Chciałem posiedzieć cały dzień nad wodą, niestety słońce nie pozwoliło na udane połowy.
Wylądowałem nad wodą o 3;30 i do 6;30 złowiłem 4 płocie, 4 krąpie i okonia, a od 6;30 do 8;30 gdy słońce zaczęło grzać, miałem tylko dwa niezacięte brania . Usiadłem w złym miejscu bo na mojej miejscówce ktoś siedział niestety. Głębokość blatu przede mną dochodziła do może 1m, więc lipa.
Ogólnie rzecz biorąc, po zarzucie dwóch wędek, ta z koszyczkiem przelotowym pokazywała dużo więcej niż z koszyczkiem dyndającym obok. Niestety zrezygnowałem szybko bo nawet po skróceniu przyponu do 15cm, na 10 zarzutów 7 było splątanych, a te 3, które się nie plątały, była rybka. Po zmianie na dwa takie same zestawy ze skrętką, brania ustały, aczkolwiek od czasu do czasu cos tam wyciągnąłem.
I teraz nie wiem czy po prostu koszyk przelotowy ma coś do skuteczności, czy to po prostu chodziło o pore dnia, że robiło się coraz cieplej i brania ustały akurat po zmianie.
Ten koszyk byłby dla mnie spoko i chętnie bym na niego wędkował, gdyby chociaż taka gumka, która jest od góry, była też na dole, żeby kierowała przypon w dół. Myślę, że wtedy tak łatwo by się nie plątał.
Sam nie wiem czy miałem zbyt cienką żyłkę na przyponie i dlatego tak się plątał czy moja technika rzutu jest badziewna i to przez to..... Jadę do wędkarskiego za chwilę, może znajdę taki koszyczek, ale o trochę innej budowie.
W poniedziałek powtórka, ale jutro bez wędek jadę wybadać jakieś stanowisko z nieco głębszym miejscem.