Spławik i Grunt - Forum
ORGANIZACJE WĘDKARSKIE => PZW, czyli Polski Związek Wędkarski... => Wątek zaczęty przez: Luk w 12.01.2016, 09:08
-
Ostatnio rozmawiałem z Mateo, który opowiadał swojej sesji podlodowej na jednym ze zbiorników na Śląsku...
Otóż wyniki słabe, ryby jakby nie było, nikt nie połowił... Co ciekawe, z ryba kiepsko, ten rok jak mówił Mateusz jeszcze gorszy był na tej wodzie. A ma ona 33 hektary o ile dobrze pamiętam. Śląsk, czyli wiadomo - wody przełowione, duża presja.
I teraz szok - zgadnijcie ile ryby tam wprowadzono z zarybień? 50 kilo... PIećdziesiąt kilogramów! Przecież to jakaś szopka!
Zastanówmy się! Wiele zbiorników, jeżeli się przyjrzymy planom zarybień, dostaje takie szczątkowe ilości ryb. Pytam się więc, skąd mają się wziąć rybne łowiska w Polsce? Czy ktoś liczy tam na jakiś cud? Na to, że liny, płocie, leszcze, szczupaki, okonie pojawią się same z siebie? Przecież wędkarze zabierają, jeżeli nie ma wyników zabierać będą wszystko! Nawet to co mało już się nadaje na zabranie... Lodówki już chyba nawet nie pękają w szwach...
Może PZW Wrocław ma ludzi zorientowanych w temacie i będących na czasie - ale wytłumaczcie mi co się robi z taką wodą z opowieści Mateo? Przecież to jest zabijanie wody, polowanie na coraz rzadsze tam ryby!
Jak w Polsce ma być lepiej? Przeciez to proste - w Czechach, do takiego zbirnika trafiłaby tona ryb różnych gatunków, wędkarze mieliby co łowić - stałe zarybienia plus wymiary powodowałyby, że ryby było by sporo, częste kontrole jeszcze by w tym dopomogy. Naturalne tarło też byłoby mocne, co roku! Można więc zarybiać rybami starszymi, takim linem 3 latkiem na przykład, karpiem pół kilo... A tutaj? 50 kilo? Tyle można wpuścić do małej sadzawki!
Zastanówmy się więc kto tu kogo oszukuje. Państwo oszukuje się, że wszystko jest OK z ta wodą, PZW - jego włodarze udają, że robią coś, wędkarze nie wiedzą zaś o co chodzi i oszukują się, że jest sens płacić składki. Ale to jest najnormalniejsza w świecie degradacja zbiornika. Wybijanie jego rybostanu korzystając z dzierżawy. Teraz już nikt nie jest tam chyba zadowolony!
Ile takich wód jest w Polsce?
I jeszcze jedna sprawa. Śląsk to wielka presja wędkarska, olbrzymia ilość wędkarzy wynikająca z ilości ludzi zamieszkującej ten rejon Polski. Według mnie PZW ich oszukuje! Bo zarybiając w takiej ilości, zabija zbiornik, zwiększa jednocześnie presję na innych zbiornikach, grabionych z ryb wg limitów RAPR, nieadekwatnych do sytuacji. O ile myślałem, że wybijanie zarybieniowego karpia to chciwość wędkarzy, to teraz widzę, że jest to spowodowane złą gospodarką! Ci ludzie nie mają kontaktu z rybą przez długi czas, tłuką więc wszystko co się da. Bo 50 kilo ryb na 33 hektary to półtorej kilograma na hektar wody. Czyli kpina, w przypadku dzierżawy PZW kropla w morzu potrzeb!
Macie też takie zbiorniki u siebie? Co powoduje takie zachowania? Prawo, operat źłe zrobiony? Aloe kto to ma zmienić? James Bond, Ironman, agent Tomek? Dlaczego samo PZW strzela sobie w stopę?
-
Ja akurat (na śląsku) w swojej okolicy takich zbiorników nie spotykam - czyli tak bardzo ograniczonymi zarybieniami. Mimo to, niestety problem jest inny. Zarybiają ciągle karpiem a na dodatek ostatnio coraz popularniejszym pstrągiem. Zarówno karp jak i pstrąg są wyłowione w ciągu kilku dni/tygodni. No i brak jakiegokolwiek pożytku z takiej wody. Moim zdaniem, jeśli już ktoś zarybia takimi rybami jak karp, pstrąg czy inne duperele to powinien zdecydowanie co najmniej w stosunku 50/50% zarybiać gatunkami rodzimymi, które mają faktycznie szanse na rozród. Bzdurne tłumaczenie, że nie ma skąd kupić lina, karasia, leszcza mnie nie przekonuje. Jeśli nadal prowadzona będzie polityka wpuść i wyłów to niestety ale zbiorniki zawsze będą wyjałowione i pozbawione ryb. Prościej było by, zamiast do jeziora/stawu te ryby wpuszczać do basenów, z których "wędkarze" wyławiali by je i uzupełniali sobie tabelki w rejestrze.
-
To jest mistrzostwo świata , chętnie poznałbym powody takiego niskiego zarybienia ? Jedną z moich ulubionych żwirowni Srebrniok , w tym roku też potraktowano po macoszemu - http://www.pzw.org.pl/kolo_odra/cms/14837/grafik_zarybien_20122015
Proszę zwrócić uwagę na słowo KARP >:O
-
Jędrula, no właśnie karp karp i karp. Fajna rybka, szybka w hodowli, dostępna w sprzedaży to zarybiają. Jestem za. Ale niech właśnie zachowają jakieś proporcje rozsądne. Choć w Twoim przypadku to i tak widzę tam trochę lina, jazia, drapieżniki. Znam koła, które zarybiają tylko karpiem albo karpiem i pstrągiem. :(
-
To fakt , czasem dosypią coś poza karpiem . Ciekawostka , tego zarybieniowego lina jest bardzo ciężko po wpuszczeniu namierzyć , on w sporej ilości zostaje . Karp wiadomo , głodomory go wytłuką w moment . Leszcz też szybko zostaje wyłowiony , jaź tak samo . Ogólnie większość ryb zaraz po zarybienu traci życie .
-
Tak jak matchless pisze, największą głupotą jest zarybianie tylko lub w zdecydowanej większości karpiem. Ja wiem ze robi się to pod mięsarzy, ale przecież pzw ma swoich ichtiologow, którzy z racji wykształcenia muszą mieć pojęcie jak bezsensowne są to działania. Przecież ta ryba ma praktycznie zerowe szanse na tarło w polskich warunkach, a ile by nie wpuścić i tak prędzej czy później wyłapie się wszystko ze zbiornika jeśli ryba nie rozmnaża się naturalnie. Dochodzi do tego brak okresu karencji po zarybieniu i efekty są jakie są. Tak jest w całej Polsce niestety. To jest błędne koło. Nie wiem jak do tego podchodzą ośrodki zarybieniowe pzw, ale prywatni hodowcy nastawiaja się tylko na karpie, co jest absolutnie zrozumiałe, takie są prawa rynku. Nie ma co oczekiwać podaży na lina czy leszcza, skoro nie ma na niego popytu. Trzeba by zmienić cała kulturę wędkarstwa w Polsce, aby Kowalski docenił piękno innych ryb, nie tylko duży przyrost masy karpia. Taka zmiana potrwa lata jak nie dziesięciolecia, niemniej idzie wszystko w trochę lepszym kierunku, świadczy o tym choćby nasze forum :)
Wysłane z moje Huawei P8 Lite przy użyciu Taptalka
-
No to jest też bardzo złe - zwłaszcza,że karp się nie rozmnaża, natomiast niszczy wylęg innych ryb oraz uszkadza dno. Właśnie każde zarybienie karpiem powinno być jakby z 'urzędu' wsparte zarybieniem linem i karasiem. Ilość płoci i leszcza też powinno się monitorować w jakiś sposób.
Jakaś masakra...
A ten pstrąg to jakaś kosmiczna bzdura wzięta z komercji, gdzie chciwy właściciel wciska ryby na siłę wędkarzom...
-
Nie wiem jak do tego podchodzą ośrodki zarybieniowe pzw, ale prywatni hodowcy nastawiaja się tylko na karpie, co jest absolutnie zrozumiałe, takie są prawa rynku. Nie ma co oczekiwać podaży na lina czy leszcza, skoro nie ma na niego popytu. Trzeba by zmienić cała kulturę wędkarstwa w Polsce, aby Kowalski docenił piękno innych ryb, nie tylko duży przyrost masy karpia. Taka zmiana potrwa lata jak nie dziesięciolecia, niemniej idzie wszystko w trochę lepszym kierunku, świadczy o tym choćby nasze forum :)
Masz rację, jednak co do popytu na lina, leszcza czy karasia, to też on jest. Mało który wędkarz nie lubi łowić linów! To jest właśnie jakaś paranoja... Na dodatek trzeba być idiotą, aby uważać, że jest dobrze, jeżeli wprowadza się karpia. Woda z wątku, jest bardzo słaba, nijaka... To czeka inne wody, będzie coraz gorzej i gorzej. To ja piłować gałąź na której się siedzi, coraz bardziej i bardziej. Dlaczego ichtiolodzy o tym nie trąbią, działącze nie przekazują dalej, dlaczego ZG nie ma jakiś planów 'naprawczych'? Przecież to jest kwestia czasu,kiedy inne wody będą tak jałowe. I co, rzucą się Ślązacy na wody okręgu opolskiego? na Częstochowę?
Ktoś tam leci naprawdę mocno w kule.... Ja rozumiem, że karp jest pod wędkarzy - ale o wodę trzeba dbać. To jest tak jakby pasterz miał z roku na rok coraz mniejsze stado i nie robił z tym nic. A państwo? Takie działanie jest działaniem na jego szkodę wg mnie. >:O
-
Z popytem to chodziło mi o duże, naprawdę opłacalne zamówienia. Nie spotkałem się raczej z sytuacją, gdzie jeden zbiornik dostaje za jednym razem 0.5t lina. Taka sytuacja pobudzila by hodowców do inwestycji w ten gatunek. Jeśli wpuszcza się takie ryby to raczej dlatego że przez przypadek znalazły się w stawie z karpiem i razem zostały odłowione, bo staw trzeba było spuścić.
Co do polityki zarybieniowej w Polsce mam wrażenie że PZW wie że wszystko leci na pysk, ale nic z tym nie robi i czeka, kiedy to właśnie durny polski wędkarz nie wytrzyma, a dopóki da się traktować jak dojna krowa to tak jest traktowany.
Porównanie z krową niezbyt pasuje bo przecież ona dostaje dach nad głową i paszę, a my?
Wysłane z moje Huawei P8 Lite przy użyciu Taptalka
-
Jeżeli chodzi o zarybienia , okręgi powinny podpisywać umowy z rybakami . Zamawiamy dziesięć ton ryb na 2017 rok dla koła XXX . Umowa powinna być obwarowana karami/odszkodowaniem w razie niewywiązania się rybaka i cześć pieśni . Tak jak w normalnych firmach się robi .
A ja tu słyszę od prezesa , że karp będzie na pewno ale z resztą ryb to niewidomo :o :o :o Zatkało mnie ???
-
Ciekawi mnie o jakiej śląskiej wodzie Mateo wspomina? Rogoźnik może?
Ja najbliżej mam na Nakło -Chechło (jakieś 6-7km) oraz Kozłową Górę (ok 10km). Jeżdżę w zasadzie tylko na rowerze,ale wybierałem w ubiegłym roku Kozłową,mimo że trochę dalej. Na Chechle po prostu..nic.. A szkoda,bo mnie się tam naprawdę podoba.Jest to taka klubowa woda koła PZW Tarnowskie Góry,trza jednakże wpłacić dodatkowo 50zł (jakaś taka zwrotna kaucja-nie wiem po co).
Na zbiorniku Chechlo sytuacja wygląda mniej więcej tak. Jeśli przynęta jakoś ocaleje atak "szarańczy" czyli ogromnych stad małych wzdręg i płotek,to szansa jest na leszczyka (max 40cm) i maleńkiego sumika karłowatego(nawet na kukurydze mi ta świnia wzięła :/ ). Sporadycznie ktoś złowi coś przyzwoitszego.No i oczywiście karpie z zarybień . Ale jest tam wówczas taka presja,że ciężko jakieś sensowniejsze miejsce zająć.Już nie mówię o tych "łownych" miejscach, bo tam to jeden schodzi, a drugi już czeka i wchodzi na jego miejsce.
