Jak co roku kiedy zbliża się 1 maj i otwarcie sezonu szczupakowego ja rozpoczynam maraton zasiadkowy ze spławikiem na lina na pobliskim bajorze. Nazywam je bajoro bo to taka niewielka kameralna kałuża, którą gardzi większość kolegów wędkarzy - no bo co ta za przyjemność siedzieć ze spławikiem w błocie na przetrzebionym stawiku, gdzie jedyną atrakcją podnosząca adrenalinę są średnie liny lub karasie.
Jako, że tydzień temu nazbierałem sporo rosówek nie trzaskałem się, ale wziąłem pociąłem kilkadziesiąt sztuk do zanęty marcepanowej, a resztę nad wodę na haka.

Z linami to na spokojnie bez pośpiechu. Wiem, że mam czas i prędzej czy później za kilka dni się pojawią w miejscu, w którym codziennie przez najbliższy tydzień będę łowił. Na haku tylko rosówka w celu wyeliminowania małych śierwojadów sumików amerykańskich, które jakoś dwa lata temu pojawiły się w tym zbiorniku. Pierwsze branie w dniu dzisiejszym i okoń 27cm. Nawet ładny.

Potem długo, długo nic. Dwie godziny ciszy i już myślałem, że chyba za dużą rosówkę założyłem na haczyk 12, kiedy branie. Ryba waleczna i jakieś dziwne odjazdy robi. Jak na lina to musi być konkretny myślę sobie, ale im dłużej z nim walczę to tym bardziej się zastanawiam co tam jest bo na lina już mi to nie wygląda. Po kilkunastominutowej walce pierwszym marzeniem jest, że chcę tę rybę podnieść z dna pod powierzchnię by ją zobaczyć zanim zerwie mi zestaw. Żyłka 18, przypon 16. Kiedy wreszcie śmiga mi jej ogromna tusza, to już wiem, że to karp. Ale jak? Tutaj? Kolejnym marzeniem teraz jest by wyciągnąć jego łeb nad wodę. Niech łyknie trochę powietrza i się uspokoi. Dobrze, że nie wpadł na pomysł by zaparkować gdzieś w szuwarach, które praktycznie są wszędzie wzdłuż linii brzegowej. Wreszcie udaje mi się z nim i kiedy jest w podbieraku jestem pod wrażeniem jego złotego koloru. Taka złota rybka, która spełniła me życzenie, o którym nawet nie myślałem, heh.

W tym samym czasie dostaję od kolegi kpiącego smsa jak tam połowy sumików. Szybka odpowiedź zanim wysyłam fotkę, że pora by zdjął czapkę z głowy i posypał ją popiołem za te wszystkie żarty związane z bajorem. O tym, że z bajora ryby na ląd wyszły. O tym, że Michał zmienił nazwisko na Bajor, kiedy wędkarzem został i odkrył to miejsce, czy też że pierwsza wersja piosenki "Szuwary, Szuwary" brzmiała "Bajoro, Bajoro", ale się nie rymowała....

Reasumując karpik miał 67cm, sprawił mi sporo frajdy i niezapomniane chwile podczas holu. Łowiłem od 16.30 do 20.00 a karp wziął 19.10. Karp wrócił do wody. Jak na to bajoro to taki pomnik przyrody, który musi w nim pozostać. A nuż kiedyś znowu uda mi się go złowić.
Wędka Trabucco Match Carp wreszcie jakiegoś karpia złowiła. :p