grzesiek76 mozna wiedziec jak rozkładasz obciążenie przy połowie lina.
Oczywiście.
Łowię na bata i klasyczną spławikówkę z kołowrotkiem.
Bat,- tutaj stosuje bardzo małe spławiczki 0,2-0,5g. Absolutnie nie ma potrzeby rozkładania obciążenia. Zestaw i tak jest bardzo czuły. Całość lokuje tuż przed przyponem. Gdybym rozłożył tutaj obciążenie, byłby to dla mnie strzał w kolano. Nie uwolniłbym się od drobnicy.
Wędka z kołowrotkiem,- Nieco większe spławiczki 0,5-1g. I w zdecydowanej większości przypadków także całe obciążenie lokuję przed przyponem. Sporadycznie przy stosowaniu "największych" spławiczków 0,8-1g, rozkładam ciężarki. Około 30% przed przyponem, reszta 50-70 cm powyżej.
Jak już wspominałem skupione obciążenie pomaga w szybszym sprowadzeniu przynęty do dna i ogranicza branie drobnicy, zwłaszcza krasnopióry.
Poza tym skupione obciążenie oraz spławik mocowany na stałe dwupunktowo umożliwiają oddawanie najdalszych rzutów, A biorąc pod uwagę finezje zestawu jest to oczywiście bardzo istotne.
Przy okazji poruszę kwestię zatapiania żyłki.
Przy klasycznej matchówce, rzucamy o kilka metrów dalej zanurzamy szczytówkę i podciągamy zestaw. Klasyka wszystkim znana.
Jednak sposób ten ma jedną istotną tutaj wadę. Z konieczności podciągania zestawu tracimy odległość. Minimum 2-3 metry.
Biorąc pod uwagę finezje "moich" zestawów to dużo. Duża strata dystansu. "My" robimy to inaczej. Zarzucamy zestaw i dwoma trzema szybkimi poziomymi ruchami szczytówki żyłkę niejako "wcinamy" w wodę. Dzięki temu tracimy maksymalnie 0,5m odległości.
Tutaj z miejscowych nikt "nie zna" metody ściągania zestawu z szczytówką zanurzoną w wodzie:)
Fakt, trzeba dojść do wprawy. Na początku może to być frustrujące,- wiem, widziałem reakcję moich jeziorowych kolegów którym pokazywałem ten sposób. Ale jak wspominałem to tylko kwestia wprawy.
Zaznaczam że ten sposób zatapiania żyłki sprawdza się jedynie przy relatywnie krótkich dystansach. Powiedzmy do 15 m. Inna sprawa, że na moich wodach po prostu nie ma potrzeby łowienia na większej odległości.
Jednak weź proszę pod uwagę, że moje doświadczenia dotyczą łowienia w małych wodach. 2-4 ha, najczęściej z mocno zalesionymi brzegami, więc rzadko mamy tutaj problem z silnym wiatrem. Poranki i wieczory często bywają niemal bezwietrzne.
Odnośnie łowienia w typowych jeziorach mogę jedynie teoretyzować. Nigdy w takich wodach nie łowiłem linów. Myślę jednak że przy stosowaniu na większej wodzie spławików od 1,5g wzwyż warto pomyśleć o rozłożeniu obciążenia. Chociaż dwupunktowo. Powiedzmy 30% przed przyponem, pozostałe 70-100cm powyżej. Raczej nie ma sensu robić jakiejś wielkiej nauki, wręcz apteki z tym rozkładaniem obciążenia. Oczywiście przy łowieniu większych ryb.
Przy "klasycznym" możliwie efektywnym łowieniu wszystkiego co w wodzie pływa, napewno warto robić to starannie i eksperymentować. Chodzi o to aby prowokować opadem możliwie największą ilość gatunków. Natomiast dla większej ryby, a już zdecydowanie lina, moim skromnym zdaniem sam opad jest mało istotny. Ryba ta niemal wyłącznie pobiera pokarm z dna, ewentualnie w bliskiej odległości od dna. Przynajmniej nie słyszałem o łowieniu jeziorowych linów w toni.. z opadu...