Patologii na śląskich wodach pzw to widziałem wiele i w okręgu katowickim i częstochowskim (był niegdyś taki czas,że miałem opłacone tam składki i sporo na Poraj jeździłem).
Ponad 10 lat nie opłacałem składek i stwierdzam,że wiele się nie zmieniło,a w zasadzie to tak - jest jeszcze gorzej...
Wracając do Chechła to zarybienia w 2015r były całkiem przyzwoite.Przeważał karp,ale też inne gatunki się znalazły. Na stronie PZW takie oto zestawienie:
08-04-2015 Karp 1500kg
17-06-2015 Węgorz 7kg
10.11.2015 Okoń 500 kg
13.11.2015 Karp 2316 kg i okoń 174 kg
13.11.2015 Okoń 265 kg
16.11.2015 Okoń 326 kg
18.11.2015 Lin 300 kg i szczupak 100kg
20.11.2015 Szczupak 200 kg
30.11.2015 Szczupak 300 kg
Wiosną tłukli karpia.W maju ,prócz pierwszego tygodnia gdzie było parcie na szczupaka, miejsc dużo do wyboru do koloru.
Jesienią nie byłem.Nie widziałem zarybień na własne oczy i nie mogę potwierdzić czy faktycznie tyle ryby wpuszczono. Dochodziły mnie słuchy,że karp brał po zarybieniach,a pogoda w sumie temu sprzyjała...
Jeśli faktycznie tak było,to straszna głupota PZW.Mogli chociaż do końca roku zamknąć zbiornik.Byłaby szansa,że się ryba nieco rozejdzie po wodzie.A tak to pewnie siedzieli jak najbliżej miejsca wpuszczania ryb,tłukli i karpiki, i siebie nawzajem...
-
Jeśli faktycznie tak było,to straszna głupota PZW.Mogli chociaż do końca roku zamknąć zbiornik.Byłaby szansa,że się ryba nieco rozejdzie po wodzie.A tak to pewnie siedzieli jak najbliżej miejsca wpuszczania ryb,tłukli i karpiki, i siebie nawzajem...
U nas po zarybieniach już też nie zamykają zbiorników. Podobno nie wolno juz tego robić. Tylko nie wiem czy to jakiś przepis lokalny czy ogólnopolski.
-
Wczoraj rozmawiałem ze skarbnikiem koła ma sklep wędkarski -twierdzi ,to że nie ma ryb to wina wędkarzy a nie związku oni zarybiają robią co mogą ale wszystko to nasza wina .Trochę go wkurzyłem bo jak mnie zobaczył to już znaczki wyciągał a tu lipa .Tylko bawią się za nasze pieniądze wystarczyło by przez rok zrobić bojkot i nic u nich nie opłacać może wtedy coś by się zmieniło , banda która myśli tylko o sobie
-
johnny, wina leży po obu stronach. Taką już mamy mentalność, jako Polacy, że wszystko musi się zwrócić. Widzę u siebie w rodzinie jak dziadek twierdzi, że z czymś trzeba wrócić zawsze bo się żona złości że na darmo jeździ na ryby. Temat wielokrotnie poruszany na forum i chyba jedyny sposób na zmiany czas. To pokolenie, które nie rozumie jak można złowioną rybę wypuścić musi po prostu wymrzeć.
Jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniądze. Mamy niskie składki i słabe wody, ale 99proc wędkarzy jest do tego przyzwyczajonych, dlatego nie da się zrobić bojkotu na taką skalę żeby coś zmienić.
Nie ma kultury wedkarskiej i poszanowania natury.
Wysłane z moje Huawei P8 Lite przy użyciu Taptalka
-
Co do "pokolenia" to się z Tobą nie zgodzę,przynajmniej nie do końca ;)
Stary chyba jeszcze nie jestem(35) natomiast spotykam nad wodą,znam z widzenia ludzi ze swojego miasta,którzy są młodsi ode mnie,a kalkulują jak tzw. dziadki...Mimo wszystko jest ich całkiem sporo,niestety.
No i w drugą stronę.Kilku starszych Panów spotkałem nad wodą,którzy z poszanowaniem wracają swoim zdobyczom wolność.Jak też ojciec od kumpla (też ponad 60) czy nawet mój ojciec,który (zawsze tak mi się wydawało) jest zatwardziałym "mięsiarzem",a z biegiem lat,widząc że ryby coraz to mniej,zaczął wypuszczać.
Więc co do młodszego pokolenia,degradacji wód oraz zwracania wolności rybom,to owszem są bardziej "podatni" ,ale nie jest to reguła.
Bardziej może bym powiedział,że chodzi o jakąś świadomość może, rozum?
-
Oczywiście, nie jest to reguła. Jest to kwestia świadomości i może trochę uporu.
Z pokoleniem to wyszedł mi skrót myślowy.. Chodziło mi też o władze PZW, o zmiany, które teraz by nie przeszły, jak choćby więcej łowisk C&R czy górne limity, okresy karencji po zarybieniu. Wydaje mi się, że młodzi wędkarze łatwiej by takie zmiany przyjęli/byli ich pomysłodawcami.
-
Tutaj to się zgodzę z Tobą w 100%.
Męczy mnie tylko jedno,że jakoś tak trudno o te zmiany. Marne szanse widzę żeby się "zjednoczyć" i wymusić cokolwiek.Co prawda już się coś wydarzyło, nawet w okręgu katowickim ,od tego roku Dzierżno też C&R.
Mam takie poczucie ,że to za mało,że zmiany powinny być w stylu "tu i teraz" i to z przytupem,żeby ratować to co zostało i dać szanse na samo-odrodzenie.
Tylko właśnie jakieś takie poczucie bezradności mam w tym wszystkim.Widzisz,że jest źle,zaczynasz rozmawiać,chcesz coś zmienić.
Nakręcisz 2-3 kumpli, jeszcze kilku czy kilkunastu to poprze,i dalej lipa skoro w kole jest tys. członków. Jak przyjdzie co do czego, to ten nie może,ten się nie podpisze itp...
A przeważająca większość tępo się gapi... Mówisz,że to ,że tamto,tłumaczysz,podajesz fakty. A ten stoi i się gapi...Ewentualnie jakieś agresje pokazuje.
Powstaje pytanie czy konkretne zmiany są niemożliwe przez system czy przez ludzi? I na usta ciśnie się kolejne,czy czasem nie jest tak - jacy ludzie taki system?
-
A czy ktoś ma w ogóle jakiś pomysł jak tych "nadszyszkowników" z głównego zarządu PZW można zdetronizować?
Czy to w ogóle (chociaż w teorii) możliwe?
-
Trzeba by wprowadzić 3 rodzaje licencji.
Dla łowiących nie zabierających ryb najtańsza stawke. Następnie z limitem rocznym nawet na płoć i leszcza. A następnie dużo droższy z aktualnymi limitami.
-
Katmay, zgodzę się z Tobą. Nawet już gdzieś była o tym mowa, wystarczyły by 2 kategorie, jedna C&R tańsza, a druga taka jak teraz tylko odpowiednio droższa. Chyba kolega matchless o tym pisał. Wtedy podstawą byłyby częste kontrole i wysokie kary za nieprzestrzeganie limitów. Tylko tak jak Czesiek pisze - większość stoi z boku. Wg mnie brak zdania jest gorszy niż zdanie odmienne od mojego.
-
Wonski, tez powoli właśnie dostrzegam skalę problemu... Wiele osób mówi - idźcie na zebranie koła, głosujcie, i tak dalej... Ale problemem są 'wąskie horyzonty' zwykłych wędkarzy. Jak to możliwe, że nikt im nie wytłumaczył, że wypełnianie rejestrów działa na ich korzyść? Dlaczego nie pokazuje się, że mniejsze limity to lepsze efekty?
Niestety, jeżeli ktoś do mnie by wyjechał z informacją w moim kole, że zarybią 50 kilo zbiornik mający 33 hektary, to bym się darł w niebogłosy. Niestety wędkarze nie umieją walczyć o swoje, taka jest prawda, można ich 'rolować' i robić z nich tzw. wała.
Bo dane o zarybieniu Chechła są OK - tak powinny być zadbane wszystkie wody w okręgu mającym taką masę wędkarzy. To ma sens wtedy. Wszędzie powinny trafiać takie ilości ryb. Z drugiej strony - jak można zarybiać jedną wodę tonami ryb a drugą setną częścią tego? Przecież to widać od razu, że coś nie gra...
-
Co do tych kontroli to też by pasowało coś zrobić...
Mnie kontrolowano raz , 1 raz !!
Członkiem pzw zostałem jako 12 -latek? 13 latek? I przez cały ten czas tyle miałem kontroli - 1. Właśnie jako taki jeszcze podrostek.
A kontrola była tylko i wyłącznie dlatego,że staw był otwarty od jakiejś tam godziny(były zarybienia i zakaz łowienia przez tydz czy dwa) i niektórzy w tym zniecierpliwieniu zaczęli się tłuc, o kłótniach nie wspomnę.
Działacze pzw się wkurzyli i zaczęli trochę ustawiać towarzystwo.
-
Wonski, tez powoli właśnie dostrzegam skalę problemu... Wiele osób mówi - idźcie na zebranie koła, głosujcie, i tak dalej... Ale problemem są 'wąskie horyzonty' zwykłych wędkarzy. Jak to możliwe, że nikt im nie wytłumaczył, że wypełnianie rejestrów działa na ich korzyść? Dlaczego nie pokazuje się, że mniejsze limity to lepsze efekty?
Niestety, jeżeli ktoś do mnie by wyjechał z informacją w moim kole, że zarybią 50 kilo zbiornik mający 33 hektary, to bym się darł w niebogłosy. Niestety wędkarze nie umieją walczyć o swoje, taka jest prawda, można ich 'rolować' i robić z nich tzw. wała.
Bo dane o zarybieniu Chechła są OK - tak powinny być zadbane wszystkie wody w okręgu mającym taką masę wędkarzy. To ma sens wtedy. Wszędzie powinny trafiać takie ilości ryb. Z drugiej strony - jak można zarybiać jedną wodę tonami ryb a drugą setną częścią tego? Przecież to widać od razu, że coś nie gra...
Dlatego podałem ten przykład,bo na mnie zrobił wrażenie. I to naprawdę pozytywne! Aczkolwiek nie wiem czy to prawda (bo na papierze można zawsze upiększyć rzeczywistość) i nie wiem czy niestety "mięsiarstwo" w 2 tyg tej ryby nie odłowiło. Bo w tej sytuacji,mimo ładnego zarybienia,straciło to sens...
-
Jeśli faktycznie tak było,to straszna głupota PZW.Mogli chociaż do końca roku zamknąć zbiornik.Byłaby szansa,że się ryba nieco rozejdzie po wodzie.A tak to pewnie siedzieli jak najbliżej miejsca wpuszczania ryb,tłukli i karpiki, i siebie nawzajem...
U nas po zarybieniach już też nie zamykają zbiorników. Podobno nie wolno juz tego robić. Tylko nie wiem czy to jakiś przepis lokalny czy ogólnopolski.
A co ciekawe u mnie około 25-30 lat temu!! po zarybieniach często zamykano zbiorniki. Lub jedną stronę zbiornika. Pamiętam że raz jedno z łowisk było zamknięte przez cały rok. Choć wędkarzy było tu niewielu. Tylko garstka miejscowych. Sporadyczne wówczas pojawiali się przyjezdni.
Wtedy dbano o wody.
Na marginesie dodam, że w latach 80tych wpuszczano niewiele karpia. Przeważały chyba liny i szczupaki...A jeszcze dbano o sztuczne tarliska ryb. Choć naturalnych i tak było ogromnie dużo.
Wtedy wszystko lepiej działało...
Trzy dekady temu
-
Spójrzcie panowie, jeśli by zamykać łowiska na 3-4 tyg po zarybieniu, to wypuszczając 1/3 tych ryb co teraz można by było otrzymać podobną ilość ryb w roku następnym, które zostaną w wodzie. Już przy obecnym stanie zarybien (nie mówię tu o 50kg, ale takich jak kolega wyżej podał) byłoby o niebo lepiej! Jest tylko jedno 'ale'.. Puste zamrażarki.. I o te puste zamrażarki powstałby raban na całą Polskę..
