Temat zapewne nie jest nowy, bo poruszany pobocznie w kilku wątkach. Chciałem się tu podzielić pewną swoją obserwacją na temat łowienia leszczy na metodę w wodzie stojącej, a właściwie, rzecz dotyczy jednego elementu zestawu, mianowicie haka.
Któregoś dnia wybrałem się nad wodę, ale zapomniałem portfela z uwiązanymi wcześniej przyponami. Nie chcąc się bawić nad wodą w wiązanie haczyków z włosem, zrobiłem kilka zwykłych przyponów. Po raz pierwszy łowiłem na metodę bez włosa. Złowiłem kilka leszczy, co wcześniej, łowiąc z włosem, nie zdarzyło mi się w ogóle. Mam namierzony dość głęboki dołek w stawie, w którym można liczyć na brania tej ryby. W tydzień później postanowiłem sprawdzić „siłę” metody z włosem i … miałem w tym miejscu brania, ale poza jednym razem nie zdołałem w porę zaciąć ryby, a i ta, którą zaciąłem, spięła mi się niedaleko brzegu. Zmieniając hak, na którym nabita była kukurydza leszcze pięknie zacinały się za dolną wargę. Nie były to jakieś oszałamiające okazy, bo mieściły się w granicach 20-40 cm. Zmieniając znowu hak na taki, gdzie umieszczałem kukurydzę na włosie miałem puste zacięcia.