Czy okręg koszaliński PZW zbankrutuje?
- Utworzono
O ciekawej sprawie doniósł jeden z forumowiczów. Otóż okazuje się, że okręg koszaliński PZW może... przestać istnieć! Przeczytaj tutaj!
W skrócie – okręg koszaliński nie wywiązywał się z obowiązku zarybiania rzek Wieprzy i Parsęty, przez co Regionalny Zakład Gospodarki Wodnej wypowiedział mu umowę. To oznacza jedno – zakaz wędkowania na tych wodach!
I teraz – są to rzeki, które słyną z troci, i na nich wielu wędkarzy rozpoczyna sezon, łowiąc już od 1 stycznia. Jednak teraz nie mogą tego robić. Jako, że wielu wędkarzy mieszka niedaleko morza, to mogą oni w takim wypadku zrezygnować z opłacenia składki na rok 2016, a to oznacza brak funduszy i kolejne zerwane umowy na innych wodach. Podmiotem tutaj jest okręg PZW, nie samo PZW – tak więc może dojść do sytuacji, gdzie sam okręg po prostu zbankrutuje. A więc ich wody pójdą do przetargu – i wygrać go wcale nie będzie musiało PZW – w formie jakiegoś następcy (przejmującym może być sąsiedni okręg), tylko inni startujący! A to znowu może oznaczać, że łowiska trafią w prywatne ręce, i nie będzie można na nich łowić korzystając ze składek PZW. Dodatkowo za ponad 2 mln złotych, zmodernizowany został ośrodek hodowlano-zarybieniowy w Liśnicy pod Białogardem, z którego to ryby miały zarybiać wyżej wspomniane rzeki. Jest on spłacany obecnie, kwota kredytu jest spora, dodatkowo są zobowiązania unijne, bo część środków pochodziła z UE właśnie. Czy te pieniądze zostały wyrzucone w błoto?
Czarny scenariusz nie jest wcale taki nieprawdopodobny. Po prostu RZGW musi robić to, co do niego należy. Ryby w wodach są własnością państwa, i podstawą oddania jakieś wody do dzierżawy jest działanie zgodne z operatem, które nakazuje zarybianie co roku odpowiednią ilością określonych gatunków. Jeżeli zarybień nie ma, wtedy narusza się ichtiofaunę zbiornika, gdyż zabiera się ryby wyjaławiając wodę. Oznacza to, że dbanie o wodę to pilnowanie dzierżawcy i kontrolowanie go, czy wypełnia swoje obowiązki. RZGW działa słusznie, i wędkarze nie mogą mieć żadnych tutaj pretensji, zawalił ktoś z władz okręgu.
Pytanie, które się pojawia, to dlaczego doszło do takich rzeczy? Jak to jest, że na zebraniach rocznych, lub jakiś podsumowaniach, nie wykazywano problemów, jakie ma okręg? Przecież powinni co roku zdawać relację z tego jak prowadzona jest działalność, jak się gospodaruje środkami, jak wyglądają odpowiednie rzeczy! Zarówno sami wędkarze powinni wiedzieć, co robi okręg, do którego wpłacają składki, Zarząd Główny PZW również powinien ich monitorować, bo to część składowa związku przecież! Czy ktoś fałszował dane, rozliczał się w sposób nieprawidłowy? A może inwestycja, jaką jest ośrodek zarybieniowy w Liśnicy była zbyt kosztowna i nie na siły okręgu? Może ktoś zbyt pochopnie wyciągał rękę po unijne pieniądze, które są tylko częścią prawdziwych kosztów?
Według mnie wędkarze powinni wiedzieć więcej. Oni powinni mieć więcej do powiedzenia, baczniej też powinni przyglądać się poczynaniom okręgu, do którego trafia lwia część ich składki. Dlatego warto śledzić poczynania władz naszego okręgu i mieć rękę na pulsie. Bo wszelkie problemy, sygnalizowane wcześnie, można starać się rozwiązywać, gorzej, gdy jest już za późno, i takie RZGW zrywa umowy! Może we władzach okręgu zasiadają ludzie niekompetentni? Czy decyzje o dużych inwestycjach nie powinny być w jakiś sposób negocjowane z samymi wędkarzami? Przecież zorganizowanie jakiegoś referendum w kluczowych dla okręgu sprawach nie jest czymś nierealnym, nieprawdaż? Dlaczego ktoś nieudolny ma podejmować tak istotne decyzje, dlaczego nie pytać o to szeregowych wędkarzy poprzez referendum właśnie? Głosować i tak będą zainteresowani. Powinniśmy się zastanowić, czy nie nadszedł czas, na jakieś zmiany w zarządzaniu samym PZW. Koszalin to nie pierwszy okręg, który ma problemy, kilka innych już zaliczyło podobne wpadki, nawet większe…
Niech nieudolność władz okręgu koszalińskiego będzie dla nas przestrogą!