Wysłane z moje Huawei P8 Lite przy użyciu Taptalka
-
Dlatego dobra alternatywą są łowiska no kill - fani mięsa łowią na takich wodach, ci co wypuszczają na innych, i jest OK. Wiele wtedy można zdziałać zarybieniami właśnie, prowadzić dokładniejszą ewidencję, można tez kontrolować odpowiednio (na łowisku no kill nie potrzeba dużo kontroli). Kwestia pomyślunku.
Ciekawe, że dawniej inaczej dbano o wody, co? Grzesiek dobrze pisze, dawniej budowano tarliska, karpia szło do wody mało... Zadziwiające jest to, że wraz z rozwojem nauki i techniki edukacja odnośnie gospodarowania wodami jest coraz gorsza. Trudno to zrozumieć - może oprócz tego, że właśnie kierownictwo PZW jest do bani, i to przez nich się 'cofamy' zamiast iść naprzód.
-
Kiedy u mnie nie było rabanu. Działało to trochę inaczej.
Owszem byli wędkarze, którzy czasem trochę się zagalopowali z rybami, także niewymiarowymi. ( nie mówię o plotkach, czy krasnopiórkach. Tego bylo zatrzesięnie)
Było nas niewielu, problem też niewielki. Ale jak któryś przesadzał, jeden ze starszych kolegów delikatnie, czasem w żarcie zwracał uwagę takiemu delikwentowi. Jeżeli to nie pomagało, to kolejnym razem uwaga już brzmiała dosadniej. To zazwyczaj wystarczało.
Ale byli wyjątkowo "uparci". Wówczas leciało już mocne słowo pod adresem takiego uparciucha. Z echem na całą wodę :D
To już działało bez pudła. Zazwyczaj osoba tak już długo nie pojawiała się nad wodą...Aż zmądrzała :)
Wiem, kiedyś, kiedyś...Ale to były tutaj złote czasy.
Nie było internetu, nie było komórek, zaledwie kilka telefonów stacjonarnych i kilka samochodów na całą wiochę.
Teraz w porównaniu to tego czasu, panuje u mnie głębokie średniowiecze..
Edit: Ten jeden brzeg był zamykany corocznie na naszym głównym zbiorniku. Do końca czerwca. Traktowano go w całości jako naturalne tarlisko. Sporadycznie zakaz był łamany.
-
Luk nawet pójdziesz lub zabierzesz głos na zebraniu to i tak człowieka oleją .Powinno się rozwiązać cały ten burdel i zmienić regulamin -traktujemy wędkarstwo jako rekreację a nie sposób na mięso ,na łowiskach nie ma odłowów ,,kontrolowanych ,, zero kłusownictwa ale leśne dziadki do tego nie dopuszczą .Przykład na odcinku wisły Płock-Włocławek ponoć pozwolenia na odłowy dostało 50 rybaków .Listopad port w Płocku złapano dużo psedo wędkarzy którzy łowili na szarpaka .Jak tak dalej pójdzie to nawet ciężko ukleję będzie złowić
-
Rozumiem Twoje wzburzenie - ale brak kontroli to nie wina PZW wcale. Poniekąd jest to wina małej składki. Podobnie jest z dzierżawą wód. Cena dzierżawy jest po prostu śmieszna, kosztuje głównie zarybianie. A właśnie w opłacie dzierżawnej powinien być zawarty koszt kontroli. Ewentualnie jak kiedys pisałem - mozna formować prywatne firmy kontrolerskie, które częściowo byłyby finansowane z mandatów http://splawikigrunt.pl/forum/index.php?topic=3.0. Można też zmienić wiele formując Agencję Środowiska http://splawikigrunt.pl/forum/index.php?topic=1072.0
A co do rybaków, przetarg to przetarg. Dlatego trzeba pilnować wód jak oka w głowie, nie pozwalać aby tracić wodę na ich rzecz. System dzierżaw w Polsce ma wiele wad, ale rybacy tez mają prawo gospodarzyć na wodzie. Wbrew wielu poglądom, robią to często dobrze, bo muszą z takiej wody żyć i ją opłacać, często płacą kaucję (przepada jak nie dotrzymają warunków dzierżawy). W PZW natomiast panuje wolna amerykanka często - rejestry są niewypełniane, kontroli jak na lekarstwo, dlatego ryb ubywa, bo się tego ubytku nie monitoruje.
Co do rozwiązania samego PZW, to uważam, że to byłby gruby błąd. Nie może powstać próżnia, musi być jakaś organizacja zrzeszająca wędkarzy, walcząca o ich interesy. Bo jakby upadli, mogłoby się okazać, że na połowie wód nie mógłbyś łowić (rozwiązanie umów z wędkarzami), później zaś część dostałaby się w ręce niekoniecznie wędkarskie. PZW to wielki dorobek tak naprawdę, tam trzeba tylko wymienić całą tą zgraję działaczy i wprowadzić system 'demokratyczny', kołom zaś przekazać wody.
-
PZW - polski związek wędkarski...
Tymczasem mam wrażenie ,że powinno się to (w większości przypadków) nazywać - polski związek rybaków amatorów (?)
Gdzieś tam w zapisach (regulaminu czy statutu - nie jestem biegły w tych przepisach) pojawia się hasło "uprawniony do rybactwa" - przepraszam jak coś pokręciłem,ale takie hasło świta mi głowie.
Do jakiego rybactwa?
Idąc tym tropem skoro jestem uprawniony do rybactwa, to czemu nie mogę sieci zarzucić? - mniej roboty, lepszy efekt.
Co do PZW i hasła uprawniony do rybactwa to już mi bardziej pasuje.Jakieś zarybienia,odłowy,hodowle,przetargi i inne metody na trzepanie kasiory.
Tylko,że nazwa PZW nie pasuje!
Bo tak na logikę co ma wędkarz (i związek wędkarzy) do odłowów,hodowli,przetargów itd?
Może przesadzam,ale to tak jakby polski związek modelarstwa lotniczego(może jest takowy?) budował "normalne" samoloty,latał nimi,sprzedawał wojsku i atakował sąsiedni kraj.
To wg mnie tutaj szwankuje właśnie,jakieś takie pomieszanie pojęć,nazewnictwa i zakresu obowiązków/kompetencji.
Poza tym te przetargi,dzierżawy wód. Też naciągana historia.
Może również nieco przesadzę,ale przyrównam to do sytuacji gdybym prowadził swój biznes. Wynajmuję/dzierżawię od kogoś pomieszczenie i prowadzę tam swoje interesy. Przenieśmy tą sytuację na jeziorko. Skoro za to płacę - dzierżawię,to dlaczego ktoś mi tam ścieki wpuszcza?Czemu ludzie bez karty wędkarskiej mi tam chodzą,palą grilla,kąpią się? A gdy dzierżawię rzekę ,albo jej odcinek to czemu mi ktoś na niej tame buduje,albo odławia rybę,albo moja ryba ,która wpuściłem spłynęła do morza?
Namieszałem co? :P Ale chyba rozumiecie co mi po głowie chodzi?
-
Opłaciłem w tamtym roku składkę i wody nizinne i nie było gdzie jechać wystarczy przyjść do nas na targ i zobaczyć czym handlują ci rybacy a policja wcale się tym nie interesuje mamy sprzęt mamy zanęty tylko gdzie je wykorzystać?
-
Opłaciłem w tamtym roku składkę i wody nizinne i nie było gdzie jechać wystarczy przyjść do nas na targ i zobaczyć czym handlują ci rybacy a policja wcale się tym nie interesuje mamy sprzęt mamy zanęty tylko gdzie je wykorzystać?
Wychodzi na to, że na komercji lub dobrych rzekach...
PZW - polski związek wędkarski...
Tymczasem mam wrażenie ,że powinno się to (w większości przypadków) nazywać - polski związek rybaków amatorów (?)
Gdzieś tam w zapisach (regulaminu czy statutu - nie jestem biegły w tych przepisach) pojawia się hasło "uprawniony do rybactwa" - przepraszam jak coś pokręciłem,ale takie hasło świta mi głowie.
Do jakiego rybactwa?
Idąc tym tropem skoro jestem uprawniony do rybactwa, to czemu nie mogę sieci zarzucić? - mniej roboty, lepszy efekt.
Co do PZW i hasła uprawniony do rybactwa to już mi bardziej pasuje.Jakieś zarybienia,odłowy,hodowle,przetargi i inne metody na trzepanie kasiory.
Tylko,że nazwa PZW nie pasuje!
Bo tak na logikę co ma wędkarz (i związek wędkarzy) do odłowów,hodowli,przetargów itd?
Może przesadzam,ale to tak jakby polski związek modelarstwa lotniczego(może jest takowy?) budował "normalne" samoloty,latał nimi,sprzedawał wojsku i atakował sąsiedni kraj.
To wg mnie tutaj szwankuje właśnie,jakieś takie pomieszanie pojęć,nazewnictwa i zakresu obowiązków/kompetencji.
Poza tym te przetargi,dzierżawy wód. Też naciągana historia.
Może również nieco przesadzę,ale przyrównam to do sytuacji gdybym prowadził swój biznes. Wynajmuję/dzierżawię od kogoś pomieszczenie i prowadzę tam swoje interesy. Przenieśmy tą sytuację na jeziorko. Skoro za to płacę - dzierżawię,to dlaczego ktoś mi tam ścieki wpuszcza?Czemu ludzie bez karty wędkarskiej mi tam chodzą,palą grilla,kąpią się? A gdy dzierżawię rzekę ,albo jej odcinek to czemu mi ktoś na niej tame buduje,albo odławia rybę,albo moja ryba ,która wpuściłem spłynęła do morza?
Namieszałem co? :P Ale chyba rozumiecie co mi po głowie chodzi?
Namieszać nie namieszałeś... :) Co do rybactwa, to jest to słowo używanej w nomenklaturze 'wodno-prawnej', i oznacza odłów ryb, nie ważne jakimi metodami, siecią czy wędką. Jeżeli mamy do czynienia z odłowem, jest to rybactwo. I tu jest pies pogrzebany, bo prawnie trudno o jakąś inna definicję. Wędkarstwo może oznaczać wypuszczanie złowionych ryb... Póki co PZW 'odławia' więcej niż rybacy, taka jest prawda.
Co do tej dzierżawy, to jest trochę inaczej. To nie jest wynajem pomieszczenia, gdzie robisz co chcesz. Porównałbym to raczej do wynajmu pokoju hotelowego, wszystko musi pozostać tam na swoim miejscu. A ścieki? Oczyszczanie ścieków to proces usunięcia szkodliwych substancji ze świeżych ścieków, i odprowadzenie wody oczyszczonej biologicznie zazwyczaj (osad czynny) do jakiegoś odbiornika, najczęściej rzeki, ponieważ ta płynie i ma większą zdolność samooczyszczania się. Tutaj oczyszczanie ścieków ma priorytet. Tak naprawdę dzierżawa wędkarska oznacza jedynie pewne wykorzystanie wody. Jako, że są państwowe, należą do wszystkich. Więc wędkarze to jest tylko jedna grupa korzystających, są żeglarze, kajakarze, motorowodniacy, turyści itd. Dzierżawa nie oznacza, że grodzisz teren i robisz co chcesz, to możesz robić tylko na terenie prywatnym. Tak naprawdę PZW jest niczym pasterz wypasający owce, łąka wcale nie należy do niego, ale ma prawo jako jedyny tam wypasać. Owce można porównać do ryb, a łąkę do wody. Dlatego to państwo powinno dbać o wody, PZW raczej nie musi. I to jest problem. Kwota dzierżawy jest śmiesznie niska, za zbiornik o powierzchni kilku hektarów to jest około 1000 PLN rocznie. Państwo nic nie zarabia na takich dzierżawach, koszt utrzymania PSR jest bardzo wysoki. Gdyby za hektar wody płacono dwa razy więcej, wtedy byłyby pieniądze na kontrolę, na ichtiologów... Tutaj wg mnie państwo dopłaca do interesu, zwłaszcza, że ryb ubywa. I to jest problem, bo nikt tego nie chce zmienić. Może właśnie dlatego ZG PZW siedzi cicho, obawia się bowiem, że teraz zmiana cen dzierżaw i większe zarybienia, spowodowałyby wzrost składek o 100%, a to oznaczałoby exodus wędkarzy, chociażby na komercję. Bo teraz polskie wody są puste...
