Spławik i Grunt - Forum
MEDIA i MULTIMEDIA => Filmy w sieci => Wątek zaczęty przez: MarcinD w 25.04.2017, 17:12
-
Świetny materiał z zawodów w Czechach od Kacpra. Na uwagę zasługuje świetny wynik, pierwsze miejsce indywidualne jak i drużynowe.
Temat chciałem założyć oddzielny bo bardzo celnie i zwięźle podkreślił różnice cechujące wędkarstwo w tak blisko położonych regionach, moim zdaniem warto powielać tak głośną i dobitną wymowę o stanie naszych wód.
Sam komentarz na końcu filmu, jednak warto przebrnąć przez całość.
-
Pany co on robi w okolicach 9 min wkłada jakaś kuli i wyjmuje po sekundzie? swoja droga z takim drągalem siedzieć nad wodą ile to się trzeba napracować :facepalm: jednak wole gruntówkę fotelik piwko, relaks :beer:
-
Pany co on robi w okolicach 9 min wkłada jakaś kuli i wyjmuje po sekundzie? swoja droga z takim drągalem siedzieć nad wodą ile to się trzeba napracować :facepalm: jednak wole gruntówkę fotelik piwko, relaks :beer:
Nęci punktowo z kubka tyczką 8) :D
-
Taaak to jest "Inny Świat" 40:30 min. filmu.
A w Polsce jest inna kultura, ryby się je i będzie jadło i tak już zostanie, nic tego nie zmieni, nawet to forum, które powinno zmienić nazwę na "Spławik i Grunt - złów i wypuść". Przykra prawda i tylko prawda o mięsiarzach z Polski.
W tym patologicznym kraju wędkarstwo nigdy nie stanie się wyłącznie formą rywalizacji sportowej(Anglia,Francja,Czechy), rekreacji, wypoczynku nad wodą z poszanowaniem przyrody, oraz wszystkiego co nas nad nią otacza (śmieci), a w szczególności ryb (wnętrzności i łuski po rybach pozostawione nad wodą). Pokłosie tej bezmyślnej dewastacji naszych wód, można zobaczyć na przykładzie wyników, jakie osiągane są na rozgrywanych zawodach różnej rangi od GPP po mistrzostwa koła PZW.....
Jedyne co może uratować nasze wody, to całkowity zakaz zabierania ryb w Polsce. Nierealne, nie do przyjęcia dla większości pasjonatów rybiego mięsa i zarządzających wodami w tym chorym kraju.
-
Niestety w Polsce dla wielu osób również tych w żaden sposób nie związanych z wędkarstwem hasło ' na ryby' kojarzy się tylko i wyłącznie z pozyskaniem pokarmu.
-
Niestety, w Polsce doszło do takiego paradoksu, że pazerność wędkarzy przekracza możliwości łowisk. W Polsce musimy tworzyć łowiska no-kill, żeby zakazać zabierania ryb. W innych krajach ludzie po prostu sami rozsądnie postępują. Gdyby świadomość wędkarzy była inna, nie było pazerności i głupoty - łowiska no-kill były by w Polsce niepotrzebne.
Wędkarze w Polsce wpadają sami w pułapkę zastawioną przez siebie. Tworzy się błędne koło. Oni, kiedy ryby są i biorą muszą nałowić się do syta, zabrać ile się da - bo wiedzą, że jutro mogą już nic nie złowić. To jest racja, tak bywa nad polskimi wodami. Ale dlaczego tak jest? Ano właśnie dlatego, że bierze się "na zapas", ile wlezie. A później nie ma nic. Jak już coś jest, to znów się bierze. W takich Czechach, wędkarz jeśli ma ochotę na rybkę to ją sobie weźmie do domu i zje. Ale weźmie tyle, ile potrzebuje. Rozsądnie. Nie dla kota, dla sąsiada czy tylko dlatego, że szkoda wypuścić. On wie, że jak następnym razem zechce zjeść rybkę któregoś dnia, to ją spokojnie złowi. Ale dlaczego tak jest? Właśnie dlatego, że tam panuje kultura umiaru! Wędkarze są sami sobie gospodarzami. W Polsce w większości to szkodniki! Czy widział ktoś, żeby gospodarz wyrżnął nagle wszystkie swoje świnie, krowy, kozy, jeśli to nimi się żywi? Nie. On zabije tyle, ile jest w stanie zjeść, reszta rośnie, jak potrzeba to znów ubije jakiegoś zwierzaka. Taki jest Czeski wędkarz. Nie tylko dba o ryby, realizuje hobby ale też rozsądnie i z głową gospodarzy. Polacy to szarańcza, głupi plebs, który nie dorósł do trzymania wędki w ręku. Nie dość, że niszczą wszystkie wody w naszym kraju to jeszcze robią wstyd na całą Europę. Mówię oczywiście o tej gorszej części naszych "kolegów".
