Czy zawsze każdy temat musi prowadzić do tego samego? Zaczyna się o deeperze a kończy jak zwykle... Nie można tego po prostu posprzątać, a panów którzy wyraźnie chcą podyskutować upomnieć w wiadomości prywatnej by zachowali spokój ?
Cobi, akurat w tym wątku jest pytanie postawione bardzo jasno i dyskusja dotyczy właśnie jego. Ja uważam, że sonda nie jest potrzebna, że to przerost formy nad treścią, że można się tym wspomagać ale nie trzeba polegać. Problem wg mnie jest o tyle istotny, że w Polsce mamy do czynienia często z tępym naśladownictwem. Będąc w Polsce nad wodami z 8 lat temu już zauważyłem jak popularne są łódki zanętowe, przy czym używano ich na łowiskach które absolutnie tego nie wymagały. Po prostu taki karpiarz aby uzyskać 'status' karpiarza, musiał mieć sondę, alarmy. Dla wielu to był idealny model wędkarstwa, bo można było po prostu pochlać, już nie marznąc na niewygodnym fotelu. W UK widzę 'sprzętozę', karpiarze to gadżeciarze, jednak oni wędkują aktywnie, u nas jednak mamy do czynienia z modelem biesiadnym., gdzie samo wędkowanie schodzi na dalszy plan, często nad wodę jedzie się jak na imprezę, w wielu wypadkach kilkudniową. I taka echosonda to kolejny gadżet jaki polski karpiarz musi posiadać, oprócz sprzętu do wywózki. Coraz mniej praktycznych umiejętności, coraz większe poleganie na gadżetach. Po co spodować jak można wypieprzyć z pontonu 10 kilo towaru w kilkanaście sekund? A potem mamy coraz więcej plecionki na dnie, coraz więcej zaczepów, odsuwanie się ryb, wręcz konieczność zwiększania zasięgu.
I o ten aspekt sond mi chodzi. WIększosć moich znajomych ma deepery lub inne sondy, i jest tak samo, mało kto ich używa. Jest początkowa zajarka, która potem znika.
Dlaczego nie poruszamy sprawy na przykład kilometrów plecionek, które zalegają na dnie łowisk? Ja wykluczyłbym je na wielu łowiskach, żyłka powinna wystarczać w zupełności. I teraz wyobraźmy sobie kogoś kto wędkuje na 200-300 metrach. Dodatkowo jest często 'pod wpływem'. Ile razy dochodzi do zerwania ryby, utraty zestawów?
Tak więc jak dla mnie odpowiedź jest taka, deeper może pomóc, i może warto go kupić, jednak nie jest on potrzebny. To gadżet, który nie będzie game changerem, da pewne wskazówki co najwyżej. Nie mówię o łowcach sumów, którzy polegają na lokalizacji ryby i rzucaniu jej przynęt na głowę

Na pewno nie powinien wyznaczać statusu karpiarza, co mam wrażenie w wielu przypadkach ma miejsce. Tym bardziej, że sam karp to ryba która stale przemieszcza się na łowisku i nie sondy tu trzeba aby je znaleźć. Co ciekawe wg mnie o wiele częściej się przyda na rzekach, bo można sobie sprawdzić jak wygląda układ dna, gdzie są przeszkody wodne, zaczepy. Ja pomimo posiadania sondy jak i kamery podwodnej Wolf nie widzę potrzeby ich użycia. Tym bardziej w przypadku spławiającego się karpia, ryby, która najbardziej chyba manifestuje swą obecność w łowisku. Jak robi świece, to wiadomo gdzie jest i gdzie żeruje. A podstawową rzeczą jest sam wiatr, jego rodzaj (ciepły, zimny) który określa w większości przypadków gdzie karp się przemieści.