Witam zapaleńców

Dzisiaj korzystając z wolnego dnia wybrałem się na małą komercję. Liczyłem pobawić się z jakimiś karpikami, wyposzczony trzema z rzędu wypadami na żwirownie PZW, gdzie nie udało mi się doczekać brania
Łowić zacząłem stosunkowo późno bo o godzinie 10. Jednak mróz jaki mieliśmy w nocy (około -5 stopni ), uświadamiał mnie w przekonaniu, że rybki będą potrzebowały kilku godzin słonka by zacząć reagować. Faktycznie pierwsze branie odnotowałem około godziny 12. Na macie wylądował mały karpik, równo 40 cm, połakomił się na jedno ziarenko kukurydzy czosnkowej, oczywiście na zestawie z MF.
Na kolejne branie nie czekałem już tak długo, po około 25 min. na ten sam zestaw odnotowuję piękny odjazd na wolnym biegu...czyli to co lubię najbardziej

Ryba wzięła w pobliżu małej wysepki, czułem od razu, ze nie będzie to mały glut. Jednak przyznam, że dopiero z każdą uciekającą minutą co raz bardziej doceniałem miśka

Oczywiście na rybach byłem sam więc trzeba sobie było jakoś poradzić z podbieraniem. Na szczęście po około 15 minutach holu sukcesywnie to uczyniłem. Karpik piękny, zdrowy i gruby, szybkie mierzenie pokazuję wynik 72 cm, wagę szacuję na około 8-9 kilogramów, niestety wagi elektronicznej przy sobie nie mam

Szybciutko podziwiam swój rekord z tej wody, cykam kilka prześwietlonych przez słońce zdjęć i grubaska wypuszczam. Żałuję jak cholera, że nie było komu zrobić mi pamiątkowej fotki na rękach...trudno

Co ciekawe rybek miał zabliznione rany po hakach karpiowych, czyli weteran

Zrobiłem zdjęcie nie wiem czy będzie to widać, w każdym razie mój mikro haczyk nr.12 bez zadziorówka od Guru nie zrobiła żadnej szkody karpiowi.
Po tej rybie łowiłem już na luzie chociaż troszkę rozkojarzony, nie mniej jednak przez 3 godziny udało się wyciągnąć kilka fajnych japońców oraz spartolić fajną rybę. Nie dość, że nie w tempo zaciąłem branie to przy próbie ucieczki, jak sądzę ładnego karpia w zaczepy, przytrzymałem go zbyt siłowo, czego konsekwencją była spinka...