W poniedziałek i wtorek spędziłem po kilka godzin w jednym z moich ulubionych miejsc nad Dunajcem. Po szybkich przyborach rzeka opada i jest idealna, stany średnie, woda lekko trącona. Ryby niesamowicie aktywne, w poniedziałek certy brały jak we wrześniu, wczoraj dużo drobnicy ale rozmaitych gatunków. Ucieszyły mnie jelce ale jeszcze bardziej cieszyłem się z kilku dunajcowych płotek, nie widziałem ich od lat! (W sierpniu kilka trafiłem nad Wisłą, mam nadzieję, że się odrodzą). Do tego kleniki, uklejki, babki niestety.
Woda żyła, mnóstwo spławów, dużo brań jak na tę porę roku i tę rzekę. Niestety, bardzo grube ryby jak i krąpie, certy i leszcze spławiały się najczęściej w dole, na napływie ostrogi i w kącie tamy, poza zasięgiem rzutu. Mam nadzieję, że tam już zostaną na zimę, bo dojść do nich będzie można dopiero gdy większe przymrozki wykończą tropikalną ścianę zieleni - w tej chwili barierę nie do przebycia z wędkarskim majdanem. Tylko jeden spław miałem pod nogami, ale taki jakby wiadrem zaczęrpnął.

