Skip to main content

Płoć i karp: jesienne Bonds Lake - 6.11.2014

  • Utworzono

Wyprawa na gruba płoc i karpia. Sesja ze sporą dozą frustracji, ale upór dał efekty...

Tego dnia moim celem było łowisko Bonds Lake w Dorking. Rzeki po ulewnych deszczach nie zachęcają na razie do łowienia i trzeba czekać na spokojniejszą wodę – nie ma to jak właśnie ‘poczekać’ na takim łowisku.

Bonds Lake to miejsce gdzie złowiłem ponad rok temu wiele dużych płoci, w tym kolosa 41 cm. Płoć ta miała prawie 3 lb, czyli niecałe półtorej kilograma i była naprawdę wielka. W tym roku nie udawało mi się złowić żadnej tutaj powyżej 30 cm – i wraz z chłodniejszą pogodą miałem zamiar właśnie spróbować się dobrać do tych dużych ‘redfinów’.

Łowiłem klasycznie jak dla mnie o tej porze roku – pickerem i wagglerem. Po zanęceniu konopiami i kilkoma wałkami zanęty zacząłem sesję na ‘spławiku’. Do gruntu zaś użyłem ‘torebek herbaty’ z pelletami – licząc, że świetnie mi się sprawdzą.

Niestety starannie dobrane miejsce, w kącie łowiska, zostało oblężone… Akurat czterech wędkarzy, którzy pojawili się od momentu jak rozpocząłem łowienie, usiadło obok mnie. Odcięli mnie od wyspy, przy której chciałem łowić, i ograniczyli drastycznie moje pole manewru. Cały mój misterny plan nęcenia wziął w łeb…

Mówi się trudno! Szukałem pickerem karpia na otwartej wodzie – ale nie miałem wskazań na szczytówce. Dopiero po kilku rzutach miałem lekkie puknięcia, na pewnym dystansie, około 10 metrów od wyspy – i tam lokowałem zestaw. Spławik natomiast przeżywal atak okoni. Sztuki od 10 do 15 cm weszły w nęcone białymi i konopiami łowisko i nic większego się nie pojawiało, w tym żadna płoć.

Wędkarz łowiący obok rozmawia często ze mną (spotykamy się w Dorking często – on łowi tam prawie codziennie) – i powiedział mi, że jego miejsce to karpiowy pewniak – i, że przy wyspie ma on efekty. Właśnie tam gdzie chciałem łowić! Po jakimś czasie rzeczywiście miał brania i pierwszy karp wylądował u niego w podbieraku.

W tym czasie byłem świadkiem niesamowitego zdarzenia. Jeden z wędkarzy naprzeciwko mnie, łowił feederem, ale w dziwny sposób, bo wędkę kładł na ziemi. Siedział z 2 metry od niej, kiedy miał branie. Zerwał się z krzesełka (dlaczego siedział tak daleko?)… i wywinał orła na mokrym pomoście. Karp tym czasem wciągnął wędkę do wody! Ku mojemu zdziwieniu, korkowa rękojeść sprawiła, że kij nie poszedł na dno – tylko unosił się na wodzie. Poturbowany upadkiem wędkarz zdążył chwycić w ostatniej chwili za koniec dolnika,  i uratował swojego kija w ten sposób. Nawet wyholował tego karpia! Cóż, na rybach trzeba być czujnym ‘jak ważka w locie’!

 

 

Czerwona strzałka pokazuje miejsce gdze łowił wędkarz obok (ten z 8 karpiami) - zielona zaś moje miejsce (dorzucałem do wyspy z większego kąta) .Krzak nie dawał możliwości lokowania zestawu blisko brzegu - i jeden podajnik na nim zostawiłem...

 

Po trzech godzinach bez karpi i płoci  zacząłem się frustrować. Wszyscy dookoła mnie łowili karpie – a ja na moim okrojonym kawałku nic oprócz okoni. Analiza wyników sąsiadów wymusiła na mnie zmianę taktyki.  Spławikiem zacząłem łowić bliżej brzegu, pod krzakiem, zaś feedera przezbroiłem na Metodę i lokowalem zestaw jak blisko wyspy  się dało.

Nowe podejście dało efekty – i na matchówce zameldował się piękny karpik. Testowałem wciąż wędkę Drennana i przyznam, że Matchówka Red Range świetnie dawała sobie radę, jakkolwiek hol trwał około 8 minut. Metoda po jakimś czasie też ‘ożyła’ – i kolejny karp wylądował w podbieraku.

Do końca już sesji udało mi się dobrze łowić, a pomyskleć, że bliski już byłem spakowania się i pojechania do domu – oglądanie jak wszyscy dookoła łowią strasznie mnie dołowało. Nie wolno się poddawać!

Wynik sesji to sześć karpi, masa małych okoni i kilka płoci. Trzy karpie na matchówke i trzy na feedera. Okazało się, że ryba wciąż świetnie reagowała na większe ilości pokarmu – i pokazało to, że warto mieć ze sobą termometr – aby badać temperaturę wody!

 

 

Pięknej urody listopadowy karp.

 

Ostatniego karpia na matchówce w ramach testów łowiłem ‘na szybko’ mocno holując i dawając rybie mniej pola. Okazało się, ze takie podejście skróciło hol do niecałych trzech minut! Zamiast 8-10 poprzednio! Tak więc ,o ile mamy solidny zestaw (żyłka główna Drennan Supplex 0.18 i przypon 0.13 z hakiem nr 16 Kamasan B911 – tak  łowiłem wagglerem) – to można z rybami do 4 kilo powalczyć ‘ostro’ – warunkiem jest kij typu Match, którego ‘miękka’ praca amortyzuje mocniejsze zrywy silnej ryby.

Tylko mój sąsiad po prawej złowił więcej karpi ode mnie (7-8) – sesja więc nie była do końca taka nieudana na jaką się zanosiło. Pellety i zanęta wciąż działają idealnie – mimo zaawansowanej jesieni (listopad). Niestety nie było ani jednej płoci powyżej 30 cm. Jest to o tyle dziwne, że nikt na tym łowisku ich nie łowił (aczkolwiek celem większości jest tutaj karp), choć kilku wędkarzy łowiło delikatniej spławikiem.

Na pewno pojawie się tam jeszcze w grudniu – aby spróbować szczęścia z czerwonookimi ślicznotkami…

 

 

Ja i karp...

 

 

Jesień...