-
Niestety, w Polsce doszło do takiego paradoksu, że pazerność wędkarzy przekracza możliwości łowisk. W Polsce musimy tworzyć łowiska no-kill, żeby zakazać zabierania ryb. W innych krajach ludzie po prostu sami rozsądnie postępują. Gdyby świadomość wędkarzy była inna, nie było pazerności i głupoty - łowiska no-kill były by w Polsce niepotrzebne.
Wędkarze w Polsce wpadają sami w pułapkę zastawioną przez siebie. Tworzy się błędne koło. Oni, kiedy ryby są i biorą muszą nałowić się do syta, zabrać ile się da - bo wiedzą, że jutro mogą już nic nie złowić. To jest racja, tak bywa nad polskimi wodami. Ale dlaczego tak jest? Ano właśnie dlatego, że bierze się "na zapas", ile wlezie. A później nie ma nic. Jak już coś jest, to znów się bierze. W takich Czechach, wędkarz jeśli ma ochotę na rybkę to ją sobie weźmie do domu i zje. Ale weźmie tyle, ile potrzebuje. Rozsądnie. Nie dla kota, dla sąsiada czy tylko dlatego, że szkoda wypuścić. On wie, że jak następnym razem zechce zjeść rybkę któregoś dnia, to ją spokojnie złowi. Ale dlaczego tak jest? Właśnie dlatego, że tam panuje kultura umiaru! Wędkarze są sami sobie gospodarzami. W Polsce w większości to szkodniki! Czy widział ktoś, żeby gospodarz wyrżnął nagle wszystkie swoje świnie, krowy, kozy, jeśli to nimi się żywi? Nie. On zabije tyle, ile jest w stanie zjeść, reszta rośnie, jak potrzeba to znów ubije jakiegoś zwierzaka. Taki jest Czeski wędkarz. Nie tylko dba o ryby, realizuje hobby ale też rozsądnie i z głową gospodarzy. Polacy to szarańcza, głupi plebs, który nie dorósł do trzymania wędki w ręku. Nie dość, że niszczą wszystkie wody w naszym kraju to jeszcze robią wstyd na całą Europę. Mówię oczywiście o tej gorszej części naszych "kolegów".
Jedyne wyjście na rybne wody w Polsce to wyhodowanie trujących odmian leszczy, karpi, linów, płoci ;)
(Tak naprawdę to nie wiem czy to "oczko" powinno być).
-
Niech ktoś dorwie nazwę jakiegoś środka, który powoduje, że rybie mięso staje się potwornie śmierdzące albo gorzkie, a jednocześnie rybka sobie pływa i nic jej nie jest.
Zaraz problem byśmy MY SAMI szybko rozwiązali ;)
-
Niech ktoś dorwie nazwę jakiegoś środka, który powoduje, że rybie mięso staje się potwornie śmierdzące albo gorzkie, a jednocześnie rybka sobie pływa i nic jej nie jest.
Zaraz problem byśmy MY SAMI szybko rozwiązali ;-)
Muł ;)
-
Niech ktoś dorwie nazwę jakiegoś środka, który powoduje, że rybie mięso staje się potwornie śmierdzące albo gorzkie, a jednocześnie rybka sobie pływa i nic jej nie jest.
Zaraz problem byśmy MY SAMI szybko rozwiązali ;)
Myśle podobnie ... u mnie jak działała stara oczyszczalnia ścieków - ryby mało kto brał bo śmierdziały ... ( nawet karpki z zarybieniówki po kilku tygodniach nazywali czarnymi śmierdziuchami...)
