Mój jesienny wypad z pickerem okazał się klapą, przez 6 godzin nie doczekałem się brania.
Używałem zanęty Sensas Gardons pomieszanej z ziemią bełchatowsą (200 g + 200 g) do tego około 100 ml pinki. Paternoster, żyłka główna 0,20, przypon 0,10 mm długości 40 cm. Hak Drennan carbon feeder 16. Nęcenie wstępne: 7 rzutów małym 5 g koszyczkiem. Łowiłem na głębszej wodzie w okolicy wyjścia na płytszą łachę. Jak myślicie gdzie popełniłem błąd?
Dodam, że po kilku godzinach bez dotknięcia próbowałem zmienić miejsce, poszukać ryby bliżej brzegu na płytszej wodzie jednak i to okazało się bezowocne.