Skip to main content

Rejestry połowów - sposób na większe zarybienia!

  • Utworzono

Czy rzeczywiście rejestry połowów niczego nie dają? A może właśnie z nich skorzystać?

Wielu wędkarzy uznaje rejestry połowów za coś zbędnego i absolutnie niepotrzebnego. Konieczność wpisywania łowiska, daty i każdej złowionej, zabieranej ryby w niektórych warunkach jest przecież trudne i problematyczne.

To fakt, wędkarstwo wzbogacone o taką rzecz nie jest często niczym miłym i przyjemnym. Ale myśląc logicznie – jest to coś, co w wielkim stopniu pozwala na  zachowanie równowagi biologicznej i na podstawie czego określa się ilość ryb, jaka została odłowiona z danej wody, oraz ile jej trzeba wprowadzić z powrotem w postaci zarybień. Statystycy analizują dane z tych rejestrów, wyliczają szacunkowe odłowy i na ich podstawie planują zarybienia na kolejny sezon.

No i właśnie! Zarybienia! Jak wielu wędkarzy uważa, że zarybienia są prowadzone na niewystarczającym poziomie? Praktycznie większość! A czy wszyscy oddają rejestry połowów, i czy są one wypełnione rzetelnie? Chyba nie muszę odpowiadać na to pytanie!

 

Wszystkie okręgi prowadzą rejestracje połowów. To często na ich podstawie ustala się wielkość zarybień na przyszły sezon...

 

Postulowałem już tutaj i na innych forach, aby w rejestrach połowów wpisywać jak najwięcej ryb.
Wielu ludzi sądzi, że rejestry te są wyrzucane do śmieci. Ale tak nie jest, gdyż jest to wymóg, jaki nakłada państwo na danego użytkownika dzierżawiącego wodę – w tym przypadku PZW.
Stąd też wpisywanie większej ilości "złowionych" ryb powinno dla nas wędkarzy skutkować korzyścią w postaci lepszych zarybień.

Nawet jeśli by przyjąć założenie, że rejestry nie są analizowane lub zarybienia od nich nie zależą, to co nam szkodzi powpisywać "trochę" rybek do rejestru? A skoro nie zaszkodzi, a może pomóc, to dlaczego tego nie zrobić?

Z analiz wynika, że wiele rejestrów oddawanych jest pustych lub źle wypełnionych. Wiele też jest nieoddanych.
Skarbnik danego koła pilnuje, żeby jego członkowie oddawali stare rejestry podczas opłaty na nowy rok. Ale co w przypadku dodatkowych zezwoleń, które wędkarze wykupują sobie sami na inne okręgi? Skarbnik koła nie posiada wiedzy na ten temat.
Często dowiaduję się, że moi koledzy nie oddali w ogóle rejestrów (zezwoleń) wykupionych poza macierzystym kołem (np. w kasie okręgu). Być może zmieni się to wkrótce, gdyż NIK, po kontroli na wodach województwa warmińsko-mazurskiego, zwrócił uwagę na ten problem – i PZW wystosować powinno ostrzejsze środki niż kara w wysokości 10 PLN, do tych, którzy nie prowadzą lub nie oddają prawidłowo wypełnionego rejestru.

Tak więc apeluję do kolegów – zawyżajmy ilość złowionych ryb! Przede wszystkim wpisujmy drapieżniki, których wodom brakuje, jak również rodzime ryby, takie jak lin, karaś pospolity, kleń, brzana, sum, ryby „wód górskich”. Pamiętajmy, że na wielu wodach ichtiolog PZW wie ile wprowadzono karpi – i jeżeli okaże się, że odłowiono więcej niż wpuszczono – podda w wątpliwość rzetelność rejestrów. Jednak ilości szczupaków, sandaczy, okoni czy linów nie jest w stanie zmierzyć dokładnie, bo nie wie ile tak naprawdę tych ryb pochodzić może z tarła naturalnego (karp, amur w naszych wodach prawie wcale się nie wycierają).

Dodatkowe wpisywanie więc, powinno przyczynić się do zwiększenia zarybień właśnie tymi gatunkami! Pamiętajmy oczywiście o limitach połowu – niech nie będą to informacje aż tak bardzo przesadzone – ważne, aby rejestr wyglądał „naturalnie”. Jeżeli każdy z nas doda przykładowo 20 szczupaków, 20 linów, 20 sandaczy do swoich połowów – to robi się już ciekawa liczba, mnożona przez 100 członków z danego okręgu – sprawia, że mamy 2000 szczupaków, 2000 linów i 2000 sandaczy!

I wtedy PZW ma orzech do zgryzienia, gdyż powinno zarybić odpowiednim ułamkiem danego gatunku, odłowionym w danym łowisku! I zamiast 50 kilogramów lina lub 100 kilogramów szczupaka, będzie musiało wprowadzić np. dwa razy więcej tej ryby.

Mnie rejestry też  denerwują, ale skoro już je mamy, to dlaczego ich nie użyć z korzyścią dla nas?

 

Tabela z jednego z rejestrów - z pełnym wykazem złowionych ryb na danym zbiorniku. Te dane mnożone są przez pewien współczynnik, związany z ilością oddanych rejestrów, jak też z ich prawidłowym wypełnieniem, Dane są wykorzystywane do określania zarybienia na przyszły rok. Wypełniajmy więc rejestry!

 

Oczywiście ktoś mógłby powiedzieć, że zachwieje to równowagę w danej wodzie – ale bądźmy realistami. Na pewno to nie zaszkodzi! Ryb i tak jest z roku na rok coraz mniej lub są one relatywnie mniejsze. Większe zarybienia mogą spowodować, że dane okręgi, nie chcąc zwiększać nakładów na zarybianie, wprowadzą górne wymiary ochronne i ograniczą ilości ryb, które można zabrać z łowiska. Czyli na pewno nie zaszkodzimy nikomu takim działaniem – może za wyjątkiem kogoś z Zarządu Głównego, a wręcz przyspieszymy potrzebne zmiany!

Mam też pomysł, aby każdy z nas wpisał na oddzielną kartkę papieru swoje uwagi dotyczące danych wód objętych zezwoleniem, kierowane do ichtiologa. Może ktoś to przeczyta? Na pewno nie zaszkodzi!
Uwagi takie można wpisać również w samym rejestrze (zezwoleniu) pod ostatnim dokonanym wpisem.

Mam już kilka przygotowanych:

Do ichtiologa!
Zbiornik nr 123 (XYZ) - epidemia skarłowaciałego leszcza!

Do ichtiologa!
Zbiornik nr 123 (XYZ) - poza skarłowaciałą płocią w zbiorniku nie ma ryby!

Przecież doskonale wiemy, że w wielu przypadkach PZW nie zajmuje się danymi wodami w wystarczającym stopniu – i nie ma pełnych informacji o tym, co w nich tak naprawdę pływa. Dlaczego im nie pomóc? To my na nich łowimy a nie ichtiolog – to w naszym interesie jest, aby były jak najbardziej atrakcyjne wędkarsko!

Mam nadzieję, że zareagujecie koledzy pozytywnie na ten artykuł i na propozycje małych zmian w rejestrach. Nie mamy wielkich możliwości wpływania na decyzje Zarządu Głównego PZW lub też na to jak kreuje się sposób na gospodarkę wodami w naszym kraju – tutaj jednak możemy coś zmienić, po cichu… Jednego jestem pewien - na pewno gorzej nie będzie!

Autor: M. G.