Darek
Nic dodać, nic ująć...
Często jest tak, że w organizacjach lub firmach, wymienia się prezesów lub zarząd, gdyż nie idą z duchem czasu, nie rozumieją nowych trendów, nie mają już takiej siły i charyzmy. W przypadku ludzi z ZG PZW lub władz okręgów, to większość to jakby ludzie z nadania, siedzący na swoich stołkach. Nowy prezes jest dla mnie po prostu beznadziejny, pokazuje on swoim postępowaniem, że można działać równie słabo jak nieudolny esbek poprzednik. Potencjał jaki ma PZW jest olbrzymi, jednak tam wciąż chodzi o stanowiska i kasę. Zobaczcie jak wcale nieokrągła rocznica 65 lecia stała się okazją do parad, defilad, bankietów i nagród. Prezes Dionizy powinien dostać za swoją działalność od wędkarzy zamiast kasy, solidnego kopa w rzyć, na rozpęd. Może nawet zasłużyłby na przejazd taczką po Twardej, tam i z powrotem.
Wiele osób zarzuca mi, że promuję to co niepolskie, że zapatrzony jestem w Anglików, że sprzedałem duszę jakimś brytyjskim firmom. Szkoda jednak, że takie osoby nie widzą, jak działa taki Angling Trust. Tam są osoby tylko z powołania, tam działa się tylko po to aby promować i rozwijać wędkarstwo, robić wszystko aby było jeszcze lepiej, pomimo kryzysu jaki dotyka nasze hobby, spowodowanego 'komputeryzacją', tym, że młodzież woli siedzieć w domu przed komputerem niż spędzać czas na wolnym powietrzu. Nastawienie Anglików a ludzi z ZG PZW to niebo i ziemia. Tam nie ma łapówek, rozdawnictwa, systemu wasalnego, rządzenia poprzez wydawanie diet. To dlatego między innymi jest tyle ryb w wodzie.
Mirek poruszyli problem - siły nabywczej pieniądza. Ja w tym sezonie wydałem na pozwolenia - 54 funty na licencje wędkarskie (mam dwie i mogę na niektórych wodach łowić na 3 lub nawet 4 wędki), 70 funtów za członkostwo w Reading i 94 funty za możliwość łowienia na ich wodach w nocy. Wyprawa na Wye to 24 funty, na Trent to 10 funtów za noc. Takie Walthamstow to koszt 15 funtów za dzień lub 25 za noc. Pozwolenie na Bury Hill to 18 funtów za dwie wędki za dzień, 12 za jedną. Nie wspominam o kosztach paliwa, najbliżej mam 20 kilometrów na Tamizę - wodę strasznie trudną i chimeryczną, pełną łodzi, kajaków, płoszących za dnia skutecznie ryby. Jazda na Trent to koszt 30-40 funtów za samo paliwo. Tak więc dla mnie koszt łowienia w UK jest bardzo wysoki, i wynosi wysokość miesięcznych zarobków w skali roku, wcale nie zarabiam kokosów (nie zarabiam na filmach ani na niczym wędkarskim póki co - uprzedzę komentarze). U mnie nie ma darmowych wód oprócz Tamizy i slabych kanałów, wszędzie trzeba płacić.
To w Polsce właśnie opłaty są śmiesznie małe, zwłaszcza, że zabierać można ryby, w przeciwieństwie do UK, gdzie gospodarka rybacka (wędkarska) jest o wiele prostsza, bo ryb się nie zabiera i zarybienia są po to aby poprawiać. Brakuje w Polsce kontroli, inwestycji nad wodą? Bo się za to nie płaci. Polski wędkarz żąda, jemu się należy. Kontrole mają być, ryby mają być, badania mają być, rejestrów ma nie być. Ciekawe skąd??? Kto ma za to zapłacić? Przecież opłaty za dzierżawę są śmiesznie tanie!!! Główny koszt dzierżawy to zarybienia, ale przecież muszą one być, bo wody byłyby już kompletnie jałowe, niczym Morze Martwe. Państwo polskie na dzierżawach nie zarabia nic, koszty samego PSR są olbrzymie, jeżeli do tego doliczy się opłacanie urzędników, naukowców robiących badania- to wychodzi, że pompuje się jeszcze pieniądze podatnika w to wszystko.
Chyba czas aby ci, co żądają, pomyśleli czego chcą i czy ich żądania są słuszne. Bo to, że nieudolni są działacze PZW to jedno, niskie składki przeznaczane na polskie wody zaś to druga sprawa. Nie wyobrażam sobie, aby państwo fundowało wędkarzom rybne łowiska. Nie na to mają iść pieniądze podatników! Sami wędkarze mają dbać o własne wody. Potrzeba decentralizacji, samorządzenia loklanymi wodami, w różny sposób. W wielu wypadkach można pracą społeczną uniknąć wiekszych składek. Ale to dotyczy lokalnych wód. Rybne wody, za 200 złotych za miesiąc, w całym okręgu, to marzenia ściętej głowy. Trzeba płacić o wiele więcej aby ryby były, zwłaszcza jeżeli się ich tyle zabiera! Oczywiście, że można zrobić więcej za te 200 zlotach, płacenie za jubileusze i nagrody dla ludzi zarządu, nie mających wyników - to po prostu przegięcie. Ale nawet mając takich fascynatów jak w UK, te 200 PLN to zbyt mało. Tyle kosztuje w przybliżeniu roczny koszt pozwolenia na wodach jakiegoś stowarzyszenia, zazwyczaj mowa o jednym łowisku!
Dlatego należy zdać sobie sprawę, w jaki sposób zniszczono wody w Polsce. Zezwolono w ciągu 20 lat na wyczerpanie olbrzymich zasobów ryb, w niektórych okręgach może jeszcze nie jest tak źle, ale to raczej specyfika danego rejonu (np. opolski okręg - mało wędkarzy a sporo wód, rzeki - Odra, Nysa, Mała Panew, zaporówki itd). Tam gdzie ludzi jest sporo, czyli okręg mazowiecki czy katowicki, wody są zdegradowane bardzo mocno. Szkoda, że wędkarze wymagający wiele nie widzą jaką krzywdę wyrządzili oni sami polskim wodom, jak mocno ucierpiało środowisko naturalne, jak absurdalne są ich żądania. Większość z nich opiera swoje żądania o obraz sprzed 20 lat, nie dostrzegając faktu, że te olbrzymie zasoby po prostu zeżarto, że ich już nie ma. Teraz trzeba właśnie gospodarzyć.
Wspomnę też jeszcze raz o tym, że łowiska jakie można zobaczyć na moich filmach - Trent, Wye, kanał Basingstoke, Sonning, Bury Hill czy inne - to nie są łowiska dziwne. Część z nich to są faktycznie komercje. Ale dziwne i nienaturalne - to są wody PZW właśnie. Obraz degradującej działalności człowieka na środowisko naturalne. Kotwic ma sporo racji - że lepszy rybak na danej wodzie, bo ten musi dbać o ryby, bo inaczej za rok nie miałby co łowić. Najwięcej szkód wodzie wyrządzają sami wędkarze, nie liczący się z tym co w niej pływa. Warto pomyśleć o tym wszystkim trochę w innym ujęciu...