Ja łowię tam od 2018 i delikatnie częściej niż boruta. I w zasadzie potwierdzam Jego słowa. Spokojnie można łowić bliżej a nawet bardzo blisko. Jednak z moich doświadczeń, w słabsze dni, łowieniem na większym dystansie powiększamy szansę na nie wrócenie o kiju.
Jak jest dobry dzień na tym zbiorniku i ryba żeruje, to idzie połowić wszędzie, nawet na 30 metrach (o łowieniu pod nogami się nie wypowiem, bo nie lubię tego, ale faktycznie bywa bardzo skuteczne, szczególnie w ciepłe popołudnia). Ale takich dni nie jest, wbrew pozorom "wannowym", zbyt dużo.
W średnie dni warto mieć dwie linie np. 30-40 i 60-70. Ewentualnie, jeśli się potrafi i ma czym, to faktycznie powyżej 80, bo szanse na większa rybę rosną przy takim prawdziwym dystansie.
Natomiast w złe dni można sobie rzucać nawet na drugi brzeg (ok. 250 metrów, w zależności od miejsca) i efekt będzie ten sam. Wtedy jest typowa loteria, czasem skubnie coś na 30, czasem na 60 albo na 80, ale to już nie jakakolwiek reguła tylko łut szczęścia, że ryba z nudów schyli się leniwie zassać. Szczególnie w lecie i na jesieni bywają dni, że zbiornik milczy jak zaklęty i nawet "zawodnicy" czy "zawodowcy" schodzą o kijku. Nie jeden raz od blanku ratowały mnie pojedyncze leszczyki czy np. jeden jesiotr (na całodziennej sesji). Nie wiem z czego to wynika, może z małej głębokości, ale tak bywa.
Ponadto, od niedawna, zupełnie oficjalnie i dla wszystkich są dostępne nocki. Od tego czasu ilość karpiarzy rośnie w ogromnym tempie i często są to kilkudniowe zasiadki. A że woda ma renomę dystansowej, to 80% tych karpiarzy wywozi zestawy łódkami. I na 100-120 metrach lądują dziesiątki kilogramów paszy dziennie. Co więcej, widziałem dwa razy, wiosną 2019 roku, jak obsługa karmiła ryby i polegało to na tym, że przez środek stawu kolesie płynęli łódką i rozsypywali łopatami raz na lewo, raz na prawo. Zatem jest kilka powodów, dla których ryba widzi sens w przebywaniu daleko od brzegu.
I słowem wyjaśnienia. Jak w każdym temacie o dystansie powtarza się to samo - większość uważa, że łowi na 70 metrach, podczas gdy faktycznie łowi na 50. Ja miałem w zeszłym roku zajawkę na dystans, właśnie pod kątem tego zbiornika. Nie chciałem wydawać kroci na SLR-y czy inne Aventusy i kupiłem, z polecenia Romka Nogi, Nevisy 390/130 i 390/150. No i na wspomnianym Grębowie, podajanikiem 70 g, rzuciłem wyraźnie dalej niż sąsiedzi twierdzący, że łowią na ok. 70 metrach. Myślę sobie "setka jak w mordę strzelił, bo poleciało pięknie". Niestety kijki dystansowe nie miały litości i oceniły rzut na 82 metry (sąsiedzi sprawdzali metrówką rozstaw kijków, bo nie wierzyli, że tak mało). I łowiłem tak cały dzień, czasem dobijając do klipa a czasem brakowało metra lub dwóch. I faktycznie wyniki tego dnia miałem lepsze niż mój kolega na stanowisku obok, pomimo łowienia na ten sam towar. Ale ja rzucałem na karpiarza, czyli z zatrzymanej wędki i nie umiałem przebić tego dystansu. Oczywiście nie jestem jakimś "dystansowcem", bo np. Romek tym samym kijem i podajnikiem ląduje powtarzalnie na 90 metrach, rzucając z pozycji siedzącej. Ale on rzuca "z rozpędu" podajnika do tyłu i ma sto tysięcy wyjazdów więcej doświadczenia. Ja sobie darowałem tę technikę, bo mam bardzo słabą celność, za to z zatrzymanego zestawu ładuję podajnik regularnie w przestrzeni kilku metrów kwadratowych.
W tym roku byłem na Grębowie 2 razy i bardzo ładnie połowiłem, ale odpuściłem sobie, póki co, takie "dystansowe" łowienie. To jednak jest ciężka harówka a nie relaks nad wodą. Wędka jest brzydka (gruby blank), nieprzyjemna w obsłudze (dość ciężka i leci na pysk), podajniki ciężkie, kołowrotki siłą rzeczy praktycznie karpiowe (500-600 g), więc o żadnej finezji nie ma tutaj mowy. Każdy rzut to pełny ogień ciężkim zestawem. To zupełnie inna bajka niż zabawa lekkimi kijami, podajnikami 30-40 g i precyzyjne rzucanie z pozycji siedzącej. Oczywiście nie zniechęcam, bo to kwestia indywidualnych preferencji i umiejętności.
Jeśli masz taki niewielki budżet i chcesz spróbować, to w sumie mogę polecić te Nevisy. Ponoć ten 420/180 ma większy zasięg (co jest logiczne), ale nie próbowałem, bo to już dla mnie zbyt potężna pała - ryby rybami, ale ja nie łowię "na kilogramy" ani z nikim nie konkuruję, chcę się tylko dobrze bawić. No i wędki te (390/130 i 390/150) są niesamowicie skuteczne w holu - ładnie amortyzują i świetnie kontrolują rybę. Osobiście miałem na nich mniej spinek (prawie wcale) niż na krótszych i nawet półparabolicznych feederach używanych na krótszym dystansie. A przy Nevisach mam strzałówkę z plecionki, czyli pod koniec holu całą amortyzację ruchów ryby musiała wziąć na siebie wędka. Nie łowiłem ani nie miałem w ręce wędek by Dome a te kije mają bardzo dobre opinie m.in. na tym forum, więc może są nawet lepsze w tym budżecie. Tu już musisz podpytać kogoś, kto łowił jednym i drugim.