Luk to co piszesz , nie przejdzie przy mentalności naszych wędkarzy. Nie da się ze wszystkich zbiorników zrobić NK. Zapis o kwotach na zarybianie i ochronie wód ograniczyłby możliwości defraudacji kasy , przynajmniej dopóki jakiś cwaniak nie wpadłby na pomysł jak to obejść.
A czy ktoś mówi o robieniu no kill wszędzie? Przecież logicznym jest, że się robi to na jednym akwenie, a potem na drugim, naprawiając je po kolei. Nigdy wżyciu nie poparłbym no kill jeśli połowa wędkarzy zabiera swój połów, tym bardziej, że wód jest tyle, że dla każdego starczy.
Co do zapisów na zarybianie i ochronę wód, nie róbmy jaj, że to by działało. Musimy zrozumieć co jest celem naszych działań. Zasobne w ryby łowisko? No to skupmy się na tym, aby ona tam była. Ani zarybienie ani 'ochrona' nie wystarczy, to musi być dużo więcej. Podam ci przykład, gdzie popełniasz kolejny gruby błąd. Otóż ilu ichtiologów masz w okręgu zajmujących się wodami (a nie pracujących w ośrodku zarybieniowym)? Zazwyczaj to jeden gość, przypadający na 100 zbiorników, z których żaden praktycznie nie jest monitorowany pod względem tego, co naprawdę w nim pływa. Czyli nie wiemy ile tej ryby tam jest, mało wiemy o innych problemach, jak zakwity, karłowacenie, liczebność danych gatunków. Więc trzeba zrobić taki audyt, potem określić, ile ryb może wyjechać z wody, aby stada tarłowe nie ucierpiały, wliczając w to zarybienia. Czyli określić limity. I dopiero wtedy można skupiać się na ochronie, czyli kontroli, bo wiadomo co należy kontrolować. A tu nie może być limitu dziennego tylko, musi być coś więcej. Bo jeśli każdy może zabrać po 24 szczupaki na rok, to niech nie będzie oszustw przyjmijmy - taka woda przyciągnie sporą ilość wędkarzy, i stada tarłowe naruszone będą. Co innego gdy wszystkie wody są zasobne w ryby i jest silne tarło. Ale u nas wszystko jest raczej zdegradowane, więc wystąpi mechanizm równania do najgorszej wody. A ichtiolog pomoże, bo się raczej zna, co zrobić aby ryba była. I wg doskonale tu się wpisuje karp, który mając wymiar dolny 40 cm i górny 65 (przykładowo taki) byłby głównym celem, i wielu by chciało go brać, i nie byłby to taki problem wcale, nieprawdaż? A jeden karp mający z 2 kilo to dużo mięsa, to jeden posiłek dla rodziny mającej 5 osób jak nie więcej.
Dlatego to co proponujesz to takie fantasy. Bo chętnych do brania jest zbyt wielu na tę ilość ryb. A aby wodę naprawić, potrzebny jest ichtiolog, nie jeden na 100 zbiorników. I ci powinni być w PZW, aby pracować dla wędkarzy, dla kół zwłaszcza. Tym bardziej, że to koło po programie naprawczym by pilnowało aby go realizować. I tu jest właśnie to. Ty chcesz zarybień i ochrony, ale nie masz żadnej gwarancji, że to zadziała. Tu trzeba konkretnego działania, najlepiej fachowca. I już ci mówię, jak PZW daje doopy. Już od lat powinien być wielki poradnik jak prowadzić wody, jak sobie radzić z problemami, jak zarybiać, jak budować stanowiska tarłowe, czyli co robić aby była ryba. Nic takiego nie ma, większość wędkarzy nie rozumie nawet prostego faktu, ze zarybienie drapieżnikiem musi się wiązać z rozprzestrzenieniem go po całym zbiorniku, a nie walnięciu do wody w jednym czy kilku miejscach. I potem narzekają, ze ryby nie ma, podczas gdy ich kasa jest regularnie wywalana w błoto przez niewiedzę, bo mało kto wie jak się powinno przeprowadzić zarybianie. A już szczytem jest składanie się na dodatkowe zarybiania, jak w okręgu toruńskim. To po co płacić składki, aby jeszcze dodatkowo zarybiać? To jest matrix!
I nie wywyższam się, ja też takich rzeczy nie wiedziałem będąc w PZW. Zwracam uwagę po prostu na to, że wielu z nas chce aby było lepiej ale nie wiemy jak. Bo to oni nie edukowali, dziady zarządzające PZW, zrobili z wędkarzy idiotów. Dlatego tak ważne jest nie tylko zarybianie i ochrona, ale przede wszystkim edukacja i rozsądne dysponowanie środkami. Wg mnie ichtiolog zrobi więcej niż kontrola. DO tego trzeba mieć normalne przepisy, obecnie ich nie ma, więc jak ma być lepiej, skoro jest nakaz zarybiania, który obowiązuje w danej wielkości przez 10 lat, gdzie często operat jest pisany na kolanie, przez gości co danej wody nie widzieli na oczy?! Dlatego tak istotny jest no kill, bo to najtańszy model gospodarki zbiornikiem, podczas gdy się rybę bierze i limituje zabieranie, trzeba wielkich nakładów zarówno finansowych jak i pracy. I spokojnie można rotować dwuletnim no killem, jak i stworzyć szereg tego typu łowisk, lub takich, gdzie pewne gatunki są wyłączone z zarybiania. A górny wymiar ochronny to w ogóle konieczność. Przypomnę, że sitwa z PZW w postaci Rady Naukowej PZW, ponad 10 lat temu z okładem uznała dużego szczupaka za szkodnika. Tacy goście tam siedzą, my im za to płaciliśmy

Polecam tez przyjrzeć się sprawie karasia pospolitego i srebrzystego. Nasz rodzimy gatunek znika, i mało się co z tym robi. Młodzi wędkarze często nie wiedzą co złowili, jak im się trafi większy złociak, w PZW wprowadzono rekord dla obydwu gatunków. No żesz koorva! Kto tak robi?