.
-
To ja może coś powiem.
Mam na chwilę obecną 25 lat, 16 marca zeszłego roku podczas badań okresowych w medycynie pracy z zakładu Technicolor w Piasecznie wykryto u mnie guza mózgu na pniu mózgu u podstawy czaszki.
Kolega był dość duży bo ponad 4 cm. Operować się nie da ze względu na położenie, jest ratunek naświetlanie promieniami gamma. Zabieg nazywa się "gamma knife", jadę próbuje coś załatwić.
Prowadzą mnie do lekarza orzeczenika szanowny Pan doktor siada i pyta o następujące rzeczy.
Wiek mój i rozmiar guza wpisuje to pod kreską coś jeszcze z karty choroby przepisuje i na moich oczach robi tzw scoring mojej sytuacji i mówi coś w stylu niestety w Pana sytuacji państwo nie będzie finansować ani współfinansować zabiegu. Poza tym przy tym rozmiarze guza istnieje duże ryzyko zgonu po zabiegu i Pańska rodzina mogłaby nas sądzić za błąd w sztuce czy jakoś tak.
Jak się domyślacie pytałem czy istnieje opcja wykonanie tego prywatnie w Polsce nie!
Powiedziano mi krótko że mogę czekać na nowy rok i nowe wytyczne a mój lekarz prowadzący powiedział mi że mam maksymalnie 4 miesiące....
Wiadomo człowiek zaczyna w takiej sytuacji kombinować i jest ratunek Czechy ale pepitki liczą sobie za taki zabieg 23 tys euro, jakoś uskrobałem sprzedałem firme samochód i co się dało.
Zabieg się udał od 8 czerwca pracuje i czuje się dobrze.
Do czego zmierzam w Polsce za dużo jest ludzi w stylu to się nie uda tabelka tak mówi..
Średnia wyszła za mała to się nie opłaci...
To często widać na tym forum także, niestety czy to będzie PZW NFZ czy co sobie wymyślimy innego wszystkie te organy mają nas w dupie bez względu na to kim będziemy.
Ja wiem zaraz odezwie się Wrocław że u nich się da, jasne jesteście wyjątkiem potwierdzającym regułę.
I europejską stolicą kultury nie? :)
Przepraszam za swój wpis ale Panowie boli to jak drzazga w fi....ie jak się czyta, że gdzieś zarybiono 50 kg ryby na 33 hektary. Kur... kto opracował ten operat ?
Chyba że to taki nowy projekt walki z kormoranem usuńmy ryby a kormoran się wyniesie!
Ale tylko w Polsce mogliby do czegoś takiego doprowadzić :thumbup:
Głupio mi z tego powodu że jako wędkarska brać nie jesteśmy w stanie stanąć w jednym szeregu i głośno zarządzać tego co się nam należy. Płacę wymagam tak jest w normalnych krajach. PZW powie ok podnieśmy stawki jak dla mnie OK.
Może osoba jadąca tylko po mięso wykalkuluje sobie ze jej się to nie opłaca.
Zresztą można by sprzedawać pozwolenia na łowiska no kill w normalnej cenie i przy rozsądnych zarybieniach otrzymać ciekawe wody za kilka lat. Można zrobić wiele rzeczy przykłady genialnych pomysłów na tym forum mnożą się z miesiąca na miesiąc.
Wszystko zależy jak długo pozwolimy tym na górze mówić że to się nie uda albo nie opłaca.
Napomne tylko czas działa na naszą niekorzyść.
-
Hmm....
Jednak warto dyskutować ;)
Zwłaszcza na tematy trudne.
Zbyt bystry nie jestem :P Ale pewna myśl mi zaświtała w głowie.
A gdyby tak zacząć od "naprawy" pojęć?
Czyli jasno sprecyzować pojęcie wędkarstwo ? Jako...ee... sportowy połów ryb wędką(?) ,bo aktualnie to chyba bardziej wędkarstwo ma wydźwięk : odłów ryb wędką.
Chociaż same określenie pojęcia wędkarstwa wiele by nie załatwiło,ale coś uporządkowało.
Coś jeszcze mi do głowy przyszło. Były swego czasu ,chyba nawet jeszcze w latach 90-tych, Państwowe Gospodarstwa Rybackie (PGRyb w każdym razie miało to skrót). Państwo było właścicielem wód i ich "opiekunem" ,czyli zarybiali,odławiali i co tam jeszcze. I jak dobrze pamiętam była możliwość połowu ryb ,za zgodą i za opłatą wobec PGRyb. Jeśli mnie pamięć nie myli to bardzo wędkarze chwalili sobie połowy na tych wodach.Mimo,iż wody PZW były w lepszej kondycji niż obecnie,to wielu podkreślało różnicę.
Ciekawe czy przywrócenie podobnego stanu rzeczy(czyli państwo jako właściciel i "opiekun" wód krajowych) mogłoby coś zmienić na plus.
Pogdybać można ;)
-
Kopek.. Brak mi słów :O wiem że nie chodziło Ci o to, ale bracie SZACUN.
masz oczywiście we wszystkim rację, nie umiemy stanąć ponad podziałami zanim przysłowiowy 'wróg' nie zawita do bram, taka polska mentalność, że nie walczy się o swoje tylko bierze co dają a i trochę się zawsze ukradnie przy tym.
Wonski, cos się tak tych nazw uczepił? :D wiem o co Ci chodzi ale wątpię czy coś to zmieni. A co do ponownego 'upaństwowienia' wód, to jakoś nie wyobrażam sobie, żeby aktualny rząd zrobił coś dobrego w jakiejkolwiek sprawie. Oni z momentem objęcia władzy cofnęli Polskę 10 lat, teraz idą dalej. Więc, nie ma co myśleć o obaleniu pzw, bo bez niego to będzie dopiero anarchia i pustynne wody.
Wysłane z moje Huawei P8 Lite przy użyciu Taptalka
-
Dawid nie mieszajmy w to polityki bo zaraz będzie spór.
-
Łowię najczęściej na wodzie PGR od 1990 r na początku samowola ale od około 3 lat zmienia się na korzyść
1.w tamtym roku łódka z noktowizorem i całonocne rajdy po jeziorze nikomu nie odpuścili
2 wynajęta firma ochrony która kontroluje wędkarzy goni kłusoli
3 robią o dziwo zarybienia wpuszczają różne gatunki
4 Opłata całoroczna w tym roku 125 pln na cały rok dodatkowo 25 pln za wędkowanie w nocy
5 robisz burdel na stanowisku mandat ryby nie wymiarowe cofnięcie zezwolenia przekroczenie limitu wagowego 5 kg mandat
6 załatwili sprawę z nielegalnym grodzeniem do samego jeziora teraz jest przepisowe 10 m
-
Łowię najczęściej na wodzie PGR od 1990 r na początku samowola ale od około 3 lat zmienia się na korzyść
1.w tamtym roku łódka z noktowizorem i całonocne rajdy po jeziorze nikomu nie odpuścili
2 wynajęta firma ochrony która kontroluje wędkarzy goni kłusoli
3 robią o dziwo zarybienia wpuszczają różne gatunki
4 Opłata całoroczna w tym roku 125 pln na cały rok dodatkowo 25 pln za wędkowanie w nocy
5 robisz burdel na stanowisku mandat ryby nie wymiarowe cofnięcie zezwolenia przekroczenie limitu wagowego 5 kg mandat
6 załatwili sprawę z nielegalnym grodzeniem do samego jeziora teraz jest przepisowe 10 m
I tak powinno być na wszystkich wodach. 
Przepraszam za tą wstawke, masz rację. Ale to było nawiązanie do wcześniejszej wypowiedzi kolegi
Wysłane z moje Huawei P8 Lite przy użyciu Taptalka
-
Wszystko zależy jak długo pozwolimy tym na górze mówić że to się nie uda albo nie opłaca.
Napomne tylko czas działa na naszą niekorzyść.
Spore uznanie ode mnie za to co napisałeś. Historia i smutna i szokująca,ale też z morałem,że jak się chce to można.
Tyle tylko,że w takich momentach pęka ta cudowna bańka propagandy o leczeniu, o emeryturach, o szkolnictwie, o pzw...
W zasadzie każdy z nas ma jakąś "urzędniczą" czy "systemową" historię.
Tylko (do cholery) z kim walczyć o swoje? Ja to już w szkole dostrzegłem,że jak się postawiłem to byłem "hero no 1" ,wszyscy wspólnie tak! ma rację! tak trzeba! A jak przyszło do "oficjalnego poparcia" to ten nie mógł,ten był chory a tamten coś jeszcze. Tymczasem baty jednostkowo zebrałem ja... Podobnież w pracy, w biznesie i nawet na zebraniu rodziców w szkole u córki.
Czy tylko ja to zauważam?Czy mam jakiś światopogląd spaczony? Czy po prostu każdy "gówno" ma i jeszcze go broni bo mu nawet te g... zabiorą ...
-
Powtórzę się ,ale warto rozmawiać !
Ileż się już tu rzeczy dowiedziałem / sprostowałem :P
-
Taka jest prawda, niby mamy wolność słowa a większość boi się odezwać, choć wiedzą że mają rację, jakby SB miało im rodzinę pozabijać..
Wysłane z moje Huawei P8 Lite przy użyciu Taptalka
-
Luk zadał pytanie dlaczego doszło do takiej degradacji ww wody.
Odpowiedź jest prosta bo na to pozwoliliśmy.
Pozwoliliśmy my, nasi ojcowie itd na to żeby przez ostatnie lata robiono nic i na tym jeszcze zarabianio, jeżeli konieczne jest podniesienie składki to niech to zrobią!
Bo już mamy sytuację gdzie śmieje się z nas cała wędkarska Europa.
GPP polonia kanał Żerański wygrywają 3 jazgarze gdzie w tym samym czasie w Czechach podczas zawodów średni wynik był 30 kg....
Może to zobrazuje niektórym sytuację naszych wód...
-
To ja może coś powiem. (...)
Kop3k, nie powiedziałeś, tylko dowaliłeś tonę koksu do parnika. Mogę tylko się ukłonić :thumbup: :beer:
-
Z tymi pieniędzmi w PZW to temat jest chyba bardziej złożony.
Kilka miesięcy temu rozmawialiśmy o finansach i okazało się że część okręgów ma mnóstwo pieniędzy.
Na zarybienia przeznaczają mało pieniędzy...Nie wiem, być może trzymają kasę na koncie w razie "w". Mam na myśli konieczność wykupu wód, w sytuacji kiedy dzierżawa z jakiś powodów będzie trudna. (Niedawno próbowano sprzedać LP, więc może ktoś wpaść na pomysł również sprzedaży wód jakimś totalnym idiotom, przy których PZW to aniołki).
Oczywiście teoretyzuję. Zdecydowanie nie jestem również adwokatem PZW :)
Ale czysto teoretycznie jednak może zaistnieć sytuacja, kiedy PZW porządnie zarybi wody, przeznaczy na to większość swoich środków, a za rok, czy dwa, znajdzie się nowy właściciel wód. Raczej mało to prawdopodobne, ale z drugiej strony to Polska..
-
Jednak aby poprawić stan naszych wód, tak na "dzień dobry" to uważam że należałoby przywrócić kołom większą autonomię.
Wiem że obecnie w wielu zarządach kół są naprawdę porządni ludzie. Może nie idealni, bo takich nie ma, ale to sensowne osoby z pasją do tego co robią. Niestety często mają mocno związane ręce...
-
Jednak aby poprawić stan naszych wód, tak na "dzień dobry" to uważam że należałoby przywrócić kołom większą autonomię.
Wiem że obecnie w wielu zarządach kół są naprawdę porządni ludzie. Może nie idealni, bo takich nie ma, ale to sensowne osoby z pasją do tego co robią. Niestety często mają mocno związane ręce...
