Gratulacje dla wszystkich wędkujących, upał zaczyna doskwierać, więc każda wyprawa wymaga pochwały

Odniosę się głównie do wyprawy Patryka w niedzielę. Przy okazji respekt- upał był straszny, spędziłem pół dnia na basenie

Mi udało się być na tym samym łowisku wcześniej- w piątek, i to na tej samej miejscówce- wiadomo, telefony, przepływ informacji
Te wyjątkowe (w moim wypadku) wędkowanie w dzień roboczy, to była specjalna okazja- dzień ojca.
Taką już mamy tradycję, że w dzień ojca wybieramy się z tatą na wspólne łowienie
„Święto” wypadało w czwartek, ale niestety trzeba było przesunąć o jeden dzień wspólną zasiadkę.
Łowiłem z ojcem od ok 6:30 do 15:30 (mniej więcej). Trochę żałuję, że nie udało się dłużej, ale chłopina już opadał z sił, słońce dało popalić i zrezygnowany spakował się koło 15- tej. Żałuję, bo ryba wyjątkowo dobrze reagowała i stałe kręciła się w łowisku. Pomimo dwóch wędek, wszystkie ryby wyszarpałem na PW. Gruntówki stały jak zaklęte i żadne przynęty ani zmiany taktyk/ dystansów nie przynosiły skutku.
Sinking bomb nie sprawdził się tego dnia, bo miałem boczne podmuchy wiatru, a to uniemożliwia sprawne operowanie zestawem.
Wszystko to jednak nic, bo ogólny rezultat był niezły. 2 leszczyki w okolicy 35-40 cm, 1 karaś ok 40cm, 5 amurów 7-9kg, 2 amury „pistolety” (2-3kg) i jeden „nietypowy” typu 5-6kg, do tego karpik 5-6kg. Największe ryby tego dnia, to 2 karpiki 13 i 15 kg.
Niestety 5 lub 6 karpi zeszło mi z haka po zacięciu lub też kilku sekundach holu, oczywiście w łowisku, co oznaczało pewne przerwy w braniach. Problem rozwiązały dość brutalne haczyki typu karpiowego, aczkolwiek w niezbyt dużym rozmiarze. Wpływają na mniejszą liczbę brań, ale po wymianie spinek już nie było.
Ojciec miał gorsze rezultaty, za to twardo biczował wodę spławikiem, skleconym na prędce zestawem pw. Złowił karpia ok 7kg, zanim miałem jakikolwiek kontakt z rybą

Ryba dała mu popalić, chłop starszy, sprzęt trochę lichy, jeszcze jakieś koty na żyłce podczas holu i odjazdów … było ciężko, ale wyholował!
Później jego główne zajęcie to było kombinowanie i podbieranie moich ryb

Aczkolwiek wysępił jeszcze na PW kilka karasi i leszczy, w tym takiego większego, ok 1,5-2kg. Więc mimo wszystko był zadowolony. Poza tym ma co wspominać, bo olewał moje uwagi odnośnie podbierania amurów i ich szaleństwie, co skończyło się spektakularnym wyskokiem amura 8-9 kg z siaty podbieraka. Stał jak wryty, a „Azjata” maltretował mi z powrotem zestaw.
Nad wodą spotkaliśmy również Arturro, więc może i on przedstawi swoje wyczyny na PW

Sorki za słabe zdjęcia, ale nie skupiałem się na fotografowaniu w tym dniu

Rybka nr 1 od taty.



