Skip to main content

Quo vadis wędkarzu?

  • Utworzono

Wczoraj wybrałem się nad Milton Lake, aby po kilkumiesięcznej przerwie nacieszyć oczy pięknem przyrody, karasiami pospolitymi oraz linami. Na miejscu było dość tłoczno, są wakacje, sezon urlopowy, można więc zrozumieć...

Jako, że w pewnym momencie pyłki  z jakiegoś drzewa, których pełno było na powierzchni, wiatr zagnał w moją stronę, i miałem do czynienia z kożuchem nie do pokonania tyczką lub feederem, zrobiłem sobie przerwę i zdecydowałem się na obchód.  To co zobaczyłem mocno mnie zadziwiło...

Milton Lake to łowisko karasiowo-linowe, jest tam mało karpia, jest płoć. Tak więc taktyki jakie się tam sprawdzają najlepiej to lekki grunt, spławik. Pomimo to zdecydowana większość wędkarzy łowiła kijami z alarmami, w większości karpiówkami. Taktyka prosta jak but, zestaw z kulką do wody, kilka kulek w nęcone miejsce i czekamy... Wielu zblankowało tego dnia lub złowiło po jednej, góra kilka ryb. Bo te gatunki nie są rybami które się łowi w ten sposób po prostu (nie mówię o specjalistycznym łowieniu tego gatunku)!

Ale jest to jakby znak czasu. Powoli typowe metody połowu ryb są coraz mniej popularne, zaczynają rządzić alarmy i łowienie na lenia. Taktyka mało lub często, zmiany przynęt, łowienie na różnych liniach - zamiast tego było zarzucanie zestawu w jakiś punkt i czekanie, dłuuugie czekanie.

Mam wrażenie, że jest to jakby taka karykatura wędkarstwa. Zbyt wielu wędkarzy zaczyna opierać się na zdobyczach techniki i ufać tylko jednej metodzie. Tracą zdolność podchodzenia ryby w bardzo ciekawy, tradycyjny sposób, gdzie trzeba je przekonać taktyką, rodzajem nęcenia, doborem zestawów, przynęt. Zamiast takiego łowienia jest alarm, kij od miotły jaka jest karpiówka i koniecznie wygodny fotel. Czy na pewno jest to dobra droga? :)

Z wędkarzy którzy łowili obok mnie zdecydowanie złowiłem najwięcej ryb, pomimo słabego bardzo dnia (pełnia, wschodni wiatr, skwar i pełne słońce). Miałem ich razem 25, gdzie kilku zblankowało lub miało na koncie jedna lub kilka sztuk. Żaden heros z alarmem nie miał więcej niż 5 ryb, jeden wędkarz z feederem miał za to około 10, a łowił do 16tej...

Mam nadzieję, że nie będziemy spoczywać na laurach. Sam łowię z alarmami, bo to pożyteczne urządzenia i do pewnego rodzaju łowienia nieodzowne. Ale jeżeli łowienie karasi i linów ma być takim sportem 'sygnałowym', to strach pomyśleć, co będzie za parę lat. Podlodówki z alarmami to pewnie kwestia czasu :)

A na sesji wpadło: 23 karasie pospolite, do kilograma, płoć 37 cm i lin około 40 cm. Wszystko na tyczkę, oprócz dwóch karasi i lina - te na Metodę... Musiałem się nagimnastykować i szukać długo aby dobrać się do skóry złotkom - bo to strasznie wybredne i sprytne ryby.  Na pewno nie na typowe łowienie z alarmami :)

a3d

a2d

a1d