Dlatego też nie kupuję sprzętu z górnej półki, bo jestem "psują". Na ryby jadę z potężną dawką różnego rodzaju "stresów" i jakbym się miał jeszcze przejmować uszkodzeniami sprzętu, to bym zawału dostał. Rzadko kiedy też używam pokrowców (bo to dodatkowe kg). Przyznam się, że nie jestem typem osoby dbającej o sprzęt. Jakieś lekkie czyszczenie może tak, ale ogólnie się nie rozczulam nad sprzętem - rzucam w kąt i tyle. Dlatego jest mi dobrze z tym, że mogę sobie walnąć wędkę za 200 zł w kąt w szmacianym pokrowcu albo mogę ją wziąć nad wodę bez ciężkiego pokrowca. Już nie raz zdarzyło mi się przywalić o sufit, ścianę wędęczką w domu albo wywrócić się z nią w ręku na jakiś chaszczach

Jakbym miał drogi sprzęt, to ilość słów na "k" i na "p" sięgnęłaby zenitu

A sam byłbym w stanie przedzawałowym. Dlatego też nigdy nie będę miał, jak to powiedział jeden z klientów, dobrego "blacharo przyciągacza". Jestem raczej minimalistą czerpiącym przyjemność z życia na różne sposoby

. Dzięki "taniości" sprzętu mogę sobie pozwolić na dość częste wymiany, a chyba każdy z nas jest takim trochę gadżeciarzem wędkarskim (ma w sobie kobiecy gen

) i lubi mieć nowinki, które zauważy u innych.
Jednak inaczej niż Świtek mogę (choć nie zawszę muszę) zrozumieć innych - zarówno tych co zarabiają dużo i kupują drogi sprzęt, jak i tych co zarabiają mało i kupują sprzęt za całą ich wypłatę...bo to jest pasja. Dla jednego pasją są znaczki, dla drugiego prostytutki, a trzeci lubi wędkować. Nie zrozumiałbym jedynie ludzi bez jakiejkolwiek pasji, bo to muszą być naprawdę smutni ludzie. Czym jestem starszy, tym mniej staram się oceniać zachowanie innych, tym bardziej, że ich osobiście nie znam

Jak to powiedział pewien mądry człowiek "człowiek z klasą nie rozdrabnia się nad sprawami pieniędzy" Jeden je ma, drugi nie. Nie mnie jednak oceniać co z nimi robi, jak nie wpływa to na mój osobisty los.