Skip to main content

Jesienne karasie na tyczkę: Milton Lake - 18.11.2014

  • Utworzono

Milton Lake i tyczka, na listopadowej sesji.

Milton Lake jest łowiskiem zmiennym i może hojnie obdarzać rybami, jak też i nie… Na pewno od pażdziernika i nadejścia chłodów staje się trudną wodą – i wcale nie jest czymś niespotykanym wrócić do domu o kiju …

Jako, że rzeki nie pozwalały na łowienie – gdyż wezbrały i niosły z sobą masę liści, opcja zimowego wędkowania w Dorking wydawała się całkiem rozsądna. Lubię tam łowić o każdej porze – poprzeczka jest ustawiona dość wysoko w zimnych miesiącach i pozwala się 'sprawdzić'.

Tym razem postanowiłem łowić tyczką, co daje mi możliwość lepszej prezentacji przynęty i użycia cieńszych żyłek, przyponów i stosowania mniejszych haków. Na obydwu zestawach miałem żyłkę główną 0.13 mm zaś przypony to było 0.12 mm i haki Kamasan B911 nr 18 i 20, tak więc maleństwa… Spławiki – to 0.3 grama i 0.5 grama.

Na początek wybrałem dwa miejsca, w których postanowiłem łowić – jedno niedaleko trzcin – płytsze, które powinno się nagrzewać szybko w porannym słońcu, i drugie – na otwartej wodzie. Łowiłem dwoma długościami – przy trzcinach na 8,5 metra, zaś na otwartej wodzie na 10 metrach. Zmieszałem zanętę koloru czerwonego z ziemią firmy Górek, aby zmniejszyć jej ‘kaloryczność’ – i sprasowanymi wałkami nęciłem cały czas. Miejsce na otwartej wodzie zanęciłem wstępnie kilkoma kulami zanęty zmieszanymi z siekaną dendrobeną.

Nie lubię nęcić dużymi ilościami, gdyż mając kubeczek zanętowy na końcu topa, procę – wolę stale donęcać używając taktyki ‘mało i często’. Zwłaszcza zimą jest to skuteczne – nie stosuję ochotki ani dżokersa - stąd takie podejście.

Podstawą przynętową miały być białe robaki – jak na to łowisko w kolorze czerwonym. Nęciłem nimi, zaś na haku używałem przygotowanych wcześniej, doprawionych kurkumą. W odwodzie miałem pellety – które mogły się cieszyć popularnością. Ciepła jesień sprawiła w tym roku, że wszystko było możliwe!

Początek sesji był dość pomyślny. Na miejscówce przy trzcinach, po kilku małych okoniach delikatne branie dało pięknego karasia. Co ciekawe, wziął na pellet ekspander. Niestety, była to jedna sztuka…

 

Piękny listopadowy karaś z Milton Lake

 

Okonie w przedziale 10-15 cm okazywały się najczęstszą zdobyczą, trudno było mi znaleźć te większe, a liczyłem, że garbusy sporych rozmiarów pojawią się (a są tam i duże).

Po kilku godzinach na koncie miałem kilka karasi i masę okoni. Miejsce przy trzcinach było lepsze, jednak z czasem na otwartej wodzie pojawiało się coraz więcej ryb. Spięło mi się coś większego, wszystko na pojedynczego białego robaka.

Jak to zawsze bywa – łowiłem tyczką podnosząc, co chwilę zestaw do góry. Prowokuje to ryby do brania – i przynęta wygląda jakby właśnie spadła na dno. Donęcałem skromnymi ilościami białych, pelletów i konopi – dosłownie po 5-8 białych… Brania były cały czas – jednak głównie dzięki małym okoniom.

Dopiero po godzinie 14 tej udało mi się złowić płoć (ponad 20 cm) – wyglądało na to, że grupuje się ona gdzieś w środku łowiska i niechętnie podpływa bliżej brzegu. Pod koniec sesji większe ryby ruszyły na żer i udało mi się złowić kilka dużych karasi i pięknego, jesiennego lina.

Ciężko wypracowany prosiaczek...

Wynik sesji to 10 karasi, jeden lin, jedna płoć i kilkadziesiat małych okoni. Całkiem niezły rezultat, nie mogłem narzekać na brak ryb – a o tej porze roku jest z tym ciężko… Obydwa miejsca spisywały się dobrze – ciągłe nęcenie sprawiało, że ryba była wciąż w tych okolicach. Z przynęt zdecydowanie lepszym okazał się biały robak, pellet dał dwa karasie tylko i chyba nie będę go używal przez najbliższe kilka miesięcy. Można na pewno go stosować – jednak nie da tylu ryb, co ‘maggot’. Zadziwiający był brak płoci – i nie wiem czy nie jest to spowodowane mniejszą aktywnością tego gatunku w tej okolicy łowiska. Woda nie była na tyle czysta, aby żyłki, których używałem mogły je płoszyć. Cóż – trzeba będzie poszukać odpowiedzi na to pytanie na następnej sesji!