To jest fakt, Grzesiek! :thumbup:
Nikt nie zna danej wody i jej problemów, a także problemów wędkarzy z niej korzystającej lepiej niż oni sami. Decyzje choćby o zarybieniach powinny być szczegółowo konsultowane z opiekunem łowiska, jeśli nie całkowicie przekazane na koło. Widzę to tak: koło dostaje kwotę, za jaką ma kupić rybę i sama się o to troszczy, niejednokrotnie kupując więcej ryby w lepszej kondycji za te same pieniądze. Dla mnie ma to kilka plusów:
-wzrost konkurencji w hurtowym handlu rybą, bo nie byłoby z góry narzuconego ośrodka, z którego ma ona pochodzić, co w konsekwencji dałoby lepsze ceny ryb
-zbiorniki zarybione taką rybą, jakiej potrzeba, przynajmniej bardziej świadomie, niż jest to w przypadku, gdy o zarybieniu decyduje osoba nie znająca wody
-ew. zastrzeżenia co do zarybień pod adresem koła, brak narzekań na ZG, możliwość zmian na dole
-uczciwe zarybienia - przynajmniej częściej niż teraz, zapobieganie sytuacjom, gdzie ryba jest kupowana za 50% kwoty, reszta do kieszeni. Myślę, że żaden gospodarz nie chciałby sobie tak strzelać w kolano, a jeśli nawet to ludzie się znają i patrzą sobie na ręce.
Co o tym myślicie?
-
Kop3k, szacun! :thumbup: Mocna historia...
Dawid, nie można zarybiać jak się chce, trzeba robić to wg operatu, za nietrzymanie się go RZGW może odebrać wodę... Dlatego sytuacja jest bardziej skomplikowana, bo trzeba się bardziej starać aby zarybić, trzeba wystąpić o zmianę i takie tam. Dlatego rejestry są tak ważne, aby pokazywały faktyczne ubytki...
-
...Dawid, nie można zarybiać jak się chce, trzeba robić to wg operatu...
Można można :D Ostatni ludzie z zarządu mojego koła, w jednym stawie, nałapali wiadrami ok. 500 kg Karasia Srebrzystego ("dłoniaka") i wpuścili do zbiornika którym sie opiekuje to koło... Jak ja to usłyszałem... :D
-
Nie wszystkie wody są dzierżawione, niektóre są własnością PZW, to tam można robić takie hucpy. Jeżeli jednak zrobiliby to na zwykłej wodzie, to jest to łamanie prawa. I głupota...
-
Nie wszystkie wody są dzierżawione, niektóre są własnością PZW, to tam można robić takie hucpy. Jeżeli jednak zrobiliby to na zwykłej wodzie, to jest to łamanie prawa. I głupota...
No proszę. Czyli wykup wód przez PZW ma także swoje minusy...
DvD
"Trzeba by zmienić cała kulturę wędkarstwa w Polsce, aby Kowalski docenił piękno innych ryb, nie tylko duży przyrost masy karpia. Taka zmiana potrwa lata jak nie dziesięciolecia, niemniej idzie wszystko w trochę lepszym kierunku, świadczy o tym choćby nasze forum :)"
Dużo zależy od nas samych.
Myślę że poprawa jest możliwa znacznie szybciej.
Twierdzę to na podstawie przykładu z Czech i Słowacji. Już od dobrych kilku lat jestem w kontakcie z zawodowym wędkarzem z Czech. Jeszcze kilka lat temu, tam również nie było super różowo. Owszem, może zarybienia były trochę większe, ale kultura i mentalność większości wędkujących była na podobnym poziomie jak u nas. Pamiętam zdanie kolegi: "czesi i slowacy tesz nic nie wypusczaja" :)
Przez te kilka lat dużo się u nich zmieniło.
-
Ale trochę odbiegamy od tematu...
Odpowiedzcie mi - dlaczego zbiornik 33 hektara o 'śląskiej' presji wędkarskiej, dostaje zaledwie 50 kilogramów ryb. Jak to jest możliwe? Czy na tyle pozwala operat? To co za łajza go robiła i zatwierdziła? A może nie jest przestrzegany? Kto się interesuje takimi sprawami - RZGW? Czy oni monitorują przestrzeganie warunków dzierżawy?
Ja kilka razy spotykałem się z takimi szczątkowymi zarybieniami, przeglądając zestawienia zarybień w okręgach czy kołach. Tutaj jednak mamy czarno na białym, że zbiornik jest wyjaławiany, jego wartość wędkarska spada, wizualnie może jest super, ale pod względem ryb - porażka. To zwiększa presję na innych wodach, i powoduje właśnie masakrowanie zarybieniowego karpia (lin i karaś nie żerują po zarybieniu). Mateo jeszcze mówił kiedys o tym, jak Katowice wydzierżawiły starorzecze na terenie okręgu opolskiego, gdzie siciami odłowiono ryby i przerzucono gdzie indziej... :o Top tylko pokazuje skalę problemu.
Aby zbierać, trzeba siać - proste jak drut. Jeżeli coś jest nie tak - trzeba myśleć jak zapobiegać, usuwać przyczyny, nie same skutki... Dlatego działania tamtejszych władz są co najmniej dziwne. Na dodatek maja oni kasę! Jak więc można nie zarybiać? Jeżeli nie pozwala na to operat - jak mozna go nie zmienić, nawet płacąc za badania? Wędkarze nie płacą skłądek za wypoczynek nad wodą, gdzie nie ma w ogóle brań, siedzi się i kontempluje. Chcą łowić, duża część chce zabierać. Jak można im tego nie umożliwiać?
Aby było wesoło - podobno w Katowicach zwiększono limity połowowe! Czyli niekonsekwencja, a może idiotyzm, czy tez obłuda? Bo jeżeli pomaga się wędkarzom wybić zarybienie na rok przyszły już w listopadzie, to gratuluje pomyślunku... :o
Problemem mogą być też ichtiolodzy. Kotwic wyraźnie wzbraniał się przeciwko dużym zarybieniom takich wód? Ale co lepsze - nuklearna zima jak teraz - czy wstrętne i zdegradowane wody dużymi zarybieniami? Może po prostu trzeba zmienić prawo? Bo ta woda jest teraz mało warta. Ktoś, kto ją wydzierżawi musi startować od zera praktycznie. Ale skoro komercję można uruchomić w rok, dlaczego nie można takiej wody? I tak wiele w niej nie pływa... Nawalić tam lina, karasia, szczupaka i okonia, dodać karpia i amura w rozsądnych ilościach...
Po prostu szok! Dla mnie jest to albo jakiś wałek, albo niedopatrzenie, lub też tumiwisizm RZGW, może też to być brak wędkarskiego sposobu myślenia polskich ichtiologów którzy z racji 'pochodzenia' - mają wtłaczane do głów programy 'rybackie'. Przykład z Czech wyraźnie pokazuje, że można mieć dobre wody... W Polsce się je 'zabija' :o
-
Widzę,że każdy ma po trochę wiedzy i dzięki tej wymianie zdań sytuacja zaczyna się klarować . W sumie bardzo dobrze.Ja na tym korzystam .
Kolejne pytania i wątpliwości się rodzą.
To naprostujmy jeszcze jedno - finanse. Może to pozwoli wyjaśnić kolejne sprawy.
Z tego co zrozumiałem ,koło PZW,takie jak moje (w tym wypadku Tarnowskie Góry,należące do okręgu katowickiego) nie ma możliwości podejmowania decyzji odnośnie wydawania pieniędzy ze składek ,które członkowie tegoż koła uiszczają?
Jak dokładnie wygląda przepływ tych pieniędzy?Całą kasę muszą(te małe koło) przekazać "wyżej" czy tylko część?
Pewnie macie lepsze (niż ja) informacje na ten temat ;)
Skopiowany przeze mnie, ze strony www ,raport z zarybień na Chechle wygląda dość dobrze.Natomiast jak się przyjrzeć to jest tam 7kg węgorza...hmmm...? Do sadzawki w ogródku spoko,ale na takie jezioro? Może im zostało 20zł i musieli je wydać? Albo to jakiś narybek tylko był (czyli waga mała,ale szt dużo) ?
-
Może być to co Czesiek mówi - kasa :(. Pamiętam , jak prezes mojego koła grzmiał na forum aby wędkarze nie zostawiali śmieci na brzegach , bo kasę z zarybiania będzie musiał wydać na sprzątanie . Wędkarze oczywiście mieli gdzieś te gadanie , no to prezes zrobił jak zapowiedział . Myślicie , że to kogoś obeszło ??? ?
W każdym razie , chcę pokazać jak gospodaruje się pieniędzmi w tym kole . Nie dość , że na zarybienia są grosze to jeszcze trzeba ubrać na sprzątanie . Czy to jest złe podejście i czy prezes jest nieuczciwy ? Nie sądzę . Tutaj raczej chodzi , o ilość pieniędzy , która w większości trafia do okręgu zamiast do wody . W kole jest ponad dwustu członków , to fajna sumka . Jak spojrzeć na zarybienia to jakby nie liczyć , widać gołym okiem , że coś szwankuje .
-
Jędrula - ale kto zarybia wody? Jeżeli jest operat, to trzeba się trzymać jakiś wytycznych, nieprawdaż?
Z tego co piszesz widać też, że sami wędkarze swoim olewactwem dużo zaprzepaszczają. Na pewno warto pojawiać się na zebraniach w kole i uświadamiać.
-
Luk , już to kiedyś mówiłem :( Jest taki operat , że prezes na pytanie '' czym będzie zarybiał ? '' odpowiadał , iż zarybi karpiem i tym , co jeszcze uda mu się kupić . O kant dupy są te operaty . Tak jak Kotwic kiedyś pisał , oni przygotują a odbiorca skorzysta lub nie . To jest jakaś abstrakcja , nic z tego nie rozumiem >:O
-
Podobna sytuacja jest u mnie. Nie wiem czy wszystkie okręgi mają ichtiologów ale Radom ma do niego należę. I to właśnie opinią "niezależną" ichtiologa podpierane są ich decyzje. Po prostu brak kontroli niezależnej na działaniami tych ludzi i nic więcej.
-
Dlatego lepiej jak koła opiekują się jakimiś wodami, okręgi to jednak zbyt dużo z tego co widzę...
Jędrula, jeżeli byłbyś w kole, pociągnij prezesa za język, jak to jest z tymi zarybieniami, na jakiej podstawie oni działają... Czy bazują na operacie czy po prostu jest samowolka... Jakby ktoś z Was wybierał się do koła, to też zapytajcie, co? Bo to ciekawa sprawa.
-
Oki , zapytam .
-
Dlatego lepiej jak koła opiekują się jakimiś wodami, okręgi to jednak zbyt dużo z tego co widzę...
Jędrula, jeżeli byłbyś w kole, pociągnij prezesa za język, jak to jest z tymi zarybieniami, na jakiej podstawie oni działają... Czy bazują na operacie czy po prostu jest samowolka... Jakby ktoś z Was wybierał się do koła, to też zapytajcie, co? Bo to ciekawa sprawa.
U mnie operaty.
-
Ja jeszcze nie byłem zapłacić składki,ale wybiorę się. Nie omieszkam wypytać o kilka rzeczy. W każdym razie na spokojnie,dość przyjemni są ludzie u mnie w kole, przynajmniej do tej pory takie wrażenia miałem.
Czyli jak zrozumiałem o zarybieniu (w sensie ilości i gatunków) decyduje okręg Katowice (w moim wypadku) a nie moje koło,które się wodą opiekuje i wie co jej dolega? Przecież to bez sensu jest...
A ten "OPERAT" to przygotowuje "niezależny" ichtiolog? On określa czym i ile zarybić ,a nie zna wody? Sugeruje się czym? Rejestrami połowów od wędkarzy?
No i kolejna rzecz - czy koło -opiekun lokalnej wody może wywierać wpływ na decyzje okręgu? Chociaż może bardziej na ichtiologu,który przygotował operat?
-
Odpowiedzcie mi - dlaczego zbiornik 33 hektara o 'śląskiej' presji wędkarskiej, dostaje zaledwie 50 kilogramów ryb. Jak to jest możliwe? Czy na tyle pozwala operat? To co za łajza go robiła i zatwierdziła? A może nie jest przestrzegany? Kto się interesuje takimi sprawami - RZGW? Czy oni monitorują przestrzeganie warunków dzierżawy?
U nas zawsze w takich sytuacjach odpowiadano, że ichtiolog, bazując na rejestrach stwierdził, że ryby jest mało odławiane, więc musi jej dużo zostawać. Na podstawie rejestrów obliczono, że zbiornik jest wręcz przerybiony - obliczono, że na jednostkę powierzchni przypada za dużo ryb.
