Kolejny wypad na moje PZW , mam najbliżej

Zameldowałem się nad wodą około 8 mej...sporo ludzi , moje miejscówka zajęta...rozejrzałem się po bokach , no trudno. Słyszę ,woła ktoś do mnie z przeciwnego brzegu, " siadaj na swoim , ja się przesunę "...szok znam gościa tylko z widzenia , dziękuję i siadam.
Zanim zacząłem się rozkładać w robotę ruszył spomb...sporo , ciepła woda.
Chwila po wrzuceniu zestawów, cisza , myślę noc była zimna , może dopiero później się zameldują ... ale nie... ruszyło , jazie praktycznie jeden za drugim. Później weszły karpiki, jak zwykle wigilijne. Dużo brań , trochę jazi spadło ale eldorado. Koło 11 tej wpadł amur około 3kg ..nie chciał pozować za bardzo , wierzgał cholernie.

Po amurze jeszcze kilka jazików , wigilijny i rybki zrobiły sobie siestę do około 14-tej..z przerwą na niecierpliwego jazia.
W międzyczasie przekładając pokrowiec w cień zauważyłem ,że wlazło w niego chyba cała mrowisko ...całe szczęście ,że czarnych nie czerwonych.

Tu widać tylko resztki dzikich lokatorów...
Zajęty eksmisją mrówek ,kątem oka zauważyłem ,że coś próbuje mi wciągnąć fotel do łowiska . Musiałem odklipować, myślę następny amur tylko dużo większy. Ryba przez pewien czas tylko zabierała żyłkę jak wściekła...później stop i stoi. Powoli dała się podciągnąć pod stanowisko -jednak nie amur , karpik i to nie jakiś ogromny , na oko 3-4 kg, tylko chyba musiał łyknąć kilka redbuli przed tym jak dobrał się do jedzenia. Wbił mi się praktycznie pod nogami w zielsko i przepadł. Po nim dłuższa przerwa , donęciłem spombem ale musiałem dość długo czekać na następne brania- narobił bałaganu

Do domu zebrałem się koło 18 tej, pakując już sztycę do pokrowca , ostatniego wigilijnego podebrałem samym koszem.
Podsumowując wigilijnych ponad 10 ...jazi koło 20-tu i amur, to był dobry dzień.