22.04.22 r. i 24.04.22 r - trening oraz Feederowe Mistrzostwa Koła PZW Leszcz w Kocku.
Przygotowania do niedzielnych Feederowych Mistrzostw Koła zaczęły się u mnie już w piątek. Właśnie wtedy udało mi się wygospodarować trochę czasu na trening przed najważniejszymi zawodami tego roku. Celem było zwycięstwo i kwalifikacja na Mistrzostwa Okręgu. Postanowiłem więc przetestować parę rozwiązań, które brałem pod uwagę przed niedzielnymi zawodami. Pierwszą i zarazem kluczową rzeczą do sprawdzenia był sposób nęcenia wstępnego oraz ilość i rodzaj podawanego robactwa. Postawiłem na mieszankę zanęt Champion feed. 1 część uniwersalnego Wonder Black oraz 1 część żółtego, dość grubego Breme z serii RF. Całość domaczam dość wyraźnie, tak żeby konsystencja mieszanki przypominała plastelinę. Ma to na celu całkowite zgaszenie pracy mieszanki oraz dość wyraźne jej dociążenie, aby uniknąć wymywania zanęty z łowiska przez żerujące ryby bądź możliwy uciąg wody powodowany wiatrem. Do nęcenia wstępnego dodaję również glinę Double Leam od Górka. Ma to spowodować jeszcze wyraźniejsze dociśnięcie całej mieszanki do dna oraz przytrzymanie w łowisku podawanego robactwa. Na start podaję 7 szklanek mieszanki zanęty oraz gliny w proporcji 50:50 oraz dość duża ilość jokersa, pinki oraz grubego białego robaka. Niestety na treningu nie miałem dostępu do ochotki haczykowej oraz castera. Na początku treningu próbuję wstrzelić się z grubością oraz długością przyponu oraz rozmiarem haczyka, tak żeby zawody rozpocząć z optymalnym zestawieniem. Początkowo używam haczyka w rozmiarze 18 oraz żyłki o średnicy 0,10mm. Po dwóch pierwszych rybach, w tym jednej spince, szybko się wygrubiam i zaczynam stosować przypon o długości 50 cm, haczyk w rozmiarze 16 i średnica żyłki 0,12mm. To pozwala mi w miarę pewnie holować i podbierać leszcze w przedziale 0,4 kg - 0,6 kg. Ryby w łowisku pojawiły się niemal natychmiast i utrzymywały się w polu łowienia przez cały czas mojego treningu. Mimo dużej ilości ryb, postanawiam przetestować donęcanie i ewentualny jego wpływ na żerowanie leszczy. Na 1,5h przed końcem łowienia posyłam 4 szklanki towaru, który został mi po nęceniu wstępnym. Początkowo ryby odskakują na ok. 5 min ale szybko wracają i pobierają przynęty tak samo ochoczo jak przed donęcaniem. To uświadamia mi, że ryb jest bardzo dużo i na zawodach trzeba będzie zanęcić baaardzo bogato i tak samo bogato podawać w koszyku do łowienia. Po zakończeniu treningu szybkie ważenie (10,5 kg) fotka i ryby w świetnej kondycji wracają do wody.
Po analizie piątkowego łowienia szybko układam sobie w głowie plan na niedzielne zawody.
Niedziela zaczyna się bardzo słonecznie, ciepło i prawie bezwietrznie. Losowanie przynosi mi stanowisko nr 1 czyli otworek. Pełen optymizmu przystępuję do rozkładania sprzetu i szykowania mieszanki do nęcenia wstępnego. Jedyne co mnie martwi to flauta. Boję się, że leszcze nie będą żerować tak ładnie jak w piątek.
Pierwsza godzina zawodów potwierdza moje obawy. Znikoma fala i słońce nie zachęcają leszczy do żerowania. Pierwsza rybka, mały leszczyk, pojawia się u mnie dopiero po godzinie od rozpoczęcia łowienia. Kolejną rybą był jazgarz. Nie wyglądało to dobrze. Dopiero po tym czasie wiatr przybrał na sile i wyraźnie ruszył wodę w zalewie. Od tego momentu było już tylko lepiej. Leszcze zaczęły pojawiać się w moim polu łowienia coraz częściej, do tego stopnia, że był okres kiedy brały co 1,5 minuty od zarzucenia zestawu. Niestety eldorado przerwała spinka dużej ryby zaraz po zacięciu. Od tamtej pory musiałem sporo się napracować żeby skłonić ryby do powrotu w miejsce łowienia. Finalnie udaje mi się powtórzyć wynik z treningu i z wagą 10,18 kg kończę zawody na 2 miejscu. Niedosyt jest bo liczyłem, że uda mi się zakwalifikować na Mistrzostwa Okręgu, ale z drugiej strony do zwycięstwa zabrakło mi ponad 6 kg! Kolega Daniel Jurkiewicz pozamiatał towarzystwo i z przytupem wygrał zawody. Małym pocieszeniem jest 3 miejsce mojego brata, któremu pomagałem przygotować taktykę pod zawody.