Pomyśleć, że kiedyś, kiedy koła posiadały autonomię, to wpuszczało się 1,5 tony ryby rocznie. To dopiero było przerybienie! Że też zbiornik w ogóle przetrwał!
Aby było wesoło - podobno w Katowicach zwiększono limity połowowe!
Limity zmniejszono, czyli zwiększono ilość możliwych do zabrania ryb (z 2 na 3 karpie / dobę).
-
Ja nie rozumiem takich odpowiedzi prezesów typu nie było ryb w ośrodkach to zarybimy tym co było czyli karpiem.
Rozumiem, że karp jest rybą łatwa w hodowli w tani sposób się go tuczy itd.
Ale skoro jestem klientem, mówię tutaj o kole to chyba ja decyduje co chce kupić a nie, że kupuję to co jest
Komuno wróć? :'(
Przecież jak im karp nie zejdzie (mówię o hodowcach)to w końcu zajmą się tym na co jest zapotrzebowanie?
-
"Jędrula, jeżeli byłbyś w kole, pociągnij prezesa za język, jak to jest z tymi zarybieniami, na jakiej podstawie oni działają... Czy bazują na operacie czy po prostu jest samowolka... Jakby ktoś z Was wybierał się do koła, to też zapytajcie, co? Bo to ciekawa sprawa."
Trochę podepnę się pod temat.
W sąsiednim kole w mojej okolicy, na pewno nie zarybiaja na podstawie operatów. Świadczy o tym choćby przewaga karpia. Teretycznie w przeliczeniu na hektar wpuszczają go kilkadziesiąt kilogramów rocznie. To musi być sprzeczne z operatem. Teoretycznie, bo na pewno mniej. Mowa o ogólnodostępnych zbiornikach.
Natomiast na "S", która jest oczkiem w głowie zarządu koła, wpuszczane jest tyle ryby, ile zdoła wywalczyć prezes.
Średnio 100-200kg karpia, plus kilkadziesiąt kilogramów karasia złotego, dużej płoci, lina i co jeszcze może zdobyć. To oczywiście bardzo średnie ilości roczne. Ale dotyczą około 3ha zbiornika :)
"Odpowiedzcie mi - dlaczego zbiornik 33 hektara o 'śląskiej' presji wędkarskiej, dostaje zaledwie 50 kilogramów ryb. Jak to jest możliwe? Czy na tyle pozwala operat? To co za łajza go robiła i zatwierdziła? A może nie jest przestrzegany? Kto się interesuje takimi sprawami - RZGW? Czy oni monitorują przestrzeganie warunków dzierżawy?
U nas zawsze w takich sytuacjach odpowiadano, że ichtiolog, bazując na rejestrach stwierdził, że ryby jest mało odławiane, więc musi jej dużo zostawać. Na podstawie rejestrów obliczono, że zbiornik jest wręcz przerybiony - obliczono, że na jednostkę powierzchni przypada za dużo ryb.
Pomyśleć, że kiedyś, kiedy koła posiadały autonomię, to wpuszczało się 1,5 tony ryby rocznie. To dopiero było przerybienie! Że też zbiornik w ogóle przetrwał!"
W sumie to i tak pikuś. W połowie lat 90tych niewiele mniejsze ilości ryb były wpuszczane do mojej starej Odry, o powierzchni wówczas około 5ha :)
Głównie karp. Przyznaję że było go baardzo dużo.
Ale nie tylko karp. Mi. in. także liny, corocznie trochę szczupaka i bardzo hojnie przerzucano leszcza z Odry. Wówczas ta woda aż kipiała od ryb...
Tak już na marginesie to jednak z większym sentymentem wspominam okres od połowy lat 80tych do początku 90tych. Znacznie mniej było karpia, mało leszcza, ale innych ryb nie brakowało. Wtedy woda miała kapitalny klimat. Była taka bardziej naturalna, Po prostu wspaniała. Eldorado dla linarzy i szczupakarzy..Ehh. Znowu odbiegam od tematu ;)
-
Ja choć jestem młody też mam co wspominać.. W 2002 roku dziadek i tata (totalni amatorzy, nikogo nie obracając, sam też się za takiego uważam) razem z kilkoma zapalencami utworzyli koło, nie związane wg z pzw. Wydzierżawili od gminy staw, jakieś 2ha. Jezu jakie tam było eldorado... 80 proc zarośnięte, liny po 3kg, szczupaki po 10, piękne lechy, mało karpia.. Gowniarz byłem a załapałem bakcyla dzięki plociom, które na białe robaki brały tak, że rzadko kiedy pozwalały spławikowi się ustawić :) żeby mieć tą wodę teraz.. Niestety sielanka nie trwała długo. Przyszli mięsiarze, napuscili karpia i amura, zarośla w ciągu roku zniknęły, zrobiła się pustynia. Ludzie z okolicznych wiosek nie próżnowali z sieciami. W tym roku staw wysechl. Chcieliśmy uratować co się da, ale niewiele zostało, przed nami byli tamci.. :(
Taki scenariusz myślę miał miejsce na wielu wodach..
Wysłane z moje Huawei P8 Lite przy użyciu Taptalka
-
Kop3k, problemem są też finanse. Wiele okręgów ma swoje ośrodki zarybieniowe aby mieć tańsze ryby, pozyskiwane są też tarlaki, aby taniej było zdobyć takiego szczupaka na przykład... Gdyby w Polsce bazowało się na ofertach prywatnych ośrodków, byłoby lepiej. Nie trzeba byłoby się męczyć tak bardzo, same koła mogłyby szukać lepszego dostawcy. Nie trzeba kombinować skąd brać ryby, trzeba mieć kasę...
U nas zawsze w takich sytuacjach odpowiadano, że ichtiolog, bazując na rejestrach stwierdził, że ryby jest mało odławiane, więc musi jej dużo zostawać. Na podstawie rejestrów obliczono, że zbiornik jest wręcz przerybiony - obliczono, że na jednostkę powierzchni przypada za dużo ryb.
Pomyśleć, że kiedyś, kiedy koła posiadały autonomię, to wpuszczało się 1,5 tony ryby rocznie. To dopiero było przerybienie! Że też zbiornik w ogóle przetrwał!
Jeżeli chciano by zarybić toną ryb, to może prościej wyszłoby zlecić badania? Wtedy można wnioskowac o zmianę w operacie. Przeciez ludzie z okręgu wiedzą, że ryby nie ma. To proste - jakby była, brzegi byłyby pełne wędkarzy przecież ;)
To taka zabawa w 'nie da się' lub 'to i to nie pozwala'. Nie znamy jednak dokładnych przyczyn dlaczego się tak dzieje, jakiś powód musi być. Nie chciałbym być we władzach okręgu, którego członkowie chodzą wściekli, robiłbym wszystko aby mnie lubili raczej... ;)
-
Wiecie co?
Wiele pytań (w tym moich) pozostaje bez odpowiedzi.
Niektóre sprawy są niejasne,innych nie da się łatwo wytłumaczyć,do niektórych informacji ciężko dotrzeć.
Mimo tego,że związek PZW działa dość mizernie,popełnia błędy,kręci "lody" gdzieś na boku,to coraz bardziej dociera do mnie,że za te bezrybia, degradacje odpowiadają... wędkarze...
Nie twierdzę,że zawsze i wszędzie,i że w 100%, ale jakoś tak wiele na to wskazuje... :-\
Gdy pomyślę jeszcze o latach z dzieciństwa, o wędkowaniu wtedy, o braniu ryb ponad miarę przez wielu, o zbiornikach gdzie nie widać specjalnie kłusownictwa,w których "kipiało" od ryb,a po wejściu wędkarzy przestało,to tak jakoś takie wnioski same do głowy przychodzą.
-
Wonski, technika idzie do przodu. W latach 80tych złowić karpia 10 kilo nie było łatwo. Mało kto miał na tyle mocny sprzęt, aby się oprzeć takiej rybie. Od początku lat 90 pojawiły się już dobre rzeczy, nowe kije, kręcioły, żyłki i haki. Weszły nowe techniki, pojawiły się przynęty sztuczne... Od tego czasu mniej więcej zaczęto grabić zasobne wody... Teraz mamy syutuacje jakby ktoś, kto zuzył wszystkie oszczędności w banku, dysponuje tym co sam 'uzbiera'. Czyli ryba z zarybień plus słabe tarło naturalne. I to jest problem...
Czy wędkarzy za wszystko należy winić? I tak i nie... Na pewno ktos powinien sprawować kontrolę nad zasobami ryb w Polsce, najwyraźniej tego nie robi dobrze. Wody mamy najsłabsze w Europie, taki kanał Żerański to 'śmiech na sali' a nie woda... Mało kto rozumie i łączy pewne fakty, że ryby jest coraz mniej, że pewne gatunki zanikają, że karp wcale nie poprawia sytuacji wędkarskiej, że szczupaka jest bardzo mało. Czy sam wędkarz powinien to zauważać i 'krzyczeć'? Ja skłaniałbym sie do tego, że to władze kół, okręgów i sam ZG powinni te kwestie poruszać, lobbować, płacić prawnikom za nowe projekty prawne, naciskać na zmiany. Ale jeżeli wodę 33 hektarową zarybia się 50 kilogramami karpia, a w okręgu podnosi limit dziennego połowu z 2 na 3 sztuki, to mamy do czynienia z paranoją. Jasne, że władze okręgu czy koła będa ulegać pewnym naciskom. Ale podstawową rzeczą jest posiadanie rybnych łowisk, cały rok. Jeżeli zaś pozwala się na wybicie zaybienia w tydzień, to co to jest za gospodarzenie wodami? To jest piowanie gałęzi na któej się siedzi, nic więcej... :o
-
Jak najbardziej się z Tobą zgadzam.
Patologie PZW są widoczne na każdym kroku,a zarybienie 50kg karpia na tak duży zbiornik to wręcz groteska.
Postęp techniczny w wędkarstwie dał skuteczność.Fakt. Niektórzy potrafią znakomicie wykorzystywać ten "postęp",a ponadto są niesamowicie skuteczni na "swoich" łowiskach. Tyle tylko,że te coraz większe umiejętności nie idą w parze z coraz większą "świadomością"...
Im więcej myślę o tym,tym ciężej jest mi wskazać jednoznacznie na PZW,chociaż wiele można im zarzucić.
Powiedz tak szczerze.
Gdyby faktycznie udało się nacisnąć PZW ,zmienić ich "politykę" .Gdyby PZW zaczęło działać jak należy,zarybiać,propagować "sportowy" połów. Czy mielibyśmy zasobniejsze,bogatsze wody bez zmiany mentalności polskiego wędkarza?
Bo ja mam takie przeświadczenie,że bez zmiany tej mentalności można wpuszczać i po 10ton ,a odłowią i zeżrą wszystko.
Poza tym ta mentalność blokuje niejako zmiany PZW.
Nie wiem jak to zmienić.
Znam też inne nacje(kraje). Może nie tak dobrze jak Ty.Natomiast w bardzo krótkim czasie zauważałem zupełnie inne spojrzenie tych ludzi na świat.
-
.
Gdyby faktycznie udało się nacisnąć PZW ,zmienić ich "politykę" .Gdyby PZW zaczęło działać jak należy,zarybiać,propagować "sportowy" połów.
No właśnie są to działania, które mają na celu zmianę tej mentalności. A ich się nie prowadzi. Ba, nawet utwierdza się ludzi w "starych prawdach". Nie zmniejszają limitów, nie wprowadzają górnych wymiarów, przyznają odznaki mistrza patelni... Po prostu żal 4 litery ściska, jak się patrzy na oderwanie tego związku od rzeczywistości. Czasem jakieś światełko w tunelu błyśnie. Pojawi się artykuł o C&R, ale za chwilę jakieś mądre głowy na szczycie twierdzą, że C&R to sadyzm albo że ryba holu nie przeżywa. I nieważne, że rzeczywistość temu przeczy. Zaczną ci wyciągać jakieś tabelki i inne wykresy, że istotnie tak jest. Że duże ryby w zbiorniku to tylko chciejstwo wędkarzy. Wszak wszelkie wody zagraniczne obfitujące w duże ryby nie istnieją, prawda?
