Skip to main content

Zatrucie Warty - bezradność polskich służb

  • Utworzono

Niedawno wstrząsnął lekko wędkarskim światem w Polsce news o zatruciu wody rzeki Warty. Niestety zginęło dużo ryb, pięknych okazów... Były brzany mające 80 cm, wielkie leszcze, płocie. Jest to wielka strata i tragedia - zwłaszcza dla lokalnych wędkarzy.

Po raz kolejny jednak zdumiało mnie nieprzygotowanie polskich służb do tego typu wydarzeń. Wzywa sie policję, straż miejską, straż pożarną... Trochę to jak do porodu wzywać kowala!

Takie masowe śnięcie ryb nie zdarzyło się po raz pierwszy oczywiście. Oprócz zatruć, spowodowanych zrzutem ścieków lub substancji trujących, mają miejsce tak zwane przyduchy, gdzie ryby duszą się z powodu braku tlenu. Nie tylko latem się one zdarzają, zimą również.

Zastanawia mnie, dlaczego w Polsce nie posiadamy specjalistycznego sprzętu, dzięki któremu można ratować ryby? Dlaczego nie posiadać specjalnych wozów, które zaopatrzone byłyby w pompy z czystą wodą (strażacy używają detergentów do gaszenia pożarów, dokładniej miesza się je z wodą - są one zabójcze dla organizmów wodnych, stąd ich pompy mogą być często 'skażone'), baseny do przeładowywania ryb, odpowiednie sieci, wielkie podbieraki, stroje pozwalające wchodzić do wody (zimnej lub skażonej). Nie jest to żadna utopia - w UK takie jednostki ratownictwa są, i świetnie się sprawdzają!

Jeżeli jako wędkarze możemy utracić setki tysięcy złotych w rybach, to czy nie warto mieć zabezpieczenie w postaci takich wozów? Przecież ich utrzymaniem mogłyby się zająć okręgi, lub też okręgi wchodzące w skład województw (okręgów wędkarskich jest tyle ile województw przed nowym podziałem administracyjnym). Przecież pieniądze są, okręgi wcale nie narzekają na brak środków! Przecież taniej jest zabezpieczać niż leczyć! Na dodatek przy wypadkach tego typu, truciciel powinien oprócz srogiej kary finansowej, zostać obciążony kosztami udziału takich wozów ratownictwa w operacji ratowniczej.

Może warto tę sprawę nagłośnić? Sam pamiętam sytuację, o której opowiadali mi znajomi, gdzie masa ryb z kiku zbiorników w pewnej miejscowości, zdechła na skutek przyduchy. Zabrakło sprzętu, fachowego doradztwa i samej chęci...


Jednostka szybkiego reagowania w akcji...

Niestety, w Polsce ryb się nie szanuje. PZW zwala odpowiedzialność na RZGW, twierdząc, że jest tylko dzierżawcą, RZGW odbija piłeczkę. A ryby zdychają! A może Państwowy Inspektorat Środowiska powinien być zaopatrzony odpowiednio?

Pomyślmy o tym, bo tak byc nie może! Żyjemy w XXI wieku, i ratowanie ryb powinno byc obowiązkiem moralnym wszystkich obywateli, jak też i naszym wędkarskim!

W UK przy tego typu sytuacjach, jednostki ratownictwa, współdziałając z wędkarzami, potrafią bardzo szybko odłowić żywe ryby, straty często nie są duże. Jeżeli dołożyć do tego bardzo wysoką wykrywalność (truciciel zazwyczaj zostaje odnaleziony) i ostre wyroki, które zasadza sąd (grzywny sięgają setek tysięcy funtów) - rybostan daje się odbudować, są na to środki, często zostają jeszcze fundusze na inne rzeczy. W Polsce zostaje ubytek, którego nie sposób zapełnić przez wiele lat.