Na wstępie gratulacje dla wszystkich co spędzili czas nad wodą i połowili


Dzisiaj wyskoczyłem nad wodę na parę godzin, i choć bardzo mi się nie chciało (jakiś wędkarski dół ostatnio) to jakoś się zmobilizowałem i razem z Kiciusiem pojechaliśmy na niewielką komercję.
Nad wodą byliśmy przed 7. Ja nastawiony na piękną pogodę, niedługo potem leciałem po polarka do auta by komfortowo połowić, bo zimny wiaterek zawiewał. Jak już się ogarnąłem to próbowałem coś tam łowić. Łatwo nie było, bo pierwsza rybka wjechała po ponad godzinie (taki leszczyk około 1-1,5kg), niedługo potem wpadł karpik z 5kg, potem spinka - coś zaczęło się dziać. Kombinacje zaczęły przynosić fajne efekty i w pewnym momencie co rzut wpadał fajny kaperek (największy 10kg), a po małej przerwie w braniach wpadł dublet (dzięki Piter za pomoc).
Gdzieś po 13, przy podbieraniu karpika (taki z 4-5kg) popełniłem kardynalny błąd przy przekładaniu kija do drugiej ręki i...
...skorzystał kaperek, odpływając z całym zestawem


No cóż, zdarza się. Niestety motywacja do łowienia już siadła i pomimo spokojnego podejścia do tematu (ulubiony Windcast), bardziej się skupiałem nad próbą odratowania kija.
Pomimo różnych prób, ta sztuka mi się nie udała. Za to Koteł, obchodząc staw wraz z gospodarzem natrafili na pacjenta który ją wyciągnął i nawet poskładał i przygotował do transportu. Szybko go uświadomili i wędka wysuszona trafiła do pokrowca, a młynek czekają odwiedziny u pewnego forumowicza

Kamień spadł z serca, bo jakoś sentymentalnie do tych patyków podchodzę

Po tej akcji i odzyskaniu kija, dosyć szybko się zwinąłem, bo zaczęło się zbierać na deszcz. Piterek już zwijał się w deszczu, ale dosyć szybko się popakowaliśmy i w drogę.
Dzięki Piter za wspólny wypad i pomoc, i również podziękowania dla gospodarza łowiska Pana Piotra


Kilka fotek z nad wody
Wysłane z mojego SM-M515F przy użyciu Tapatalka