Skip to main content

Steve Ringer - kilka spostrzeżeń fachowca w roku 2014

  • Utworzono

Steve Ringer to prawdziwy wędkarski guru. Tutaj kilka jego cennych obserwacji...

Steve Ringer to jeden z najzdolniejszych wędkarzy gruntowo-spławikowych, indywidualny i drużynowy mistrz świata w gruncie z roku 2014. Choć łowi głównie na łowiskach komercyjnych wyczynowo – jego wiedza i umiejetności są olbrzymie, co pozwoliło mu na zajęcie pierwszego miejsca chociażby w WalterLand Masters na Węgrzech, zawodach spławikowych (więcej: Waterland Masters 2014 - znowu bez Polaków).

W ostatnim numerze Anging Times Steve dzieli się kilkoma rzeczami, które były istotne w osiagnięciu dobrych rezultatów i spowodowały jegosukces w roku 2014. Myślę, że warto pokazać kilka z nich, ponieważ jest to parę tych właśnie ‘trików’, dzięki którym możemy łowić wyśmienicie a nie słabo lub przeciętnie…

A więc na Węgrzech – podpatrywał on Willa Raisona (który zajął tam indywidualnie czwarta lokatę), który nęcił kulami ziemi i dżokersa. Will – utytułowany zawodnik – rzucal kule z zegarmisrzowską wręcz precyzją, dokładnie też w to miejsce posyłał swój zestaw. Wcześniej Steve nie był aż tak dokładny – pozwalał na lekki rozrzut zanęty, jak też zestawu. Po wprowadzeniu poprawek wyniki z przeciętnych stały się rewelacyjne. Rybą którą łowiono głównie na łowisku WaterLand był karaś, który jest bardzo wybrednym zwierzęciem. Podobnie żeruje F1, często też karp złowisk komercyjnych (który trafia z powrotem do wody i staje się podejrzliwy).

Co zatem było tak ważną zmianą? Otóż, chodzi o sposób, w jaki ryby żerują. Rozrzucenie zanęty, nawet białych robaków, kilkunastu pelletów – powoduje, że karaś, karp i hybryda F1 (inne ryby też tak mogą się zachowywać) zaczyna się ‘kręcić’ w nęconym miejscu – i może się przyglądać lub też badać na swój sposób przynęty. Często podejrzane zostawia, nie podejmując ich z dna – skupia się na tych bezpieczniejszych. Przy dokładniejszym nęceniu nie ma takiej możliwości i brania są o wiele częstsze i skuteczniejsze.

Wydawałoby się, że to oczywiste – ale ilu z nas tak łowi? Sam nie jestem (lub nie byłem) aż tak dokładny! W przypadku łowienia wagglerem ma to bardzo duże znaczenie. Warto na pewno ćwiczyć dokładność – zarówno w nęceniu jak też i posyłaniu zestawu w to samo miejsce . Jak dla mnie jest to kolejna rzecz, która sprawia, że tyczka może być najskuteczniejszą ‘bronią’  – ponieważ da się nią łowić z wielką precyzją, jeżeli chodzi o posyłanie zanety i zestawu. Przy łowieiu matchówką – na pewno warto poświęcac czas na podnoszeniu swoich umiejetności – zarówno w zarzucaniu z dużą celnością – jak też w jak najdokładniejszym nęceniu procą. Tutaj obydwie te rzeczy będą wpływać na większą ilość brań i łowionych ryb.

Na pewno przy łowieniu batem można ćwiczyć precyzję. Rzucanie kamieniami na koniec sesji, w jedno miejsce, wagą zbliżonymi do kul, wcale nie jest takie ‘głupie’. Pewna ręka i wyćwiczone ruchy pozwolą na umieszczenie kul dokładnie tam gdzie chcemy…

Kolejna z ciekawych rzeczy – to doświadczenie z z Inniscarry – Mistrzostw Świata w 2014 roku. Na irlandzkim jeziorze, dość głębokim, zmierzyły się ekipy z wielu krajów. Łowisko obfiowało przede wszystkim w płoć, małego leszcza i hybrydy tych gatunków. Trzeba było się dopasować tak, aby łowić jak największe sztuki, łowienie szybkościowe nie dawało wagowo dobrych rezultatów.