a jak pobudowali nową - woda się oczyściła - i rybek nie ma - bo je zjedli..... :'(
-
Jedyne wyjście na rybne wody w Polsce to wyhodowanie trujących odmian leszczy, karpi, linów, płoci ;)
To jest ciekawe. Na Dzierżnie Dużym, do zbiornika przez dziesiątki lat dostawał się największy syf z Kłodnicy, w tym metale ciężkie. Są tam dalej, ryba jest po prostu niebezpieczna. Ale nie przeszkadzało to lokalsom aby rybę zabierać :o
Ja pamiętam, jak na Odrze był taki syf, że ryby nikt nie ruszał, ale powodem tego był zapach. Wtedy jednak ryba była wszędzie, teraz zaś nawet zapach nie wystarcza, tak są wygłodniali wędkarze - dlatego podałem przykład Dzierżna. Myślę, ze wielu by takie ryby i tak zabrało, sprzedało, moczyło w śmietanie przez miesiąc, karmiło koty... Ale nie wypuszczą :D
-
Jestem ciekawy jak w Anglii wprowadzono całkowity zakaz zabierania ryb. Czy były w związku z tym jakieś protesty wędkarzy, odwoływanie powstałych łowisk i odcinków rzek "no kill". Gdyby wprowadzono taki zakaz w Polsce ilu wędkarzy nadal łowiło by ryby mając w świadomości, że należy je wypuści. Myślę że zostało by nas garstka może 5 - 10 % z obecnej ilości członków PZW. To przyczyniło by się do upadku PZW, i wtedy można byłoby zacząć kształtować wszystko na nowo.
-
Jedyne wyjście na rybne wody w Polsce to wyhodowanie trujących odmian leszczy, karpi, linów, płoci ;)
To jest ciekawe. Na Dzierżnie Dużym, do zbiornika przez dziesiątki lat dostawał się największy syf z Kłodnicy, w tym metale ciężkie. Są tam dalej, ryba jest po prostu niebezpieczna. Ale nie przeszkadzało to lokalsom aby rybę zabierać :o
Ja pamiętam, jak na Odrze był taki syf, że ryby nikt nie ruszał, ale powodem tego był zapach. Wtedy jednak ryba była wszędzie, teraz zaś nawet zapach nie wystarcza, tak są wygłodniali wędkarze - dlatego podałem przykład Dzierżna. Myślę, ze wielu by takie ryby i tak zabrało, sprzedało, moczyło w śmietanie przez miesiąc, karmiło koty... Ale nie wypuszczą :D
Dlatego to co złowili to potem szło do octu, ocet częściowo zabijał przykry aromat i smak :D i do dzisiaj tak robią :'(
-
Kilka określeń lokalnych na rybki w occie u mnie...
ocet wszystko wyciągnie
rybka lubi ocet
w occie wszystko smakuje - ba nawet ości rozpuści....
leszczyk z occtu jest super...
tak by można było w koło ....
Na poważnie Polak żarł ryby , żre i będzie żarł dalej ...
Do puki rybki nie znajdą sie pod ochroną - do tego dobrze umocowaną prawnie - patrz myślistwo - to nasze wody będą coraz bardziej bezrybne....
-
Jestem ciekawy jak w Anglii wprowadzono całkowity zakaz zabierania ryb. Czy były w związku z tym jakieś protesty wędkarzy, odwoływanie powstałych łowisk i odcinków rzek "no kill". Gdyby wprowadzono taki zakaz w Polsce ilu wędkarzy nadal łowiło by ryby mając w świadomości, że należy je wypuści. Myślę że zostało by nas garstka może 5 - 10 % z obecnej ilości członków PZW. To przyczyniło by się do upadku PZW, i wtedy można byłoby zacząć kształtować wszystko na nowo.
W starych książkach idzie przeczytać, że ludzie protestowali nawet przy wprowadzeniu 3 miesięcznego okresu ochronnego (całkowity zakaz lowienia na rzekach) Ale ludzie dostali coś w zamian, karpie i łowiska prywatne pojawiające się jak grzyby po deszczu, prosta zasada popytu i podaży.
Mała ciekawostka, w przeciwieństwie do Polski w Anglii karpie zostały w 100% importowane z Polski i Francji.
-
Jestem ciekawy jak w Anglii wprowadzono całkowity zakaz zabierania ryb. Czy były w związku z tym jakieś protesty wędkarzy, odwoływanie powstałych łowisk i odcinków rzek "no kill". Gdyby wprowadzono taki zakaz w Polsce ilu wędkarzy nadal łowiło by ryby mając w świadomości, że należy je wypuści. Myślę że zostało by nas garstka może 5 - 10 % z obecnej ilości członków PZW. To przyczyniło by się do upadku PZW, i wtedy można byłoby zacząć kształtować wszystko na nowo.
W starych książkach idzie przeczytać, że ludzie protestowali nawet przy wprowadzeniu 3 miesięcznego okresu ochronnego (całkowity zakaz lowienia na rzekach) Ale ludzie dostali coś w zamian, karpie i łowiska prywatne pojawiające się jak grzyby po deszczu, prosta zasada popytu i podaży.
