Prowadzenie dyskusji, szczególnie tych internetowych, to wielka sztuka. Wiele tu min, bagien i ruchomych piasków
Wszystko głównie dlatego, że rozmówców nie widać, nie słychać. Nie ma jak odczytać ich intencji, zobaczyć mimiki, rozpoznać tonu głosu.
Można łatwo inaczej zinterpretować czyjeś myśli, można też te myśli niezbyt szczęśliwie ubrać w słowa.
Ja cały czas obserwuję, uczę się i staram zrozumieć.
Często też przyczyną spięć jest moment, w którym dana osoba wybiera z czyjegoś dłuższego tekstu jakiś fragment, czasem jedno zdanie, i zaczyna drążyć temat.
Przykładowo, piszemy o tym, jak być etycznym wędkarzem. Ktoś w swoich rozważaniach, zupełnie pomocniczo (jako dygresję) wspomina, że leszcze nie lubią konopi. Kolejni rozmówcy zapominają o głównym przesłaniu wątku i uczepiają się tego zdania, kontratakując. Wątek traci na wartości, traci swój motyw przewodni, a do tego zaczyna się nieżyczliwa wymiana komentarzy.
Czasem nie warto czepiać się pojedynczych zdań i spojrzeć na problem jako całość. Postarać się o jakieś głębsze przemyślenia, a nie tyko szybką ocenę pojedynczych zdań.
To tylko jeden z mechanizmów, jaki obserwuję. Inne przyczyny omawialiśmy już w dobrze wszystkim znanym
wątku o kulturze dyskusji.
Największym problemem, i to zdaje się być nie do przeskoczenia, jest po prostu sama interpretacja wpisów. Na to już nie mamy wpływu. Często widzimy, że ktoś nie załapie żartu, psoty, ironii. Każdy z nas ma inną wrażliwość, inne poczucie humoru. Może się zdarzyć (rzecz ludzka), że ktoś pisze przy kielichu
Na to wszystko już nie mamy wpływu.
Dlatego wielką sztuką jest prowadzenie takich dyskusji.
Ostatnio poprosiłem moderatorów, żeby przejrzeli ten wątek od pierwszego wpisu i postarali się zidentyfikować pierwsze wpisy, które wprowadziły niekorzystną atmosferę. Zachęcam też pozostałych kolegów do takich analiz
Święta trwają, więc radujmy się i miłujmy!