Ano to że te wszystkie zasady i "konstrukty" życia społecznego oprócz typowych ornamentów typu zakaz gotowania koźlęcia w mleku jego matki czy nakaz jedzenia hotdogów w środę (Hail Eris!) mają rzeczywisty powód i to cholernie ważny powód więc dlatego lepiej się dwa razy zastanowić czy opłaca się je łamać lub olewać a jak człowiek dojdzie do wniosku że jednak warto to pieprznąć się dwukilowym młotkiem w łeb - mniej będzie bolało
Sieg hail, Discordia!
Tak daleko bym nie szedł, bo to co w genach mamy, to naprawdę podstawowe odruchy, a to, czego się "uczymy" to cała góra. Poza tym, zmiany środowiskowe bywają z reguły trochę szybsze, niż zmiany naszych wrodzonych instynktów. Stąd część naszego bagażu genetycznego może być niepotrzebna. Np. genetycznie dziedziczymy skłonność do cukrzycy, bo być może pewien rodzaj metabolizmu był ok w czasach, gdy jadaliśmy inaczej. I dziś trudno nazwać tę skłonność czymś naturalnym i pozytywnym. Z wnioskami bym więc się nie rozpędzał
Zwłaszcza teraz, gdy żyjemy w wyjątkowo złożonych środowiskach społecznych, z potężnym bagażem kulturowym.