Skip to main content

Dlaczego polskich firm wędkarskich praktycznie nie ma na Zachodzie?

  • Utworzono

Będąc ostatnio na zawodach spinningowych w Peterborough, które sędziowałem jako 'brzegowy', zrozumiałem jedną ciekawą rzecz...

Otóż wyobraźmy sobie sytuację. Zawody robione dla mieszkańców UK, fanów spinningu. Nie ważne jaka narodowość. Stawia się prawie 80 chłopa, Polacy stanowią może lekko ponad połowę (a to pierwsze eliminacje dopiero). Tak więc impreza ma wzięcie. No ale nic, rozmawiam z Dominikiem, znajomym wędkarzem z Reading, Angolem, świetnym spinningistą. Od słowa do słowa - i on mówi, że chętnie skorzystałby ze sponsoringu polskiej firmy X (nazwy nie podam), bo lubi jej produkty i w ogóle wiadomo... Sponsoring oznaczałby sprzęt, może jakieś ciuchy dla niego, oczywiście przynęty, z których firma słynie. Sam zainteresowany ma niejedną mamuśkę powyżej 100 cm na koncie, łowi też na morzu, teraz jedzie na Florydę... Wydaje się, że kandydat do zasponsorowania jak znalazł! Ideał - do tego sam się garnie!

Rozmawiam ze znajomym jakiś czas później, który ma sklep internetowy i sprzedaje produkty firmy X między innymi, ma tam znajomości, wie co się wydarza. Mówię mu o Dominiku. I co słyszę? Firma X nie jest zainteresowana. Ale przecież Angol, to dla nich rewelacyjny dodatek mówię, masa wielkich ryb, łącznik i punkt zaczepienia do sprzedaży sprzętu w UK! A firma robi nie tylko rzeczy do spinningu, ma wszystko w ofercie. Nic z tego, nie są zainteresowani. No ale przecież w zeszłym roku sprzedano więcej kijów do spinningu niż do karpiowania w UK (po raz pierwszy - pokazuje to jak popularny staje się ten rodzaj wędkarstwa). Nie są zainteresowani.

I teraz ja Was zapytam. Jak produkty firm mają się sprzedawać w takim UK, Francji czy Włoszech? Powiedzcie mi jak? Same z siebie? To nie Drennan czy Fox, nazwy znane i oklepane, to firma którą trzeba wypromować. Na dodatek w UK jest sporo Polaków i Litwinów, kupujących te produkty. Gdyby je jeszcze powsadzać do sklepów, aby były dostępne na półkach... Ale przecież, nie - oni nie są zainteresowani!

To ja Wam powiem jak będzie. Firma X nie zdobędzie rynku, bo on sam się podbić nie da. Nawet Viagrę trzeba było promować :D Firma X będzie się sprzedawać tak długo jak ktoś z Polski będzie miał ich w ofercie - ale będzie to tylko działanie 'lokalne'. A przecież Angole maja kasę, mogą kupować dużo. A nie mają jeszcze takich przynęt spinningowych. Ale oni nie są zainteresowani. OK - dlatego Drennan, Fox, Korum i kilka innych firm z roku na rok powiększa swoją ofertę spinningową. Wciąż ja wzbogacają, udoskonalają (nowe kije, kołowrotki, przynęty itp.). Jeszcze rok, dwa - i rynek będzie do podbicia tylko przy dużym nakładzie finansowym - a można przecież zrobić to za małą kwotę jeszcze...

Niestety - dlatego będzie jak będzie. Polski system kupowania większości rzeczy w Chinach lub w fabrykach przynętowo-zanętowych w Europie nie rozwinie mocno polskiego przemysłu wędkarskiego. Tam trzeba czegoś więcej, potrzeba ludzi z wizją i wiedzą - znających zasadę, że reklama jest dźwignią handlu, nie rezygnujących z takich okazji jak Dominik - idealna osoba dzięki której można promować swoje produkty. Nie stać ich? Czy po prostu sposób myślenia jest jeszcze z epoki PRLu i agresywnego okresu przemian lat 90 tych? Może się nie znam - ale według mnie nie tędy droga! Jeżeli będzie tak wyglądać polski 'marketing', to może się okazać, że tak naprawdę jesteśmy rynkiem zbytu dla towarów z innych krajów, głównie z Chin. I wydaje się nam, że jak napisy są po polsku (nazwa na pewno nie), to produkt jest polski. Niestety, nie jest.

Dlatego właśnie lepiej jest korzystać z modelu sprzedaży takiego jak maja firmy zachodnie - jak Sensas, Dynamite Baits czy Daiwa chociażby. Opierające się na lokalnych wędkarzach, reklamujących mocno swoje produkty, inwestujących we własne patenty  i wynalazki. Bo u nas w Polsce mamy tanią robociznę, i na pewno da się wiele rzeczy robić lepiej niż w Chinach, wcale nie drożej, łebskich ludzi też w kraju nad Wisłą nie brakuje.

Ale do tego trzeba chyba myśleć w bardziej nowoczesny sposób. Póki co główna odpowiedź to: nie jesteśmy zainteresowani...

No to powodzenia życzę!