Mała ciekawostka, w przeciwieństwie do Polski w Anglii karpie zostały w 100% importowane z Polski i Francji.
Właśnie, Anglicy sobie poradzili, a czemu nie my ? Fajnie, że to odnalazłeś :bravo: :thumbup:
-
Jestem ciekawy jak w Anglii wprowadzono całkowity zakaz zabierania ryb. Czy były w związku z tym jakieś protesty wędkarzy, odwoływanie powstałych łowisk i odcinków rzek "no kill". Gdyby wprowadzono taki zakaz w Polsce ilu wędkarzy nadal łowiło by ryby mając w świadomości, że należy je wypuści. Myślę że zostało by nas garstka może 5 - 10 % z obecnej ilości członków PZW. To przyczyniło by się do upadku PZW, i wtedy można byłoby zacząć kształtować wszystko na nowo.
W starych książkach idzie przeczytać, że ludzie protestowali nawet przy wprowadzeniu 3 miesięcznego okresu ochronnego (całkowity zakaz łowienia na rzekach) Ale ludzie dostali coś w zamian, karpie i łowiska prywatne pojawiające się jak grzyby po deszczu, prosta zasada popytu i podaży.
Mała ciekawostka, w przeciwieństwie do Polski w Anglii karpie zostały w 100% importowane z Polski i Francji.
Ciekawostka numer dwa.
Karpie do Polski sprowadzili Cystersi z terenu dzisiejszych Czech, z Anglii nie mogło.
Karp nie pochodzi z Europy, wszystkie są sztucznie wprowadzone.
-
Wydaje mi się, że stan zamożności, oraz statut społeczeństwa ma duży wpływ na to że w Anglii się udało. Wszystko poszło w stronę komercyjną. Powstało wiele łowisk, wyposażonych w odpowiednią infrastrukturę. Ktoś zrobił biznes plan, zainwestował. Na takim łowisku jest parking, baza noclegowa , stanowiska, sklep ze sprzętem wędkarskim, gastronomia i piękne okazy ryb. Powstały rozgrywki ligowe, w których startuje się kilka razy w tygodniu, w których można wygrać naprawdę dużą kasę. Przeciętnego Angola stać, aby za pensje kupić sobie sprzęt wyczynowy, starty w zawodach w których jest o co walczyć. To wszystko się napędza. Łowiska(infrastruktura), wędkarze(wpisowe), producenci sprzętu, którzy sponsorują ligi, tworzą filmy, czasopisma, nowy sprzęt, metody, taktyki.
-
Wydaje mi się, że stan zamożności,oraz statut społeczeństwa ma duży wpływ na to że w Anglii się udało. Wszystko poszło w stronę komercyjną. Powstało wiele łowisk, wyposażonych w odpowiednią infrastrukturę. Ktoś zrobił biznes plan, zainwestował. Na takim łowisku jest parking,baza noclegowa , stanowiska, sklep ze sprzętem wędkarskim, gastronomia i piękne okazy ryb. Powstały rozgrywki ligowe, w których startuje się kilka razy w tygodniu, w których można wygrać naprawdę dużą kasę. Przeciętnego Angola stać, aby za pensje kupić sobie sprzęt wyczynowy, starty w zawodach w których jest o co walczyć. To wszystko się napędza, Łowiska(infrastruktura), wędkarze(wpisowe), producenci sprzętu, którzy sponsorują ligi.
Łowiska prywatne w UK wyrosły dopiero po wprowadzeniu 3 miesięcznego zakazu połowu ryb na rzekach, w Polsce infrastruktura zastępcza jest już gotowa. Nawet patrząc na mapę łowisk w aplikacji Adeptusa każdy ma gdzie łowić.
Michał sprawa z karpiem i jego pochodzeniem w Polsce nie jest tak oczywista, rok temu w magazynie karp max był ciekawy artykuł "cv sazana".
-
Kto wprowadził zakaz 3 miesięcznego połowu na rzekach, oraz jaki był tego powód.
-
Kto wprowadził zakaz 3 miesięcznego połowu na rzekach, oraz jaki był tego powód.
W UK wprowadzono ten zakaz prawdopodobnie po to aby dać naturze odpocząć w czasie jak trwa tarło ryb, rozmnażają się inne zwierzęta, np. ptactwo wodne.
-
Inna mentalność i dojrzałość spoleczno-ekologiczna, to jest cała prawda, o tym co nas znacząco różni od Anglików.