Widać oddolne działania pasjonatów w PZW. Na tym forum jest wielu ludzi, którzy próbują coś zrobić. Kilku, którym już się to udaje. Ale ci wszyscy ludzie prowadzą walkę z dowództwem własnego związku. Lawirują między przepisami, żeby było lepiej. A przepisy nie przystają do współczesnej rzeczywistości. Nie chce mi się więcej pisać, bo mi wzrasta ciśnienie...
-
"Jędrula, jeżeli byłbyś w kole, pociągnij prezesa za język, jak to jest z tymi zarybieniami, na jakiej podstawie oni działają... Czy bazują na operacie czy po prostu jest samowolka... Jakby ktoś z Was wybierał się do koła, to też zapytajcie, co? Bo to ciekawa sprawa."
(...)
Natomiast na "S", która jest oczkiem w głowie zarządu koła, wpuszczane jest tyle ryby, ile zdoła wywalczyć prezes.
Grzesiu, przepraszam, że w wygodny dla siebie sposób wyciągnąłem z Twojego postu te dwa cytaty, ale tylko do nich chcę się odnieść. Ponieważ w pewnej awaryjnej sytuacji w naszym kole zostałem jego skarbnikiem, poznałem troszkę te meandry statutowej wyobraźni włodarzy PZW.
Otóż, każde koło ma prawo wydatkować uzyskaną dla koła kwotę ze sprzedaży zezwoleń okresowych i specjalnych na zarybienie wybranej przez siebie wody. Warunkiem jest pozytywna opinia ichtiologa z okręgu. Wskazanym jest zakup z ośrodka hodowlanego danego okręgu. Ale takiego musu nie ma. Natomiast opinia ichtiologa jest obligatoryjna. W związku z tym bardziej dziwi mnie to, że ktoś posiadając właściwe uprawnienia akceptuje w ogólnym rozumieniu dziwne pomysły, niż to, że prezio taki pomysł miał :) :)
-
Moge dodac.jedno około 6-8 lat temu gdy w ramach służby patrolowałem wspólnie z SSR wody pzw mojego rejonu to około 70-80 % wedkarzy łowiło na wiecej niż dwie wedki , w porach nocnych to wszyscy .Ciekawy był przedział tych wedkarzy byli to zarówno zwykli członkowie jak i władze okregu łacznie z członkami zarządu i władz kół. Dziś cieżko spotkać kogoś co łowiłby na wiecej niż dwie wedki , w dniu wczorajszym wszyscy skontrolowani wedkarze mieli wypełnione rejestry i opłacone składki .Kłusownictwo w erze telefonni kom. prawie nie istnieje i zostało zwalczone .Przy zarybianiu patrzy sie okregowi na ręce wiec jest nadzieja że będzie lepiej .Reszta zależy od nas :-)
Pozdrawiam
Wysłane z mojego C5303 przy użyciu Tapatalka
-
"Jędrula, jeżeli byłbyś w kole, pociągnij prezesa za język, jak to jest z tymi zarybieniami, na jakiej podstawie oni działają... Czy bazują na operacie czy po prostu jest samowolka... Jakby ktoś z Was wybierał się do koła, to też zapytajcie, co? Bo to ciekawa sprawa."
(...)
Natomiast na "S", która jest oczkiem w głowie zarządu koła, wpuszczane jest tyle ryby, ile zdoła wywalczyć prezes.
Grzesiu, przepraszam, że w wygodny dla siebie sposób wyciągnąłem z Twojego postu te dwa cytaty, ale tylko do nich chcę się odnieść. Ponieważ w pewnej awaryjnej sytuacji w naszym kole zostałem jego skarbnikiem, poznałem troszkę te meandry statutowej wyobraźni włodarzy PZW.
Otóż, każde koło ma prawo wydatkować uzyskaną dla koła kwotę ze sprzedaży zezwoleń okresowych i specjalnych na zarybienie wybranej przez siebie wody. Warunkiem jest pozytywna opinia ichtiologa z okręgu. Wskazanym jest zakup z ośrodka hodowlanego danego okręgu. Ale takiego musu nie ma. Natomiast opinia ichtiologa jest obligatoryjna. W związku z tym bardziej dziwi mnie to, że ktoś posiadając właściwe uprawnienia akceptuje w ogólnym rozumieniu dziwne pomysły, niż to, że prezio taki pomysł miał :) :)
Dzięki za wyjaśnienie.
Jednak w mojej głowie pojawia się pytanie. W jaki sposób ichtiolog może zbadać rybostan małego, bardzo zarośniętego zbiornika. Jakiekolwiek odłowy kontrolne są fizycznie wykluczone.
Bazowanie na rejestrach połowu..wszyscy wiemy jak jest z tymi rejestrami. A jeżeli zbiornik jest "S" i ma/powinien przynosić dochody, to w wodzie musi być ryba...
Tutaj chyba kluczowa jest obserwacja wody...Może i sposób jest mało profesjonalny, ale w tym przypadku chyba najlepszy.
-
Dzięki za wyjaśnienie.
Jednak w mojej głowie pojawia się pytanie. W jaki sposób ichtiolog może zbadać rybostan małego, bardzo zarośniętego zbiornika. Jakiekolwiek odłowy kontrolne są fizycznie wykluczone.
Bazowanie na rejestrach połowu..wszyscy wiemy jak jest z tymi rejestrami. A jeżeli zbiornik jest "S" i ma/powinien przynosić dochody, to w wodzie musi być ryba...
Tutaj chyba kluczowa jest obserwacja wody...Może i sposób jest mało profesjonalny, ale w tym przypadku chyba najlepszy.
Grześ, nie mam zielonego pojęcia :-[ Ale zadałeś fajne pytanie - postaram się dowiedzieć. Jak się dowiem, odpiszę.
-
Jednak w mojej głowie pojawia się pytanie. W jaki sposób ichtiolog może zbadać rybostan małego, bardzo zarośniętego zbiornika. Jakiekolwiek odłowy kontrolne są fizycznie wykluczone.
Wtedy robią odłów kontrolny agregatem...
-
Moge dodac.jedno około 6-8 lat temu gdy w ramach służby patrolowałem wspólnie z SSR wody pzw mojego rejonu to około 70-80 % wedkarzy łowiło na wiecej niż dwie wedki , w porach nocnych to wszyscy .Ciekawy był przedział tych wedkarzy byli to zarówno zwykli członkowie jak i władze okregu łacznie z członkami zarządu i władz kół. Dziś cieżko spotkać kogoś co łowiłby na wiecej niż dwie wedki , w dniu wczorajszym wszyscy skontrolowani wedkarze mieli wypełnione rejestry i opłacone składki .Kłusownictwo w erze telefonni kom. prawie nie istnieje i zostało zwalczone .Przy zarybianiu patrzy sie okregowi na ręce wiec jest nadzieja że będzie lepiej .Reszta zależy od nas :-)
Pozdrawiam
Jeżeli kontrole są OK, to już duży plus. Teraz trzeba zadbać aby ryba była. Według mnie polskie wody PZW spokojnie można zarybić mocniej (niektóre bardzo mocno), tam gdzie jużjest ryba, trzeba zrobić juz normalne limity.
Podstawą jest rejestr, i zabranie okreslonej liczby ryb w ciagu roku, Zabierasz więcej? Płać! W ten sposób uniknie się problemu z 'równaniem wody'. Bo jeżeli wpuści się tonę karpia a ten bierze jak głupi (bo jest głupi :) ) - to wtedy wędkarze wybiorą wszystko w oka mgnieniu. Ale jeżeli mieliby w ciagu roku móc zabrać tylko 10 karpi, to juz połowa kombinowałaby, bo małych nie opłacałoby się im brać... I do tego kontrole, i karać jak ktos łamie przepisy... Jeżeli wody by się napełniły, to nie trzebaby tyle zarybiać, można by limity tez zwiększyć. Suma sumarum ci co biorą, mimo limitów mieliby więcej możliwości. Nie wspomnę z radochy jaką daje łowienie ryb a nie siedzenie z wędkami nad bezrybną wodą :) Okres karencji jednak musi być, wody trzeba napełnić.
A zarybienie wody ponad 30 hektarowej 50 kilogramami powinno być karalne :)
-
Może zbyt często nie jestem nad wodą,ale kontrola to ja nawet nie wiem jak wygląda !
To chyba nie jest dobrze....
Kary powinny być naprawdę dotkliwe,ale prócz tego egzekwowane !
Wiem jak w Niemczech wygląda karanie i na Polaków bardzo dobrze to wpływa w tym kraju,bardzo szybko są tak grzeczni jak Niemcy :P
Różne pomysły tutaj padły. Moje również - ale te akurat niekoniecznie są dobre :'( ;D
W każdym razie pomysł o płatnościach adekwatnych do ilości zabieranych ryb jak dla mnie jest najsensowniejszy. Najbardziej sprawiedliwy.
Oczywiście najbardziej oburzeni byliby Ci,którzy za 200 zł biorą po kilka kg ryby na tydzień (tak tylko domniemam),bo nie oszukujmy się ,ale za 200zł to przyzwoitej ryby w sklepie ile można kupić?
-
Pomysł aby ci co nie biorą ryb płacili mniej nie przejdzie -koledzy wędkarze stwierdzą że jak ktoś głupi to niech nie bierze przynajmniej tak jest u mnie
-
Musiałaby być kontrola przynajmniej raz dziennie. Inaczej okażę się, że nagle wszyscy nie biorą... Taki kraj.
Ja już dawno mówiłem, żeby do kontroli wynająć firmę Renoma, która do tej pory kontrolowała bilety w pociągach. Z tymi panami nie było przebacz. Miesiąc-dwa i byłby porządek nad wodą.
-
Dlatego koła powinny mieć większą autonomię i swoje wody, wędkarze szli by tam gdzie im lepiej.
Obecny stan rzeczy, gdzie wolno zabierać bardzo dużo, jest bez sensu i się nie sprawdza. Wielu wędkarzy powie, że limity i tak są ostre, a 'kłusownik' bierze o wiele więcej. Ale prawdę znamy... Jędrula pisał o tym jak obsiedli jego wodę po zarybieniach, podobno było ponad 200 wędkarzy! Jeżeli więc pozwoli się im brać po 3 karpie dziennie, to w tydzień znika to co wpuszczono, niedobitki pójdą pod nóż wczesną wiosną.
Kto na tym zyskuje?
Wędkarze muszą właśnie sami pójść po rozum do głowy i pomyśleć skąd się biorą ryby. W Katowicach i tak jest limit roczny szczupaka, sandacza i pstrąga (35 sztuk), powinno być tam dołączonych więcej gatunków.
Jakby nie było - składki są zbyt niskie...
-
Po wielu naciskach władze okregu zielonogorskiego wprowadziły zakazy połowu przez miesiac z opcją przedłużenia na wodach gdzie dokonamo zarybienia , ale co z tego jak po tym okresie siedzą całe rodziny i zgodnie z prawem biorą wszystko co ma wymiar, lub co chwile noszą do bagaznika zdobycze aby nie przekroczyć limitów połowu -najlepsze jest to że siedzacy obok nich inni wedkarze przyzwalaja na to , a wystarczy tylko zwrocenie uwagi w drastycznych przypadkach tel do odpowiednich służb ale to taka nasza (nie moje to co bede kablował) przypadłosc .Mysle iż dotrze to do innych wedkarzy że pływajace ryby w wodzie sa naszą wspolna wlasnoscia za co placimy nie male pieniadze.
Pozdrawiam
Wysłane z mojego C5303 przy użyciu Tapatalka
-
W Katowicach i tak jest limit roczny szczupaka, sandacza i pstrąga (35 sztuk), powinno być tam dołączonych więcej gatunków.
Przepraszam,że się wtrącę znów,ale pstrąga w ubiegłym roku widziałem tylko w sklepie,natomiast z pary szczupak/sandacz (mimo iż polowałem na te gatunku parę razy) widziałem tylko sandacza, na dodatek zdechłego na brzegu :P
Więc jak dla mnie limit wręcz "kosmiczny"!
-
A te 35 sztuk, to w sumie, czy każdego gatunku? Bo jeśli każdego to to jest paranoja. Połowa z nas nie była 35 razy na rybach w sezonie, to kiedy to wyłowić? Dla mnie limit 10 szt w sumie to w sam raz.
