Właśnie dlatego karp jest wymówką dla prezesów kół, okręgów, czy ZG. Bo lin, czy karaś się nie utrzyma, a karp tak. Jest to dowód na niesamowitą wręcz bezczelność włodarzy. Przez setki, tysiące lat się utrzymywał, a teraz nie może. Biedaczek. Ale za to my, prezesi wszelacy zrobimy Wam dobrze i zarybimy karpiem. Karpia przecież znacie. Jecie go co roku na wigilię. Pyszny jest. Sandacz, lin? Nikt nie pamięta kiedy ostatnio jadł tą rybę, więc karpik, jak znalazł. Do tego dochodzą firmy produkujące akcesoria i przynęty/zanęty karpiowe. Dla Pana kuleczkę różową, czy żółtą? Smak ma być truskawkowy, czy małży? To wszystko sumuje się na ten stan rzeczy. Mamy postępowe forum wędkarskie, które w sporej części nie potrafi zauważyć, że obecne zarybianie karpiem może być szkodliwe. Liczy się wrażenie na kiju.
Teraz mieliśmy bardzo ciepłe lato, woda była nagrzana. Nie można wykluczyć, że karp się w tym roku w niektórych miejscach rozmnożył. Wyprze on inne ryby na pewno.
Co do amura, czy tołpygi, to dla uproszczenia można te ryby wrzucić do jednego wora.