-
Jednak w UK jest dużo głosów, że ten zakaz jest bez sensu...
-
Dla nas prostego ludu ze wschodniej flanki ... wiele rzeczy na wyspach jest dziwnych....
kierownica po prawej stronie w bryce , ruch na drodze po prawej stronie...
miary , wagi ....
nie wspomnę o fasolce z parówkami na śniadanie.....
Ale jedno jest pewne - rybska mają piekne !!!
Uważam że nic nam do tamtejszego prawa .... trzeba sie cieszyć że ludności napływowej rdzenni anglicy pozwalają łowić w ich wodach rybki...
A całe dziadostwo jakie idzie za tym naszym łowieniem (zabieranie ryb , kradzieże ryb) to powinno być tempione!!!!
I uczmy się od kogoś kto zanotował sukces - a dla mnie angielskie wody to przykład do naśladowania.
-
Jakby zgłębić cały proces prawny, społeczny, w jaki sposób Anglicy doszli do takiego stanu swoich łowisk. I zastanowić się czy w naszych realiach jest możliwość przeprowadzenia takich zmian.
-
Tylko chłopaki, o zbiornikach w UK tutaj było dużo. A my piszemy, przynajmniej temat o tym traktuje, o łowiskach, które nierzadko graniczą z naszym krajem.
Możemy więc mówić o przepaści rozwojowej, klasach społecznych, zamożności społeczeństwa kiedy porównujemy Polskę z UK.
Ale w przypadku Czech... Kiedy porównujemy ich wody z naszymi, to mamy do czynienia jedynie z przepaścią intelektualną.
-
Między Polską a Czechami jest przepaść. W latach dziewięćdziesiątych przechodziłem przez granicę i w Czechach dziwiłem się, że w budkach telefonicznych leżą książki telefoniczne. Nikt ich nie ukradł, nie zniszczył. Na przystankach autobusowych ponaklejane rozkłady jazdy, także nie zniszczone....
-
Na kaszubach ,nie wędkarz jest największym zagrożeniem a "lokalni kłusownicy",którzy regularnie kłusują sieciami,nie tylko na wodach PZW.
Nie jesteśmy bogatym społeczeństwem,a problem ""zauważyłem głównie u starszych osób(co ich nie usprawiedliwia)
Jak byście zobaczyli co się dzieje jak wchodzi śledź na tarło,to byście nie uwierzyli.Bójki o miejsce,wyzwiska,itp.,łowią tyle ile .
Stan naszych jezior jest fatalny,trzeba jeszcze trochę czasu,żeby wszystko wróciło do normy.
Powinny być górne i dolne wymiary ochronne,i ograniczone limity na zabieranie niektórych gatunków ryb,oraz łowiska "no kill"
-
Tylko chłopaki, o zbiornikach w UK tutaj było dużo. A my piszemy, przynajmniej temat o tym traktuje, o łowiskach, które nierzadko graniczą z naszym krajem.
Możemy więc mówić o przepaści rozwojowej, klasach społecznych, zamożności społeczeństwa kiedy porównujemy Polskę z UK.
Ale w przypadku Czech... Kiedy porównujemy ich wody z naszymi, to mamy do czynienia jedynie z przepaścią intelektualną.
Grzegorz przytoczę rozmowę jaką w tamtym roku odbyłem z prezesem czeskiego koła ( odpowiednik naszego pzw) - spotkaliśmy się na jednym łowisk karpiowych
Szło to tak:
Z polakami nie chcemy mieć nic wspólnego .... tych co mamy pilnujemy - nowych nie kopujemy - jak coś to tylko z polecenia starego naszego członka...
Takiego dziadostwa jak polacy robią to nie widzieliśmy - brak kultury wędkarskiej ( co ma łeb i ogon do wora - nie zwracając uwagi na przepisy) śmiecą , zachowują sie agresywnie , piją mnóstwo alkoholu.....
Przytoczył mi historie o przeróbce sandaczy ( zresztą słyszę ją poraz któryś ...) łowią sandały na spina jak maja limit - mielą mieso i dają do lodówek samochodowych bo mniej miejsca takie przetworzone zajmują ......
Mnie zatkało.... to miałem powiedzieć łeb w dół - piwka sie napiłem.....
-
Musze zacząć jeździć na ryby do Czech tam gdzie Wy.
-
Dla nas prostego ludu ze wschodniej flanki ... wiele rzeczy na wyspach jest dziwnych....
kierownica po prawej stronie w bryce , ruch na drodze po prawej stronie...
miary , wagi ....
nie wspomnę o fasolce z parówkami na śniadanie.....