Wysłane z moje Huawei P8 Lite przy użyciu Taptalka
-
Po calej tej lekturze to mam gotowy pomysł na happening zarybieniowy. Trzeba rozdać te ryby przed wypuszczeniem do wody. Zaprosić ludzi z koła. Warunek - OPŁACONE SKŁADKI I PRZYNIESIENIE ZE SOBĄ 2 UZBROJONYCH WĘDEK. Sami się o to prosimy. Może to jest smieszne ale właśnie w ten sposób może ktoś się zastanowi. Trzeba tylko zaryzykować.
8)
-
Jeden się zastanowi a stu puknie się w łeb i będzie cieszyć michę, że jakiś w ich mniemaniu frajer im ryby rozdaje. :(
Wysłane z moje Huawei P8 Lite przy użyciu Taptalka
-
Jeden się zastanowi a stu puknie się w łeb i będzie cieszyć michę, że jakiś w ich mniemaniu frajer im ryby rozdaje. :(
Wysłane z moje Huawei P8 Lite przy użyciu Taptalka
Chodzi o to, żeby było to za kasę ze składek. A po takiej akcji wyczerpać limit na zarobienia kole. Albo się opamiętacie albo zginięcie. Niestety.
-
Ja wiem o co chodzi ale wszyscy wiemy jak jest..
Wysłane z moje Huawei P8 Lite przy użyciu Taptalka
-
Jednak w mojej głowie pojawia się pytanie. W jaki sposób ichtiolog może zbadać rybostan małego, bardzo zarośniętego zbiornika. Jakiekolwiek odłowy kontrolne są fizycznie wykluczone.
Wtedy robią odłów kontrolny agregatem...
Tak. Agregat... Najpewniej jest skuteczny.
Nie przedłużając - Mam jednak pewne wątpliwości. Biorą się stąd, że znam około 5 ha płytki zbiornik, z którego właściciel chce usunąć sumy, bo robią mu bałagan. Zakładam że jako osoba od lat parająca się rybactwem słyszał o agregacie...A sumy jak pływały tak pływają :) Na sznury bojki i inne wynalazki też się nie łapią, bo skubańce są cwane. A są tam na sto procent :)
Delikatnie upieram się, że w przypadku małych zbiorników, najskuteczniejszą metodą oceny rybostanu, jest systematyczna obserwacja wody. Rzecz jasna potrzebne jest tutaj wprawne oko i doświadczenie.
-
Jednak w mojej głowie pojawia się pytanie. W jaki sposób ichtiolog może zbadać rybostan małego, bardzo zarośniętego zbiornika. Jakiekolwiek odłowy kontrolne są fizycznie wykluczone.
Wtedy robią odłów kontrolny agregatem...
Tak. Agregat... Najpewniej jest skuteczny.
Onegdaj miałem serdecznego kolegę, który skończył ichtiologię w Poznaniu. Wiele rzeczy mi wyjaśnił, włącznie z tym, jak to badane amury po dobrym glonie potrafią sr... na zielono.
Akademia badania rybostanu robiła agregatami. Ale proszę pamiętać, że agregat to nie są dwa kable wpięte w linię wysokiego napięcia. Pole rażenia wynosi od pół do dwóch metrów, w zależności od natężenia prądu. I nieprawdą jest, że przy profesjonalnych badaniach ryby tylko świecą brzuchami. Raczej wypływają otępiałe pod powierzchnię i dość szybko wracają do formy.
Myślę więc, że nie wolno z góry zakładać, że agregat to samo zło. To tylko narzędzie. Siekiera też służy do rąbania drzewa, a rozłupała niejedną głowę. Ale czy to jej wina?
Swoją drogą zgadnijcie, gdzie kilkanaście lat temu było największe skupisko lipienia w Gwdzie? Dane z badań szanownej katedry :)
-
Dlatego koła powinny mieć większą autonomię i swoje wody, wędkarze szli by tam gdzie im lepiej.
Obecny stan rzeczy, gdzie wolno zabierać bardzo dużo, jest bez sensu i się nie sprawdza. Wielu wędkarzy powie, że limity i tak są ostre, a 'kłusownik' bierze o wiele więcej. Ale prawdę znamy... Jędrula pisał o tym jak obsiedli jego wodę po zarybieniach, podobno było ponad 200 wędkarzy! Jeżeli więc pozwoli się im brać po 3 karpie dziennie, to w tydzień znika to co wpuszczono, niedobitki pójdą pod nóż wczesną wiosną.
Kto na tym zyskuje?
Wędkarze muszą właśnie sami pójść po rozum do głowy i pomyśleć skąd się biorą ryby. W Katowicach i tak jest limit roczny szczupaka, sandacza i pstrąga (35 sztuk), powinno być tam dołączonych więcej gatunków.
Jakby nie było - składki są zbyt niskie...
Jako dyżurny krytykant Luka ;) Nie mam nic w obronie. To wszystko prawda. Płaciłem dziś składkę. Pani która to robi u mnie w kole (sexowna osóbka jak by co ;) ) studiując mój rejestr (uczciwie wypełniany)Patrzyła na mnie jak na wariata. Nie uwierzyła że łowię i wypuszczam. Ludziom postronnym to się w głowie nie mieści. Dużo pracy przed nami.
-
Tutaj jeden z powodów degradacji naszych wód :'( - https://www.facebook.com/zwedkanadzglowiaczke/photos/a.390138104514396.1073741828.389812617880278/443743392487200/?type=3&theater
-
Tutaj jeden z powodów degradacji naszych wód :'( - https://www.facebook.com/zwedkanadzglowiaczke/photos/a.390138104514396.1073741828.389812617880278/443743392487200/?type=3&theater
Udostępnia też inne zdjęcie:
https://www.facebook.com/zwedkanadzglowiaczke/photos/a.390138104514396.1073741828.389812617880278/433557223505817/?type=3&permPage=1
I w zasadzie, jednym zdjęciem odpowiedział sobie na pytanie z drugiego :o >:( :(
To się nazywa hipokryzja do potęgi...
-
Jeszcze idiota dyskutuje, jak ktoś mu uwagę zwrócił. Ja pie...ole, nie ma nadziei...
-
Ciekawe na jak długo się nażarł? >:O
-
Trzeba zwracać uwagę, ale na spokojnie... 8)
Ja co roku mam akcję 'okoń spod lodu'. Wielu wędkarzy nawet nie zdaje sobie sprawy jak szybko ryba zdycha na mrozie. Są tacy co nawet nie będą jeść wszystkiego, ale chcą zdjęcie sobie sprawić. Dlatego dobrze jest robić małe błeeee na taki widok, wielu się zmienia dzięki temu. Z młodych wędkarzy coraz mniejsza część je ryby, coraz mniej umie je sprawiać. Wg mnie nie trzeba wiele aby takiego łowcę naprostować. Nie będzie poklasku to pomyśli jeden z drugim... :D
-
Luk, kilku takich kretynów jak on pisze w komentarzach, że fajnie połowił, że oni też biorą, bo się należy, bo za to płacą bo to, bo sramto i głupi głupiego tylko nakręca i w błędzie ugruntowuje. A Ty jesteś debil/sadysta albo kosmita, bo twierdzisz inaczej. I tak to się odbywa. Na tym świecie jedni ludzie przyjmują argumenty, analizują rzeczywistość wokół siebie i wyciągają logiczne wnioski, inni działają jak bydlęta bezrozumne i jak ktoś im zwraca uwagę, to tak sobie tłumaczą, żeby na ich wyszło. Nawet największą głupotę kretyn wytłumaczy sobie tak, że mu wyjdzie, że postąpił niezwykle mądrze. Dlatego z jednym można rozmawiać, a drugiemu dopiero jak dasz w mordę, to w mózgu zwoje zaskakują i zaczyna coś docierać.
Dopóki w tym kraju nie zmieni się prawo, a przede wszystkim nie będzie kontroli i dotkliwych kar, dopóty absolutnie nic się nie zmieni.
-
Rozumiem Twoje wzburzenie. Mi też szkoda tych okoni i tej bezmyślności, nie czarujmy się, mało prawdopodobne, że ten człowiek musiał zabrać aż tyle.
Co do lodu - to jeszcze kilka lat temu podstawą były zdjęcia sztywnych ryb na lodzie. Teraz widzę już dużą poprawę. Wbrew wszystkiemu ten młody człowiek chyba swoje usłyszał. Teraz jest ofiarą 'pułapki konsekwencji' i idzie w zaparte, ale do myślenia dostał. Mam nadzieję... :beg:
-
Tutaj jeden z powodów degradacji naszych wód :'( - https://www.facebook.com/zwedkanadzglowiaczke/photos/a.390138104514396.1073741828.389812617880278/443743392487200/?type=3&theater
Udostępnia też inne zdjęcie:
https://www.facebook.com/zwedkanadzglowiaczke/photos/a.390138104514396.1073741828.389812617880278/433557223505817/?type=3&permPage=1
I w zasadzie, jednym zdjęciem odpowiedział sobie na pytanie z drugiego :o >:( :(
To się nazywa hipokryzja do potęgi...
Nie wiem czy zwróciliście uwagę, ale tam jet też szczupak! Jak na moje oko wymiaru to on nie ma, zresztą pomijając wymiar, zdaje się że jest okres ochronny, nie... żenada..
-
Tutaj jeden z powodów degradacji naszych wód :'( - https://www.facebook.com/zwedkanadzglowiaczke/photos/a.390138104514396.1073741828.389812617880278/443743392487200/?type=3&theater
Kto to tam wcześniej pisał, że młodsze pokolenie jest bardziej świadome i głównie "leśne dziadki" nie przepuszczą rybie...hmm?
Szubrawca i prostak, na dodatek ignorant, i tak z dziada pradziada.. :-\
-
Nie chce zaczynać nowego wątku aby nie śmiecić , więc wkleję tutaj . Kolejny przykład niewiedzy koła albo raczej głupoty . Panowie , nie pozwólcie na zebraniach na wnioski o zarybianie japońcem -
http://www.wedkuje.pl//wedkarstwo,kolejne-zarybienie-zofiowki-17122015,87009
-
Nie wiem Jędruś czy linka nie przyciąłeś przypadkiem bo nie mogę otworzyć.
Patrz jak się wstrzeliłem na ZR
-
Nie wiem Jędruś czy linka nie przyciąłeś przypadkiem bo nie mogę otworzyć.
Patrz jak się wstrzeliłem na ZR
Działa . Wstrzeliłeś się jak w masełko ;) Zarybienia tym japońcem to jakaś zaraza , u mnie też kilka kół go nasypało . Wiem dlaczego . Hodowcom sporo go zostało na jesień i rozdawali za darmo . Gdzie tu teraz logika , gdzie operaty ?! Ach , normalnie ciśnienie mi się podnosi >:O
-
Spokojnie stary :)
Widać mi cos z tel nie chce przekierowac. Zobaczę na kompie potem..
No co zrobić, jak to mówią na układy nie ma rady :(
-
Przykra sprawa, szkoda, że tak się wciąż dzieje... :-\
-
U mnie też jakieś 10 lat temu próbowano zapełnić nisze po leszczu karasiem srebrzystym. To "dziadostwo" pleni się tak szybko, że w końcu nie było szansy na złowienie innej ryby a wbrew argumentom ichtiologa z Gospodarstwa Rybackiego, które włodarzy na tych wodach sytuacja w rybostanie "białej ryby" wcale nie uległa poprawie. Nadal pośród karasi łowiło się tylko żylety. Wędkarze jednak byli zadowoleni gdyż zaczęto łowić gigantyczne okazy - rekordowa wg mojej wiedzy to 3.850 kg. Okazy 2 kg nie były rzadkością. Nagle dwa lata temu jak ręką uciął, wielu twierdzi, że karaś migrował jednak być może przyczyna jest zgoła inna. Na jeziorze zaczęto łowić potężne sumy. Może i tym razem natura dała radę.
-
Nagle dwa lata temu jak ręką uciął, wielu twierdzi, że karaś migrował jednak być może przyczyna jest z goła inna. Na jeziorze zaczęto łowić potężne sumy. Może i tym razem natura dała radę.
Skąd ja to znam... 8) sum robi robotę :P to samo było na j. Ściegiennym..to samo jak mój znajomy wpuścił 6 szt do stawu, a teraz to nawet żaby tam nie uwidzisz