Koledzy, taką bazę danych zrobiłem w 2000 roku dla około 1500 wędkarzy należących do mojego koła. Ja się napracowałem (byłem wówczas sekretarzem), ale pod koniec roku, mój skarbnik „gdzieś posiał 10 groszy”. Wyobraźcie sobie, że w trzech chłopa przez trzy dni szukaliśmy na płachtach tych 10 groszy (przecież z własnej kieszeni można by było wyłożyć więcej niż to co brakowało) i co? Nie dało rady. Można było zrobić to w Excelu - nie da rady.
Czas i praca trzech chłopa przez trzy dni była mniejszą wartością niż te zasrane 10 groszy.
Oto realia.
Narzekamy na ludzi z zarządów, ale to przeważnie nie ludzie są źli, ale głupie przepisy, albo wręcz uchwały, które nie są zgodne z przepisami wyższego rzędu jak ustawa, o czym często zapominamy.
Byłem wiele lat sekretarzem i wiele lat prezesem. Znam bolączki od podszewki i często przykro mi, jak ludzie jadą po działaczach w zarządach kół, kiedy przeważnie ci ludzie nie są niczemu winni, w kołach zostają ochłapy ze składek, które nie wiadomo jak zagospodarować.
A do tego szlag trafia, kiedy do darmowego interesu (przecież to praca społeczna) trzeba jeszcze dopłacać z własnej kieszeni. A ludzie i tak pojadą po tobie jak po dzikiej świni…
Kupisz karpia do zarybienia, źle, bo nie ma innej ryby i buntują się sandaczowcy, szczupakowcy itd. Kupisz inną rybę, wyzywają cię karpiarze. Wpuścisz karpia i zamkniesz zbiornik dla zdziczenia kroczka czy karpia handlowego – źle, a kim ty jesteś, że zabraniasz łowić? Wyłowią kłusole karpia świeżo wpuszczonego, klną, czemu ryb nie pilnujesz.
Chcesz posprzątać zbiorniki, nie ma chętnych do pracy. Chcesz zrobić drobną rekultywację, usunąć wiatrołomy, nie ma chętnych do pracy, bo za darmo „nawet ksiądz się nie modli” – tak ci odpowiedzą….
i wtedy nie chce się już nic.