Rok temu ryba padała w kanale przez algi, na DD nic się nie działo. 2 lata temu to samo, na DD spokój. Teraz ryba zaczęła padać w jednej z zatok, po czym przeniosła się wzdłóż zachodnio-północnego brzegu aż do ujścia, po 2-3 dniach w okolice plaży. Zapewne złote algi płynęły pod prąd podwodnym korytem Kłodnicy. Dzierżno to tablica mendelejewa, wiosną przez 2 tygodnie przy tej zatoce woda miała taki kolor, że bałem się podbierak wsadzić, żeby mi go nie zeżarło. Złote algi to wygodna wymówka, a ścieki przemysłowe płyną dalej 
Musisz brać pod uwagę, że wiele zależy od tego jaki jest zrzut wody do kanału z Dzierżna. Jeżeli się wodę przytrzymuje, a taki jest sens zaporówek, aby gromadzić wodę jak są niskie stany, to toksyny mogą się 'dziwnie' rozprzestrzeniać. Do tego atakowane są rybie skrzela, więc mogą uciekać z zakażonej strefy, ale i tak padną

Co się zaś tyczy metali ciężkich, to musi dojść do dużego ruszenia osadów, aby zrobiło się groźnie, to chyba raczej miejsca nie miało. Tłumaczenie, że Dzierżno to 'tablica Mendelejewa' nie jest jak dla mnie satysfakcjonujące. Kto wie czy same środki pływające nie robiły tu złej roboty, powodując takie a nie inne mieszanie się wody, z tego co pamiętam to po Dzierżnie potrafią szaleć jakimiś skuterami itp.
Nie chcę bawić się w eksperta, jednak gdyby widoczne były inne substancje, inny kolor wody, to by o tym mówiono, zapewne też pod tym katem badano wodę wielokrotnie. Do tego cholera wie ile tego 'życia' padło, już wcześniej w Kłodnicy. Dzierżno swe bogactwo zawdzięcza też kiełżom, na których 'pasie' się ryba, więc jak padają takie zwierzęta, może pojawiać się kolor, zapach.
Warto też wiedzieć, że stężenie soli w Kanale Gliwickim jest już bliskie Bałtykowi, więc bardzo łatwo o to aby algi zabijały. Zwłaszcza kiedy jest sucho i są upały. Naukowcy ostrzegali i ostrzegają zresztą, że kolejne klęski tego typu to oczywista oczywistość, bo w Polsce niczego nie zmieniono. Warto widzieć też, że wcześniej upolitycznione Polskie Wody wydawały pozwolenia wodno prawne na zrzut ścieków jakbyśmy mieli nie Odrę a Ren, który ma większą zdolność buforową z racji ilości wody. Teraz ponosimy tego konsekwencje, wielokrotnie pisano, że opłata za zrzut 1 m3 ścieków jest tak niska, że trucicielom nie opłaca się (sic!) inwestować w instalacje do oczyszczania czy odsalania. Zresztą syf nie jest tylko jeżeli chodzi o wody, lasy też są traktowane jak plantacja bananów, gdzie chodzi o zysk, sprzedajemy masę drewna (głównie do Chin), podczas gdy powinniśmy myśleć bardziej o przyszłości, o tym, że gatunki jak świerk czy sosna będą zanikać, że trzeba zmieniać politykę. Rolnictwo to kolejna odsłona jak źle postępujemy - należy ograniczyć ilość gruntów ornych, odwrócić meliorację, tak aby woda była magazynowana w gruncie, my natomiast mamy intensyfikację produkcji rolniczej. To dlatego mamy takie susze, bo realizujemy programy betonowania rzek i jak najszybszego odprowadzania wody do nich i do morza. Wiele pozwoleń budowlanych też jest wydawanych niezgodnie z rozsądną polityką, bo budujemy na terenach zalewowych, co zmusza do takiego szybkiego odprowadzania wody aby nie zalewało osiedli. Dlatego susze są coraz dotkliwsze.
Tak, to jest efekt ocieplania się klimatu i błędnej polityki państwa, które nie uwzględnia tego, że wodę należy zatrzymywać w gruncie, zaostrzać normy odnośnie trucia, zrzutu ścieków. U nas wciąż jest parcie na betonowanie, mami się społeczeństwo inwestycjami w budowę progów wodnych, rozbudowę żeglugi czy inne rzeczy, bo z tego jest kasa. Zresztą warto spojrzeć na jakość powietrza - wciąż mamy fatalną jego jakość, choć następuje poprawa, bo ilość palonego węgla się zmniejsza. W Polsce dbałość o środowisko schodzi na dalszy plan, teraz ponosimy tego konsekwencje.