Ale jedno jest pewne - rybska mają piękne !!!
Uważam że nic nam do tamtejszego prawa .... trzeba się cieszyć że ludności napływowej rdzenni Anglicy pozwalają łowić w ich wodach rybki...
A całe dziadostwo jakie idzie za tym naszym łowieniem (zabieranie ryb , kradzieże ryb) to powinno być tempione!!!!
I uczmy się od kogoś kto zanotował sukces - a dla mnie angielskie wody to przykład do naśladowania.
Parówki to prawdziwe delicje w porównaniu :) Trzeba tego spróbować żeby wyrobić sobie opinię. Ruch jest po lewej, przynajmniej rano tak było.
Jednostki miary i wagi przyjmują się europejskie ale ceny w sklepach są podawane za 1lb i 1kg Głównie starsze pokolenie ma z tym problem.
Tutaj jest inna kultura, bardzo konserwatywna. Większości ludzi w głowie się nie mieści że można jeść ryby słodkowodne. Mimo wszystko kupują pstrągi w sklepie rybnym :)
Są też tacy którzy ryby zabierają, rzadko ale tak jest. Sami o tym mówią, niektóre wolno i nie łamią prawa. Spotkałem mnóstwo ludzi nad wodą, lubię porozmawiać i często widać jakie mają podejście.
Dwa tygodnie temu rozmawiałem nad wodą ze spacerowiczem, bez wątpienia od dawna na emeryturze. Wprost zapytał czy tutaj są te ryby które można zabierać. Miał na myśli sandacze.
Ryb jednak nie brakuje i co do tego nie mam wątpliwości.
-
Myślę że zasada "No Kill" kiedyś przyjdzie i do nas. Wymaga to jednak zmian mentalnych w społeczeństwie. Takie zmiany zachodzą niestety bardzo powoli ale jednak zachodzą. 10 lat temu gdy po udanym wędkowaniu wpuszczałem z siatki do wody kilka kilogramów złowionych ryb prawie zawsze widziałem ludzi robiących kółka na czole i słyszałem złośliwe komentarze . Teraz już znacznie rzadziej tak się zdarza.
Niestety nadal wielu "wędkarzy" za punkt honoru uważa że wszystkie poniesione opłaty muszą się im zwrócić w złowionym białku rybim.
Luk pisał o zatrutym jez. Dzierżno pod Gliwicami. Podobnie jest na Kanale Gliwickim. Jest naprawdę bardzo rybny, nie raz tam łowiłem ale ryby śmierdzą bo choć woda tam nieco czyściejsza niż kiedyś to osady denne odkładane przez kilkadziesiąt lat robią swoje. Jednak wielu pozyskiwaczom rybiego białka to nie przeszkadza "wsadzi się do octu i się zje".... Nie chcą przyjąć do wiadomości że to eksperyment który na pewno odbije się na zdrowiu ich i ich dzieci.
Wiecho
-
Myślę że zasada "No Kill" kiedyś przyjdzie i do nas. Wymaga to jednak zmian mentalnych w społeczeństwie.
Wiecho,
Przyjdzie, przyjdzie...uwierz. W Polskim wędkarstwie jest wielka dziura pokoleniowa. W moim kole młodzików praktycznie NIE MA i jest szansa, że jak już zabraknie ludzi starszej daty, a zapewne i większości z nas, to się podejście do wędkarstwa zmieni.
-
Między Polską a Czechami jest przepaść. W latach dziewięćdziesiątych przechodziłem przez granicę i w Czechach dziwiłem się, że w budkach telefonicznych leżą książki telefoniczne. Nikt ich nie ukradł, nie zniszczył. Na przystankach autobusowych ponaklejane rozkłady jazdy, także nie zniszczone....
I od tego czasu dużo się nie zmieniło, nadal są budki a w nich książki telef. :)
-
"A może pierd...ąć to wszystko i wyjechać do Czech" :(
-
"A może pierd...ąć to wszystko i wyjechać do Czech" :(
Masakra, u nas, a u nich to przepaść normalna...
-
Nawet nie wiesz ilu Polaków już tam jest i pracuję :) Nie lubię na tyle piwa by tam wyjechać, choć Czeskie mnie osobiście smakuję, Polskich wynalazków nie ruszam.
-
Nie miałbym rodziny, nawet bym się nie zastanawiał. Pracę mam w laptopie...