Któryś kolega wspominał wyżej że obecność człowieka musi sprawić że cała przyroda wokół wyginie. Jest dokładnie na odwrót
przy naszej technologii rolnictwa jaka posiadamy, jesteśmy w stanie na miejscach trudnych naturalnie typu stepy tworzyć uprawy czy hodowle. Kolega zapomniał też chyba, że wyżynanie gatunków zwierząt nie wynika z nadmiaru ludzkości, tylko rabunkowej gospodarki człowieka. Opierając swoją dietę na hodowli kur, krów, kóz, czy ryb, człowiek nie musi sięgać ręka po dzikie zwierzęta, albo robić to w sposób umiejetny. Dziś problem głodu na świecie nie wynika z braku jedzenia, tylko nadmiarze tego jedzenia w jednej części świata, gdzie jest ono marnowane w milionach sztuk, przy jednoczesnym braku w innej części planety. I żeby była jasność, biedne dzieci w Afryce nie potrzebują naszych zbiórek pieniędzy, tylko kogoś kto zaprowadzi tam porządek i doporowadzi mądrych ludzi do władzy, by wykorzystali swój potencjał i utrzymywali się sami.
Sorry, ale to co piszesz jest mocno naciągane. Przede wszystkim ludność Polski jest stała od pewnego czasu, teraz będzie ulegać zmniejszeniu się.Mamy 2 miliony Ukraińców i Białorusinów, więc ludzi jest niby tyle samo, miejsca jest 'sporo'. Tylko, że my jestesmy tymi szczęśliwcami, których jest 10% i żyją w dostatku w miejscach gdzie przeludnienia nie ma. 90% populacji zaś żyje w skrajnym ubóstwie, często w miejscach gdzie przeludnienie jest olbrzymie.
Problem głodu dla ciebie nie istnieje, bo masz co jeść. Natomiast Afryka czy Azja to juz całkiem inna sprawa. Tam ludzie bez pomocy zaczną umierać z głodu, zaś epidemie spowodują śmierć setek milionów, do tego zaczną się wojny. Bogaty świat nie może żywić cały czas Afryki czy Azji. Do tego rolnictwo nie wszędzie się rozwija, bo w Hiszpanii, która zamienia się w pustynię, rolnicy mają małe szanse aby mieć plony większe, nie da się nawadniać jeszcze bardziej, brakuje wody. Polska była od zawsze krajem rolniczym, przez wieki nasze zboże żywiło Europę. Więc spojrzenie Polaka jest zasadniczo inne niż takiego właśnie Hiszpana.
Jeżeli Europa ma stały poziom ludności, podobnie jak Północna Ameryka czy Australia, to nie znaczy to, że nie ma przeludnienia. Bo te miliony przybywają tam gdzie jest bieda. I dlatego grożą nam wojny, bo głodni ludzie będą chcieli przeżyć i będą robić wszystko w tym kierunku, aby przetrwać. Budowa murów, jak w USA na granicy z Meksykiem nie jest wcale rozwiązaniem, to coś co najwyżej można określić jako rozwiązanie polubowne, chwilowe.
Marnowanie się żywności to nie jest tak naprawdę coś dziwnego, to rzecz normalna. Ludzie w Afryce muszą stać się samowystarczalni aby mogli tworzyć normalne społeczności, dawanie im jedzenia niczego nie rozwiązuje, sprawia wręcz, że przybywa ich jeszcze więcej. Oni sami zaś stają się jeszcze bardziej uzależnieni od pomocy międzynarodowej. Dzięki której pasą się rozmaitej maści lokalni watażkowie czy też dyktatorzy, sami ludzie dostają zaś mniej. Watażkowie ci później powodują lokalne konflikty aby walczyć z innymi lokalnymi bossami, mają miejsce kolejne wojny. DLatego najwięcej konfliktów jest właśnie w Afryce, gdzie jest najwięcej głodujących i żyjących w skrajnym ubóstwie.
A czy pomyślał ktoś, co spowoduje przejście z ropy na inne paliwa, związane głównie z energią odnawialną? Warto zerknąć na mapę i zobaczyć, ile milionów ludzi żyje w Iranie, Iraku, Kuwajtach i okolicy. Co się tam będzie działo, jak ceny ropy spadną masakrycznie?
Wtedy te kilkaset milionów nie będzie miało czym zapłacić za żywność, za wodę i jej transport. 'Będzie się działo' - zapewniam. Masy będą uderzały właśnie do Europy, do lepszego życia, aby mieć co zjeść, nie cierpieć głodu, nędzy. Kto wie czy nie pod jakimiś mocniejszymi hasłami, na przykład rewolucji islamskiej i rozszerzania panowania jedynej słusznej religii. To będzie właśnie pokłosie braku żywności. Bo jak oni byliby zamożni, to by nie musieli walczyć. A tak będą. I nastąpi to niezależnie od wydobycia ropy. Te złoża i tak się muszą wyczerpać, na piachu zaś wiele nie urośnie. Więc mamy przed sobą niespokojne czasy. I będzie to właśnie zderzenie bogatej części świata, do której należymy, tych 10% populacji, z tymi 90%, żyjącymi w nędzy i głodujących.
Ogólnie samo rolnictwo też nie będzie się miało świetnie, ponieważ zmiany klimatyczne już i tak sprawiają, że wydajność spada. Zerknijmy jak drożeje żywność od kilku lat. Co roku mamy sytuację, że mamy suche lata, zbiory zbóż lub owoców czy warzyw, często są mniejsze od średnich. Problem suszy dotknął Polskę bardzo mocno, a więc dotyczy to głównie rolnictwa. W UK teraz po latach suchych jest rok powodzi. Widze codziennie nie wyciętą kukurydzę, której rolnicy u mnie nie zdążyli zebrać, bo pola są pod wodą od października. Oziminy też nie wyrosną jak powinny, wielu pól nie udało się obsadzić, nie ma jak wjechać, bo ciągnik utknie. Nie widzę w ogóle maszyn rolniczych na polach, nie ma ich prawie w ogóle, i nie wiadomo kiedy będę mogły wjechać. A jest bardzo ciepła zima, temperatura średnia jest o kilka stopni wyższa niż normalnie. Od października było około 10 powodzi, z czego połowa bardzo mocnych! Na rzece Severn (najdłuższa rzeka UK) i Wye padły rekordy tydzień temu poziomu maksymalnego wody. Nie było takowych tu nigdy, od kiedy człowiek tu zamieszkał i zaczął używać pisma i spisywać swoje dzieje. I podobno to dopiero początek. Bo schemat ma być taki, że lata będą suche zaś zimy mokre, obfitujące w powodzie.