A więc Anglicy na treningach wpierw szukali odległości i głębokości, na której znajduje się ‘największa’ ryba. Zakładając ciężarek 28 gramowy (1 oz) i licząc do 12 – zestaw lądował na głębokości, na której przebywała większa płoć, i i większe z leszczyków, plus bonusowe duże leszcze. Kolejną rzeczą była zanęta. Wydawać by się mogło, że tutaj chodzi o jej skład – i dodawanie różnego rodzjau tajemniczych składników. Jak się okazuje, liczyła się jej wilgotność. Miks typowy, robiący ładną chmurę – dawał brania mniejszych ryb – na dodatek wiele z nich było ‘pustych’. Przemoczenie miksu spowodowało, że przestawał on smużyć i rozsypywał się na dnie. W ten sposób większa ryba pewnie żerowała dając pewne brania. Anglicy łowili mniej ryb, niż co niektóre zespoły – jednak zdecydowanie większe. To podejście dało im pewne pierwsze miejsce, praktycznie można mówić o zdeklasyfikowaniu rywali.

 

Te medale mówią same za siebie. Podwójny laur - indywidualne i drużynowe Mistrzostwo Świata w gruncie w 2014 roku. Tak łowią najlepsi z najlepszych.

 

Jest to bardzo cenna uwaga. Wielu z nas może upatrywać przyczyn braku brań lub ich małej ilości w tym, że miks jest zły, przynęta nie taka, lub w słabym łowisku. Jednak szukanie ryb, tych większych – i eksperymentowanie z sama wilgotnością miksu może dać zaskakującą zmianę w wynikach. Oczywiście nie oznacza to, że za każdym razem na danym miejscu należy kilka godzin testować – ale na pewno warto eksperymentować, zwłaszcza jeżeli łowimy często w jednym miejscu. Bo taka mała rzecz jak wilgotność miksu – może decydować o powodzeniu lub jego braku. Tak więc na słabych sesjach zwłaszcza warto ‘pogłówkować’ – co można zmienić i czy da się rybe podejść lepiej!

Ostatnią z rzeczy, o których napiszę jest łowienie na kilku ‘liniach’ i ich odpowiednia pielęgnacja. Wielu wedkarzy łowi w jednym miejscu – które nęci zazwyczaj kulami zanęty, może dodając ‘robactwa’… Na wielu łowiskach jednak, zwłaszcza tych komercyjnych, może to dać gorsze efekty. Dlatego na takich zawodach neci się kilka miejsc (tzw. linii). Na przykład możemy lowić wagglerem na 20 metrach i z gruntu na 40. Opcji oczywiście jest mnóstwo.

To, o czym pisał Anglik, to sposób, w jaki korzystac z dwóch takich miejsc. Na jednych zawodach wylosował pozycję, która była pewniakiem, jeżeli chodzi o łowienie ciężkim wagglerem na dłuższym dystansie (była tam jakaś wyspa lub inna rzecz, przy której trzymały się ryby). Logiczną rzeczą byłoby, więc nęcenie tego miejsca i łowienie właśnie tam. Tak też Steve zrobił. Jednak po jakimś czasie i złowieniu trzech karpi – brania ustały. W ruch poszła, więc krótka linia ‘tyczkowa’ – blisko brzegu. W tak nęconych miejscach Steve ustanowił swoisty harmonogram. Dwie ryby na pewnej dłuższej linii – po czym przerzucał się na linię krótką (obydwa miejsca oczywiście stale nęcił) z której korzystał około pięciu minut. Po tym czasie powracal do spokojnej ‘długiej’ linii i znowu łowił dwie ryby… W ten sposób uzyskał świetne tempo i łowił regularnie – w ostatniej godzinie łowiąc najwięcej, już tylko na dłuższej linii. Złowił on ogólnie 35 ryb, a wynik nie bylby większy niż 15 ryb, gdyby stosowal taktyke nęcenia jednego miejsca lub łowienia na dwóch – ale po 30-40 minut. Dało mu to pewną pierwszą pozycje w jego sektorze.

Świetnie to pokazuje – jak można skutecznie łowić necąc odpowiednio kilka miejsc – dając im jednocześnie odpocząć. Trzeba się napracować i często je zmieniać miejsca, ale jak widać warto. Ryby po wejściu w zanętę często ploszą się podczas holu – i mogą się odsunąć na dłuższy czas w inną część zbiornika, co gorsza – do sąsiada. Sprytne donęcanie i wyławianie kilku z jednego miejsca tak, aby nie ‘spalić’ miejscówki – daje rewelacyjne efekty. Oczywiście jest to taktyka głównie na wody rybne, co w polskim wydaniu oznacza wodą komercyjną, lecz nie oznacza to wcale, że nie musimy łowić skutecznie i tam!

Mam nadzieję, że uda mi się wkrótce napisac jeszcze więcej o obserwacjach i spostrzeżeniach utytułowanych wędkarzy. Czasami maleńki szczegół może sprawić, że nasze wyniki zmienią się diametralnie. Jedno jest pewne. Warto kombinować! wink

 

Jeżeli chcesz skomentować lub wypowiedzieć się na temat artykułu - zapraszam do dyskusji na forum tutaj