Gratulacje wszystkim!
Niektórych rybek naprawdę zazdroszczę
Mnie udało się dziś wybrać na rybki,ale wyprawa była spontaniczna,na pobliską wodę PZW - Kozłowa Góra.Wczoraj planowałem wypad,ale pogoda pokrzyżowała szyki,więc dziś poszedłem na żywioł.
Nie byłem blisko m-c na tym zbiorniku,i po przybyciu pozytywnie zostałem zaskoczony większym stanem wody,co można było zdiagnozować po roślinkach,które aktualnie są w wodzie,a rosły na brzegu.
Usadowiłem się na kamiennym wale,od strony parku w Świerklańcu.
Wędkarzy niezbyt dużo.Bodajże 4 osoby w zasięgu wzroku i 5 łodzi.
Pełen optymizmu zacząłem łowić(2x metoda tym razem).
Już od początku dobrze się działo,bo wpadł ładny leszczyk,taki pod 50cm.Następnie krąpiki,znów leszczyki,i jeszcze jeden bonus 48cm.
W sumie z 10 krąpi,chyba ponad 15 leszczy (takie 35-45) ,w tym dwa "bonusowe". Jedna bardzo ładna płotka spięła się pod brzegiem,blisko podbieraka.
Hitem dnia były przynęty w kolorze żółtym (tu uwagi i nauki Lucjana o kolorach się ziściły
) .Smak,wielkość,kształt ,pływalność - nieważna, byle przynęta w żółtym kolorze.
Jak na ślaską wodę PZW,to i tak nieźle się działo.
Warunki były dość sprzyjające,ładnie zarzucałem w punkt,rybki zdecydowanie kręciły się w okolicy moich rzutów.Liczyłem ,że może "coś" ciekawszego wpadnie.
Niestety te "coś" wpadło,ale był to bardzo przykry incydent
Jeden z panów ,pobliskich wędkarzy,najwyraźniej nie wytrzymał tego,że ja co chwilę wyciągam i wypuszczam.Przytaszczył pod pachami wszystkie swoje klamoty oraz rozłożone wędziska,i muszę przyznać ,że jak na starszego Pana(oceniam,że 70+) miał nad wyraz energii i desperacji na twarzy.
Wpakował się jakieś 10-15m ode mnie,zamiast ok.25m ,gdzie jest następna ,dość fajna miejscówka. Aby mu było "wygodnie" wykosił pobliskie krzaczory i roślinki podpórkami,stołkiem i co tam jeszcze miał pod ręką.
I co? Niestety wpakował te swoje "bombki" wprost na moje zestawy.Wyjąłem pośpiesznie wędy i poprosiłem by rzucał chociaż na wprost ,bo się poprzerzucamy.
Naprawdę się zdenerwowałem i zasmuciłem po tym,co otrzymałem w odpowiedzi.
Wybełkotał coś a'la po śląsku,że jestem młodym debilem,nie umiem łapać,on jest starszy,łapie 50lat i wie lepiej,poza tym on może sobie siedzieć gdzie chce (no tak... chyba 10km wału i 4 wędkarzy,ale on chce siedzieć obok mnie
) i jeszcze coś o Lublińcu i o gnoju
Przerzuciłem wędki w bok,już poza zanęcone miejsce. Nic to jednak,zdenerwowanie i smutek wypędziły mnie znad wody,mimo iż planowałem jeszcze godzinkę i było całkiem przyjemnie.
Bo cóż zrobisz? Z takim weteranem na pyskówki nie wygrasz. Pasowałoby trzepnąć w łeb takiego osobnika,ale daleki jestem od takich czynów,a dodatkowo, jakby nie było - starszy człowiek...
Kolejny gwóźdź do trumny PZW. Bankowo ,to ostatni mój sezon w tej organizacji...