie jakże potrzebnych zmian. Według  mnie, w celowy sposób pokazano ideę wprowadzenia górnych wymiarów ochronnych jako niewłaściwą. To trochę jakby pacjent był ciężko chory,  i zamiast go leczyć, prowadzi się rozmowy o tym czy dany sposób kuracji jest wystarczająco skuteczny, nie robiąc nic w międzyczasie. Całe szczęście, że większość decyzji podejmować będą same okręgi. Jednak ziarno propagandy sadzone przez ZG PZW rośnie… Wychodzi na to, że nie znający się na niczym wędkarze żądają złych dla wód i ryb rzeczy. Fachowcy z PZW i IRŚ zaś z tytułami ichtiologów, twierdzący, że większe ryby nie przeżywają holu, strzegą wód i okazów, wiedząc co dobre. Pozostaje tylko kwestia – dlaczego nie ma ryb?

Kończąc - zadam pytanie.  Jeżeli ryb byłoby mnóstwo, czy ktoś żądałby górnych wymiarów ochronnych? Oczywiście, że nie. Dlatego przedstawienie tego w takim wymiarze lub kontekście jak zrobiono to na konferencji, podczas ostatniej Rybomanii, jest nie na miejscu. Redaktorom Wiadomości Wędkarskich radziłbym raczej, aby skupić się na tym, aby ich pismo nie przynosiło strat ( poniekąd pokrywanych z wędkarskich pieniędzy). Lepiej poświęcić się konkretnej działalności prowędkarskiej, najlepiej bez propagandy, pseudokonferencji oraz bzdur o tym, że ryby nie przeżywają holu. Bo takie rzeczy pasują do czasopisma, ale o tytule Wiadomości Rybackie.

Świat idzie naprzód, natomiast Polska stoi w miejscu, przynajmniej, jeżeli chodzi o organizację wędkarstwa.  Właśnie dzięki takim ‘starym wyjadaczom’ jak WY Panowie, czy to z Wiadomości Wędkarskich, czy też Zarządu Głównego PZW. Póki co, my wędkarze dla Was też nie przewidujemy górnych wymiarów ochronnych. Przydałyby się raczej odłowy sieciowe - starej  nomenklatury, byle szybko!

 

Jeżeli chcesz skomentować ten artykuł na forum, kliknij ten link -   http://splawikigrunt.pl/forum/index.php?topic=896.msg19402#msg19402